Mimo, że pracownicy polskich zakładów straszą obniżkami, a powodu upatrują w niższym zapotrzebowaniu i przedświątecznym załadowaniem magazynów wołowiną (której podobno niedawno brakowało!) oraz spadkiem stawek u zagranicznych odbiorców, przede wszystkim na zachodzie Europy, to jednak w unijnych statystykach z końcówki listopada/początku grudnia tego nie widać. Praktycznie wszystkie europejskie kraje notują niewielkie wzrosty cen bydła lub utrzymanie podobnego poziomu do ubiegłego notowania. Tylko na Litwie i Łotwie obserwujemy spadki stawek rzędu 10%, przede wszystkim byków w wieku od 12 do 24 miesięcy. Według BordBia sytuacja wygląda podobnie, a więc obniżki na razie nie są widoczne – przynajmniej w oficjalnych cennikach.
Średnio w UE za byki w wieku od 12 do 24 miesięcy zakłady płacą 4,36 euro/kg (wzrost od poprzedniego notowania 1,35%), a średnia cena za bydło wszystkich kategorii w klasie R to 4,27 euro/kg, co przy dzisiejszym kursie 1 euro = 4,59 zł, daje 19,6 zł/kg.
Cielęta mleczne na rynku unijnym (do 8 tyg. życia) skupowane są średnio za 91,46 euro/za szt., a mięsne 199,24 euro za szt. Z kolei cielęta przeznaczone do uboju w wieku do 8 miesiąca życia kosztują średnio 570 euro/100 kg mc.
Pracownicy polskich zakładów, które w większości wysyłają mięso do zachodnich sąsiadów, mówią, że importerzy obniżają stawki. Jednak w Niemczech, jak wynika z danych VEZG ceny bydła nie zmieniły się od ubiegłego notowania (dane z 6 grudnia br.): 4,62 euro/kg za byki w kl. R, jałówki 4,25 euro/kg, krowy 3,3-3,5 euro/kg. Być może stawki obniżają te kraje gdzie wprowadzany jest silniejszy lock down, bo obawiają się obniżenia spożycia w sektorze HORECA.
Wg. polskiego resortu rolnictwa z danych z dnia 3.12.2021 wynika, że w tygodniu 47 br. zakłady płaciły rolnikom 10,5 zł/kg za byki do 24 mc życia, 9,65 zł/kg za jałówki i 7,82 zł/kg w wadze żywej. Z kolei za wagę poubojową 19,7 zł/kg za byki, 16 zł/g za krowy i 18,6 zł/kg za jałówki. Również resort nie zanotował spadku stawek. Także nie ma powodu do paniki mimo tych zapowiedzi. Niestety sytuację może nieco pogorszyć lock down i obostrzenia związane z obsługą gastronomiczną lokali, ale także pracą samych zakładów rozbiorowych i rzeźni, bowiem wzrost zachorowań nie pozostanie bez wpływu na ich wydajność.