Światowe spożycie mięsa cały czas rośnie, mimo jednoczesnego wzrostu sprzedaży produktów roślinnych. Ludzie jedzą tak dużo mięsa, że najprawdopodobniej konsumpcja nie spadnie bez interwencji.
Tymczasem badania wskazują, że spożycie mięsa wiąże się ze zwiększonym ryzykiem chorób układu krążenia i cukrzycy typu II. Niezależnie od naszego nastawienia do mięsa, Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) klasyfikuje mięso czerwone jako „prawdopodobnie rakotwórcze”, a przetworzone mięso jako „rakotwórcze”, czyli przyczyniające się do rozwoju nowotworu. A to poważna sprawa, jeśli mięsa jemy coraz więcej.
Etykietki i ostrzeżenia
Znamy inne substancje rakotwórcze, np. dym tytoniowy. Interwencyjnie, żeby zmniejszyć przyjmowanie szkodliwej nikotyny, na opakowaniach umieszcza się etykiety ostrzegawcze. Mają one na celu edukację, ale i wywołanie negatywnych emocji, jak strach i wstręt, żeby zniechęcić konsumentów. Poza napisem „Palenie zabija” umieszcza się też ilustracje, przedstawiające poczerniałe płuca, wrzody, okaleczone ciała.
Naukowcy z Uniwersytetu Groningen w Holandii postanowili sprawdzić, czy podobnego typu etykiety na mięsie mogą mieć taki sam efekt. Po sklasyfikowaniu mięsa jako możliwie rakotwórczego pojawiły się apele o umieszczenie na produktach mięsnych ostrzeżeń, ale do tej pory nie zostało to wprowadzone. Cały czas trwają dyskusje w temacie.