- Znajdowały się tam 23 świnie, które nie wykazywały objawów choroby. Likwidacja stada rozpoczęła się dziś ok. 10 rano - wyjaśnia Skorupski.
Oprócz tego w województwie łódzkim wykryte zostały jeszcze dwa ogniska ASF. O pierwszym w Kruszowie (gm. Tuszyn, pow. łódzki wschodni) informowaliśmy już w sobotę TUTAJ. Drugie wykryto kilka godzin później w Świątkowicach (gm. Lututów, pow. wieruszowski) w stadzie 40 świń. Okazało się jednak, że jest ono pierwotne w stosunku do ogniska w Kruszowie.
- Badania wykazały, że do Kruszowa świnie przyjechały ze Świątkowic. I obok tego pierwotnego ogniska wykryliśmy jeszcze chorobę w pobliskiej Kolonii Dzietrzkowice - wyjaśnił Skorupski.
To oznacza, że w dwóch powiatach woj. łódzkiego (wieruszowskim i łódzkim wschodnim) są już trzy ogniska choroby. I wszystko wskazuje, że na tym się nie skończy.
- Niestety, obawiamy się kolejnych ognisk ASF w naszym województwie. Nie mamy jeszcze żadnych podejrzeń, ale biorąc pod uwagę to, co stało się w Kruszowie i Świątkowicach, można przypuszczać, że w ciągu kilku dni ASF znów da o sobie znać - zaznaczył Skorupski.
W jego ocenie winę za łódzkie ogniska ASF ponosi człowiek.
- Do tej pory w tym regionie choroba nie występowała ani w populacji dzików, ani u świń. Gdyby wszyscy rolnicy współpracowali i mówili prawdę, skąd mają świnie, nie byłoby tej sytuacji. A tak uczciwi rolnicy cierpią, bo w promieniu 1 km od ogniska są wybijane wszystkie świnie - podkreśla Skorupski.
Ile zwierząt będzie wybitych? Z danych ARiMR wynika, że na tym terenie jest 4000 świń. Jednak zdaniem weterynarii liczba ta jest zawyżona.
Skorupski zapewnił, że Inspekcja Weterynaryjna wdrożyła wszystkie procedury związane z likwidacją choroby. Zaznaczył, że w woj. łódzkim od kliku lat przeprowadzane są ćwiczenia na okoliczność pojawienia się ASF.
- Dwa razy do roku mamy takie ćwiczenia we wszystkich powiatach. Dlatego lekarze weterynarii są bardzo dobrze przygotowani do zadań związanych z likwidacją ognisk i ograniczeniem ryzyka rozprzestrzeniania się choroby - podkreślił nasz rozmówca.
Całą sytuacją najbardziej przerażeni są hodowcy trzody chlewnej z okolic Piotrkowa Trybunalskiego. To region o jednym z najwyższych wskaźników pogłowia świń w kraju - utrzymywanych jest tam ok. pół mln. sztuk zwierząt.
- To będzie katastrofa! Jeśli wirus dostanie się do naszych chlewni, polegniemy, jak producenci drobiu z powiatu żuromińskiego. Wybiją nam całą produkcję. Płakać się chce - mówi nam jeden z hodowców z gm. Grabica.