Część z nas odprowadziła w tym roku do wieczności swoich najbliższych, inni rok, trzy, dziesięć, dwadzieścia lat temu. Męża, ukochaną babcię, może dziecko, czasem też to, które jeszcze się nie urodziło. Każdy z nas, odkąd kończymy kilka lat, zaczyna mierzyć się ze stratą najbliższych. Im jesteśmy starsi, tym częściej tych, którzy w jakiś sposób stanowili w ten czy inny sposób nasze drugie połowy. Jak sobie z tym radzić? Czy w ogóle można? Czy śmierć kogoś bliskiego może, oprócz cierpienia, być dla nas także etapem w rozwoju psychicznym i duchowym?
Właściwie przeżyć stratę
Psychologowie i duchowni twierdzą, że tak. Ale może się to stać tylko wtedy, kiedy właściwie przeżyjemy stratę. Sposób, w jaki ludzka psychika radzi sobie z nią, ma pewne prawa i dynamikę. Jeśli pozwolimy temu procesowi przebiegać w naturalny dla niego sposób, istnieje szansa, że strata nas nie przygniecie, a my, wciąż pamiętając o bliskich, będziemy w stanie znów odczuwać radość.
Nad żałobą po stracie bliskich czy stracie ważnych rzeczy w życiu prowadzono wiele badań. Ustalono, że przeciętna tzw. zdrowa żałoba trwa od 6 miesięcy do dwóch lat, wg innych – od roku do dwóch. Badania z października 2020 roku, opublikowane na portalu amerykańskiej rządowej agencji zajmującej się zdrowiem, potwierdzają, że u wielu ludzi żal i rozpacz zaczynają słabnąć około 6. miesiąca po stracie. Przy czym należy pamiętać, że proces żałoby ma nie tylko fazy, ale jest też nielinearny, czyli niektóre z nich mogą wracać falami.