Francja zabiegała o zmianę przepisów już w czerwcu 2020 r., wówczas przygotowano ustawę z dnia 10 czerwca 2020 r. o etykietowaniu, która zabrania stosowania nazw stosowanych zwykle do oznaczania środków spożywczych pochodzenia zwierzęcego w stosunku do środków spożywczych pochodzenia roślinnego. Mimo, że dekret przyjęto i został opublikowany 22 czerwca 2022 r. Rada Stanu zawiesiła jednak jego wykonanie po rozpatrzeniu złożonych odwołań.
Przez ostatnie miesiące francuski rząd pracował nad nowym projektem dekretu, który miałby uwzględniać uwagi Rady Stanu.
Regulacja nazewnictwa i zawartości mięsa w mięsie
Jak podaje francuskie ministerstwo rolnictwa nowy projekt dekretu reguluje stosowanie nazw tradycyjnie oznaczających środki spożywcze pochodzenia zwierzęcego do opisu, marketingu lub promocji środków spożywczych na bazie białek roślinnych wytwarzanych i sprzedawanych na terytorium Francji. Środki spożywcze objęte projektem dekretu to środki zawierające białka roślinne.
Ponadto w dekrecie ustanawia się listę terminów, których używanie jest zakazane do oznaczania środków spożywczych zawierających białka roślinne oraz wykaz terminów dopuszczonych do oznaczania środków spożywczych pochodzenia zwierzęcego, które mogą zawierać białka roślinne, a także maksymalną zawartość białek roślinnych, jakie mogą zawierać środki spożywcze, w odniesieniu do których stosowane są te określenia. Projekt skierowano również do notyfikacji przez Komisję Europejską pod koniec sierpnia i po trzech miesiącach od momentu przesłania dekret będzie mógł być opublikowany, jeśli KE nie będzie miała uwag do projektu.
Kary dla producentów
Ministerstwo rolnictwa przewiduje również stosowanie kar w przypadku naruszenia przepisów dekretu. Podmioty gospodarcze mają trzy miesiące na dostosowanie etykietowania, a także możliwość wprowadzania do obrotu wyprodukowanych lub oznakowanych środków spożywczych przed jego wejściem w życie do wyczerpania zapasów i najpóźniej rok od jego opublikowania.
- Ten nowy projekt dekretu odzwierciedla naszą chęć położenia kresu przewidzianych przez prawo twierdzeniom wprowadzającym w błąd poprzez używanie nazw odnoszących się do produktów mięsnych w odniesieniu do środków spożywczych, które ich nie zawierają. Jest to kwestia przejrzystości i sprawiedliwości, która odpowiada uzasadnionym oczekiwaniom konsumentów i producentów. Aby utrzymać więź zaufania z konsumentami, niezbędne jest etykietowanie i jego zrozumiałość. Taki jest cel niniejszego dekretu i całej polityki rządu w tej dziedzinie – podkreślił Mark Fesneau, Minister Rolnictwa i Suwerenności Żywnościowej Francji.
W Polsce nadal hulanki swawole
Na naszym rynku temat wraca jak boomerang przy okazji każdej konferencji dotyczącej produktów mięsnych. Nazw zapożyczonych z mięsnego podwórka branżowego jest masa, a rozwiązanie problemów jest dość trudne. Mniej zorientowany konsument sięgając do lodówek lub zamrażarek z gotowymi daniami patrzy na obrazek i nazwę, niewiele myśląc wrzuca produkt do koszyka. Zdziwienie zwykle jest w domu po przygotowaniu. Bardziej doświadczony i podejrzliwy zajrzy do etykiety oraz składników, z którego powstał „kotlet”. Jednak sprawa zdecydowanie powinna być uproszczona i klarowna, głównie dlatego, że wszyscy się spieszymy. „Kotlet sojowy”, rozwiązałby spór, a z ogólnie dostępnych informacji wynika, że soja nie posiada skrzydełek i szynki, więc dlaczego miałaby korzystać z takich nazw. Ma raczej łodygę, ziarno i liście, no i oczywiście korzonki… bardzo apetyczne zresztą, tylko trudne do wypromowania. Podobne zdanie na temat uporządkowania nazewnictwa ma resort rolnictwa, jednak wprowadzenie zakazu i konkretnych zapisów ułatwiłoby rozwiązywanie wielu kwestii dyskusyjnych, zamiast stosowania terminologii „nie powinno się” lub „nie zaleca się”.
- Należy zaznaczyć, że zgodnie z dotychczasową praktyką i przyjętą interpretacją w odniesieniu do nazewnictwa produktów roślinnych, w opinii Ministerstwa:
- nie powinno się używać samodzielnych nazw odnoszących się do części kulinarnych pochodzących ze zwierząt, takich jak np. „boczek”, „rostbef”, „stek”, „karkówka”, „żeberka”, „golonka” „filet”, „polędwica, „szynka”, gdyż może to wprowadzać konsumentów w błąd,
- nazwy, które tradycyjnie od wielu pokoleń stosowane są dla produktów mięsnych, tj. np.: „kiełbasa biała”, „kiełbasa jałowcowa”, „kebab” jednoznacznie kojarzą się z wyrobami mięsnymi i również co do zasady samodzielnie nie powinny być używane jako nazwy dla produktów roślinnych,
- można stosować nazwy, które odnoszą się do formy przygotowania wyrobu typu ”pasztet”, „kotlet”, „burger” – oczywiście, jeżeli dopełnione są one odniesieniem do roślinnego pochodzenia wyrobu , tj. np.:. „kotlet sojowy”, „kotlet z kalafiora” czy „kotlet ziemniaczany”.
Określenie „kotlet/burger wegetariański/wegański” tak samo jak „kotlet/burger mięsny” w ocenie Ministerstwa jest zbyt ogólne i nie dają konsumentom w myśl definicji ww. „nazwy opisowej”.
Zdaniem Ministerstwa producenci powinni nadawać nazwy jak najszczegółowiej opisujące ich produkty, wskazując w nich na główne składniki, podkreślając cechy organoleptyczne, odżywcze, uwzględniać możliwości przeznaczenia produktów, pokazując które składniki zostały zastąpione całkowicie lub częściowo. Rynek żywnościowych produktów roślinnych bardzo szybko się rozwija, w tym wykorzystując innowacyjne technologie, dlatego też szczegółowe, opisowe nazwy takich produktów pozwolą konsumentom dokonywać świadomych wyborów – wyjaśniał Rafał Romanowski, w ubiegłym roku grupie posłów, którzy ubiegali się o te informacje.
Czy możliwe jest wprowadzenie zakazu stosowania tych nazw?
Nad kontrolą nazewnictwa i prawidłowego oznaczenia ma czuwać IJHARS.
- Napotkane w trakcie kontroli przypadki oznakowania wprowadzającego w błąd zostaną z pewnością przeanalizowane przez IJHARS i na podstawie zdobytego doświadczenia będzie przeprowadzona analiza zasadności podjęcia działań legislacyjnych. Należy jednak podkreślić, że uregulowania 4 legislacyjne charakteryzują się określonymi ramami prawnymi, w skutek czego pojawiające się kolejne oznaczenia nie uwzględnione w przepisach mogą stwarzać wątpliwości interpretacyjne. Dodatkowo informuję, że we wrześniu 2019 r. Komisja Europejska zainicjowała prace nad projektem rozporządzenia wykonawczego do rozporządzenia (UE) nr 1169/2011 dotyczącego nazewnictwa i definicji żywności przeznaczonej dla wegan i wegetarian, jednakże do tej pory projekt nie został przedstawiony – wyjaśnił sekretarz stanu Ministerstwa Rolnictwa.
Do ministerstwa rolnictwa również docierają sygnały o nieprawidłowościach w tym zakresie.
Jak widać na przykładzie francuskiego ministerstwa rolnictwa uregulowanie prawne w tym zakresie jest możliwe i zasadne, a głównym jego celem jest możliwość świadomego wyboru, bez podejrzliwego oglądania produktu i zastanawiania się czy jest to soja czy może jednak mięso.
Branża chce usystematyzowania nazewnictwa
- Z UE, jedynie Francji udało się wprowadzić taki zakaz. W 2020 r. Parlament Europejski odrzucił propozycję zakazu. Wtedy niektóre kraje zrobiły to na własną rękę, a więc zakazały nazewnictwa produktów roślinnych nazwami produktów pochodzenia zwierzęcego, między innymi Francja. Inne kraje mają swoją politykę w tym zakresie i plany. Również jako polska branża, mamy wypracowane stanowisko, ale na razie nie udało się jeszcze tego usystematyzować i wdrożyć. Udało się to wprowadzić dla produktów mleczarskich, a dla produktów pochodzenia zwierzęcego niestety nie. Myślę, że przyczyną może być to, że jedno lobby jest silniejsze od drugiego. Niektórzy w ten sektor zainwestowali olbrzymie pieniądze i specjalizują się jedynie w wytwarzaniu zamienników mięsa i im na rękę jest to, żeby te nazwy utrzymać. Jest to łatwiejsza sprzedaż np. pod nazwą burgera, gdyż jest on już znany pod tą nazwą, a sprzedawany jest mimo wszystko produkt roślinny. Branża mięsna inwestowała w nazwy produktów wiele lat. W ten sektor również weszły firmy zajmujące się przetwórstwem mięsa, żeby po prostu ktoś nie zajął ich miejsca na rynku i aby nie stracić tych inwestycji w marketing. Przekazaliśmy swoje stanowisko w ubiegłym roku w tej sprawie. Temat jest cały czas przerabiany. Na pewno w tej kadencji Sejmu już nic się w tym zakresie nie da zrobić. W nowej kadencji trzeba będzie forsować sprawę i tłumaczyć, dlaczego to jest istotne. Niektóre nazwy produktów są warte miliony, to ogromna praca i pieniądze, które w to włożyliśmy – podkreśla Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso.