Tej wiosny zwalczanie chwastów, tak jak i inne zabiegi w zbożach ozimych, np. regulacyjne czy fungicydowe, niekoniecznie zostały wykonane w terminie. Zarówno marzec jak i kwiecień w tym roku były wyjątkowo mokre, a to skutecznie utrudniało wjazd w pole czy to z ochroną, czy z zasiewami roślin jarych. Efektem jest to, że wiele plantacji, które nie zostały odchwaszczone jesienią, jeszcze pod koniec kwietnia czekały na wykonanie zabiegu. Spora ilość deszczu, nie nadmiernie niskie temperatury w połączeniu z działającym azotem spowodowały, że zboża szybko przechodziły przez kolejne fazy rozwojowe. Brak regulacji łanów spowodował, że rośliny szybko się wydłużały, z jednej strony ograniczając wzrost chwastów (ale jednak tylko częściowo), ale z drugiej ograniczając dostęp do nich herbicydom.
Sytuacja na niektórych plantacjach jest więc taka, że mamy i chwasty, i zboża w zaawansowanych fazach rozwojowych. Drugie czy trzecie kolanko pod koniec kwietnia oznacza, że trzeba przyjrzeć się innemu zestawowi herbicydów, które można jeszcze w tej fazie zastosować. Na szczęście jest w czym wybierać, jednak trzeba pamiętać, że chwasty, które rosną w dolnych piętrach łanu nie zawsze dosięgnie ciecz robocza, a skuteczność ich zwalczania może nie być zadowalająca. Chodzi m.in. o rozety maku, chabra czy chwastów kapustowatych, a także przetaczniki czy fiołka.