O sprawie Andrzeja Urbanka, rolnika z Podkarpacia zrobiło się głośno w mediach, gdy wyznaczył nagrodę w wysokości 1000 zł za informację na temat osób, które niszczą mu pola jeżdżąc crossami.
Karol Pomeranek: Panie Andrzeju postanowił Pan nagłośnić akcję z rozjeżdżającymi pańskie pola crossowcami. Jak to właściwie z nimi było?
Andrzej Urbanek: Wyglądało to mnie więcej tak. Wracając ze sklepu, postanowiłem zajrzeć na pole jęczmienia, gdzie zaniepokoiły mnie żółte plamy, będące efektem suszy i wcześniejszych przymrozków. Uznałem, że będzie to ciekawy materiał na kolejny mój filmik na TikToka. W pewnym momencie dzwoni do mnie brat z informacją, że na okolicznych polach szarżują crossowcy. Gdy ich po chwili dostrzegłem, ruszyłem dostawczakiem w pogoń. Koniec końców większy z motocykli zaczął mnie blokować, by ten mniejszy mógł uciec. A ja zobaczyłem od motocyklistów środkowy palec. Powiedziałem „dość tego”!
KP: I tak powstał kolejny przekaz na Tik-Toku, w którym zaoferował Pan 1000 złotych za wskazanie sprawców.
AU: Dokładnie, to było spontaniczne. Postanowiłem jednak nagłośnić problem, bo on nie dotyczy tylko mojego pola. To naprawdę jest poważny problem zarówno dla rolników jak i służb leśnych. Jakim prawem motocykliści niszczą nasze uprawy i wjeżdżają na pola? Na prywatną własność! Proszę sobie wyobrazić podobną sytuację w Stanach Zjednoczonych. Reakcja farmera mogłaby być krótka… Moim zdaniem ktoś, kto wjeżdża na pole uprawne, po prostu nie szanuje czyjejś pracy, a to mnie boli szczególnie, bo wiem ile wysiłku wkładamy z całą rodzinę w produkcję. Jak coś takiego można robić w dobie galopujących cen żywności? Naprawdę nie jestem w stanie pojąć…