Rolnicy do dziś nie dostali pieniędzy za kukurydzę sprzedaną jesienią. Co teraz?
r e k l a m a
Partnerzy portalu

Rolnicy do dziś nie dostali pieniędzy za kukurydzę sprzedaną jesienią. Co teraz?

14.08.2023autor: Karol Bujoczek Dominika Mulak

Rolnicy z okolic Płońska na Mazowszu do dziś nie dostali pieniędzy za kukurydzę. Ilu łącznie dostawców nie ma rozliczonego ziarna? Do końca nie wiadomo. Firma skupowa z Lubienia Kujawskiego zalega im z płatnościami, a sama została z drogo kupioną kukurydzą.

Z artykułu dowiesz się

  • Cena i faktura jak należy, ale...
  • Firma przestała odpowiadać
  • Izby mogą pomóc poszkodowanym
  • Brak skoordynowanych działań
  • Dostał kompensatę, za którą wystawili fakturę
  • Właściciele firmy wyjaśniają
  • Co dalej z płatnościami?
  • Brakuje zorganizowania rolników-wierzycieli
  • Jednak restrukturyzacja
  • Porada prawnika: Trzeba działać szybko i konsekwentnie

Ponad 100 rolników, jedni twierdzą, że znacznie więcej, a każdy z nich stratny dziesiątki, czy nawet setki tysięcy złotych. A wszystko za sprawą odstawionej w ubiegłym roku kukurydzy, za którą do dzisiaj rolnicy nie dostali zapłaty.

Cena i faktura jak należy, ale...

– Żniwa rozpocząłem już we wrześniu. Zebraną z 75 ha mokrą kukurydzę sprzedałem w całości do jednego skupu w miejscowości Kondrajec. Wszyscy myśleliśmy, że sprzedajemy towar gospodarzowi, dopiero na fakturze, którą dostaliśmy dwa tygodnie po odstawieniu kukurydzy, okazało się, że sprzedaliśmy ją firmie z Lubienia Kujawskiego. Tutaj był tylko punkt skupu – opowiada Jarosław Młotkowski, który właśnie w Kondrajcu (gm. Sochocin) prowadzi 97-hektarowe gospodarstwo, które oprócz produkcji roślinnej, głównie kukurydzy, utrzymuje 600–700 świń w tuczu otwartym.

Jarosław Młotkowski rolnik
Jarosław Młotkowski

Faktury zostały wystawione jak należy, wszystko uwzględnione i nic nie wzbudziło obaw rolników. Cena była dobra, bo za kukurydzę na fakturze, w zależności do wilgotności i dnia sprzedaży mają kwoty od 880 do 970 zł/t netto.

– Nie mieliśmy ani wątpliwości, ani podejrzeń co do zapłaty, bo dobrze znamy się z prowadzącym skup. Przyszła faktura, podpisaliśmy, odesłaliśmy i czekaliśmy na przelew – relacjonuje Łukasz Napiórkowski. Wraz z ojcem prowadzi w Krysku (gm. Naruszewo) 40-hektarowe gospodarstwo. W zależności od roku uprawia od 10 do 15 ha kukurydzy, resztę stanowią zboża, a pasza z 10 ha łąk przeznaczona jest dla 50 opasów. Tygodnie i miesiące mijały, a przelewu jak nie było, tak nie ma.

Łukasz Napiórkowski rolnik
Łukasz Napiórkowski
r e k l a m a

Firma przestała odpowiadać

– Początkowo w firmie odbierali telefony i obiecywali nam, że zapłacą. Szefowie tłumaczyli problemy sytuacją na rynku. Jeszcze ci, którzy jeździli do firmy, naciskali i uporczywie domagali się rozliczenia za kukurydzę, dostali część zapłaty, a niektórzy nawet całość zaległości. Reszta została z przysłowiową ręką w nocniku – mówi poirytowany Jarosław Młotkowski. Jemu akurat spółka nie wypłaciła ani złotówki i zalega 290 tys. zł. Od kwietnia do firmy coraz trudniej było się dodzwonić.

– Osobiście dzwoniłem 240 razy. Policzyłem wszystkie połączenia, niestety bez skutku – przyznaje Marek Smoliński z Krościna (gm. Baboszewo), który gospodaruje na 79 ha. Uprawia średnio 20 ha kukurydzy, 5 ha buraków, 4 ha rzepaku i 50 ha zbóż: pszenica i żyto. Firma skupowa do dziś nie wypłaciła mu 149 tys. zł.
– Za dwa miesiące przechodzę na emeryturę i odkąd pamiętam, taka sytuacja jeszcze mnie w życiu nie spotkała – dodaje rozżalony. Dla niego taka kwota zaległości na koniec zawodowej aktywności spadła jak grom z jasnego nieba.

Marek Smoliński rolnik
Marek Smoliński

Rolnicy nie poprzestali na telefonach, wysyłali ponaglenia i wezwania do zapłaty.
– Moje pisemne wezwanie do zapłaty nie przyniosło żadnego skutku – mówi Napiórkowski, któremu firma zalega z wypłatą 25 tys. zł za kukurydzę.

Więcej szczęścia miał Paweł Barciński, na jego wezwanie do zapłaty skupujący przelali kwotę 70 tys. zł.
– Jednak od 14 lutego, kiedy wpłynęły te środki, nic więcej się nie wydarzyło – mówi Barciński z Brześcia Małego (gm. Baboszewo). Gospodaruje wraz z synem Jakubem na 100 ha. Kukurydzy uprawiają prawie 70 ha, oprócz tego po 10 ha buraków cukrowych, rzepaku i pszenicy. W gospodarstwie zajmują się tuczem kontraktowym w dwóch chlewniach, łącznie utrzymują 2 tys. świń. Kukurydza niemal w całości idzie na sprzedaż, bo świnie są żywione paszą pełnoporcjową. Jak twierdzi Barciński, zapłacone 70 tys. zł nie załatwia nawet połowy należności, bo wciąż rolnicy czekają na zaległe 160 tys. zł. Drugie pisemne wezwanie do zapłaty pozostało już bez odpowiedzi.

Paweł Barciński rolnik
Paweł Barciński

– Mogli wszystkim wypłacić po równo, np. po 50% i usiąść do poważnej rozmowy, a nie każdego potraktowali inaczej. Przez długie tygodnie nawet nie doszło do żadnego spotkania i rozmowy, jak firma zamierza rozwiązać problem zapłaty. Dla nas takie zachowanie jest żenujące i pokazuje, jak traktują dostawców – denerwuje się Barciński. W całej tej sytuacji cieszy się z tego, że do firmy spod Włocławka sprzedał tylko 30% zbiorów kukurydzy. Akurat w minionym sezonie dywersyfikacja odbiorców wyszła rolnikowi na dobre.

Izby mogą pomóc poszkodowanym

– W naszej izbie w takich sytuacjach wspieramy rolników poradą prawną i pomagamy przygotować wezwania do zapłaty, także przedsądowe wezwania do zapłaty – mówi Ryszard Kierzek, prezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej. Choć firma w Lubieniu Kujawskim leży na terenie woj. kujawsko-pomorskiego, to skala zaległości na tym terenie jest zdecydowanie mniejsza.

Jak przekonuje prezes Kierzek, na Kujawach nie ma roku, by nie było problemów z firmami skupowymi. W takiej sytuacji trzeba działać szybko. Rolnicy mogą się zgłaszać do K-P IR, która pomaga pisać pozwy.
Rolnicy powinni wystąpić o sądowe zabezpieczenie na majątku dłużnika – podkreśla Kierzek. Na Kujawach niezapłacone kwoty dotyczą firm kontrahentów, które prowadziły skup.

– Rolnicy mają dwie możliwości: albo złożą wniosek o upadłość, albo usiądą do stołu z właścicielami firmy skupowej i ustalą warunki spłaty. Tylko właściciel musi chcieć to zrobić – mówi Wiktor Szmulewicz, prezes Mazowieckiej Izby Rolniczej, szef KRIR. Dziwi się, że tak wielu rolników działa na własną rękę i nie angażuje w tej sprawie rolniczego samorządu. Trudno też liczyć na to, że nowo powstały Fundusz Ochrony Rolnictwa, na który obecnie przeznaczono ok. 100 mln zł, wystarczy, by wszystkie takie przypadki w kraju obsłużyć. Wiele firm skupowych w kraju, które dziś mają problemy, wywiązało się z zobowiązań na rzecz rolników i dziś układają się z wierzycielami, przede wszystkim z bankami.

Brak skoordynowanych działań

Rolnicy na spotkaniu z naszą redakcją twierdzą, że tak naprawdę każdy do tej pory sam zajmował się swoimi wierzytelnościami i nie podjęli wspólnych działań w celu konkretnych kroków prawnych w kierunku windykacji należności. Dopiero na koniec maja, kiedy nie było perspektyw na zapłatę, zaczęli się organizować, by wspólnie zawalczyć o swoje pieniądze.

– Ostatecznie pojechaliśmy autokarami na spotkanie z zarządem firmy 24 maja. Było nas około setki. Wtedy usłyszeliśmy, żebyśmy poczekali jeszcze dwa tygodnie, bo sytuacja się klaruje. Usłyszeliśmy, że kukurydza ma pójść na spalarnię i rząd odkupi ją na cele energetyczne. Dostaliśmy zapewnienie, że wszystkim wierzycielom firma zapłaci 100% należności, by nikt nie był stratny – mówi Jarosław Młotkowski.

– Niestety dwa tygodnie później, podczas kolejnego spotkania, zarząd firmy oficjalnie zakomunikował, że pieniędzy nie mają i w zamian możemy zabrać dostarczoną kukurydzę – dodaje. Jednak, kiedy rolnicy zaczęli zgłaszać się po towar, firma zmieniła zdanie. Jak się okazało, towar był zabezpieczeniem wierzytelności w banku i po tym, jak jest zafakturowany, staje się własnością odbiorcy i nie można go było ruszyć.

Zdeterminowani rolnicy 3 lipca blokowali firmę w Lubieniu Kujawskim, pojawiły się też ekipy telewizyjne oraz firmy prawnicze, oferujące rolnikom pomoc. Choć jak przestrzegają przedstawiciele Mazowieckiej Izby Rolniczej, niektóre propozycje prawników dalece odbiegały od stawek rynkowych, co niektórych rolników zniechęciło w ogóle do wejścia na drogę prawną.

– Spółka ma takie zaległości w płaceniu, ale skup się odbywa i cały czas ciężarówki wyjeżdżają z towarem – zaobserwował Barciński podczas protestu. Właściciele firmy wyjaśniają, że robią wszystko, by uratować firmę i szukają możliwości sprzedaży kukurydzy i zamierzają dalej prowadzić działalność, odrobić straty i spłacić rolników – patrz wyjaśnienia w ramce.

Dostał kompensatę, za którą wystawili fakturę

– Od zarządu firmy słyszeliśmy, że są winni rolnikom 40 mln zł i liczą na to, że państwo nas spłaci pieniędzmi z Funduszu Ochrony Rolnictwa, który ma chronić rolników w takiej sytuacji – mówi Barciński. Od przedstawicieli firmy usłyszeli, że spółka musi dalej funkcjonować, boją się, że rolnikom nie zapłacą. Ich zdaniem firma nie ogłosiła upadłości, bo u rolników zaciągnęła klasyczny kredyt kupiecki.

– Byłem na spotkaniu u prezesa, bo musiałem zapłacić za nawozy i chciałem, żeby mi wypłacił chociaż część zaległych pieniędzy za kukurydzę. Jako kompensatę dostałem od nich środki ochrony roślin, miałem nadzieję, że rozliczą to z zaległości, a ja dostałem fakturę do zapłaty – irytuje się Jarosław Młotkowski. – Jak nie zapłacę, to będą windykować, a ja gdzie mam windykować?

Właściciele firmy wyjaśniają

Firma Polmais jest spółką jawną, a jej udziałowcami są Zbigniew Duklas i Adam Karbowski, pełniący funkcję Zarządu spółki. W trakcie telefonicznej rozmowy właściciele przedstawili genezę problemu oraz plany, jak zamierzają spłacić długi.

Prowadzimy skup zbóż i rzepaku, ale to kukurydza jest najważniejszym produktem. Infrastruktura pozwala suszyć 1,5 tys. ton na dobę, w szczycie sezonu przyjmujemy do 5–6 tys. t na dobę. Podobnie jak w innych firmach w kraju, to skup mokrej kukurydzy spowodował ogromny problem – wyjaśniają właściciele. Zapewniają, że w ubiegłym sezonie kupowali wyłącznie kukurydzę od polskich rolników. Zabezpieczeniem skupu i kredytu skupowego były kontrakty po ok. 1450 zł/t wysuszonej kukurydzy.

Firma kupiła powyżej 100 tys. t mokrej kukurydzy. Ceny zaczęły spadać pod koniec żniw, a transakcje na kukurydzę z rękawów – jak informują – są rozłożone w czasie.
– Przy potężnej podaży kukurydzy z Ukrainy ceny zaczęły spadać, na kontrakcie na 10 tys. ton różnica 300 zł/t w cenie oznacza 3 mln zł. Firmy mające takie kontrakty i możliwość kupienia na rynku taniej robią wszystko, by wypowiedzieć kontrakt. W kukurydzy nietrudno znaleźć powód wypowiedzenia, bo na dużym kontrakcie i kilkuset transportach trafią się próbki z podwyższonym poziomem mikotoksyn i nam też firma odbierająca ziarno, używając takiego argumentu, wypowiedziała kontrakt – tłumaczy Karbowski.
I dodaje, że kiedy z każdym kolejnym miesiącem od początku roku ceny zaczęły spadać, mieszalnie pasz i gorzelnie wstrzymały zakupy, czekając na rozwój sytuacji. Coraz trudniej było znaleźć odbiorcę kukurydzy wysuszonej z rękawów. Ma ona lekko pofermentacyjny zapach, ale jest pełnowartościowym towarem na paszę czy do gorzelni. Ich zdaniem kukurydza z Polski została skutecznie wypchnięta przez kukurydzę z Ukrainy z rynku niemieckiego, gdzie przez lata trafiały krajowe nadwyżki. Szukali tam zbytu, ale bezskutecznie.

Jak informują, na ponad 100 tys. ton skupionej kukurydzy, wypowiedziane kontrakty opiewają na ok. 40 tys. t, tyle kukurydzy zostało do sprzedania.

Co dalej z płatnościami?

Na pytanie, kiedy firma ureguluje swoje zobowiązania u rolników, Karbowski i Duklas odpowiadają, że już w styczniu rozmawiali z ministrem rolnictwa, pokazując bezbronność firm skupowych i straty, jakie firmy skupowe poniosły na kukurydzy, nic to nie dało. Z bankiem wierzycielem wynegocjowali, że na podstawie kontraktu na maj będą mogli przed bankiem spłacić rolników.
– Pod koniec kwietnia informowaliśmy rolników, że zapłacimy zaległości, a w maju firma, która miała odebrać kukurydzę, wypowiedziała kontrakt – mówi Karbowski. Ceny były zakontraktowane na 1100 zł/t, a w porcie cena spadła do 920 zł/t. Firma nie odebrała 35 tys. ton.
Straciliśmy rynek zbytu, straciliśmy płynność i zablokowane zostały konta bankowe. Dostawca energii wypowiedział umowę i firma znalazła się pod ścianą. Jedyne wyjście, by nie zbankrutować i spłacić wierzytelności rolnikom, to restrukturyzacja – wyjaśnia Karbowski.

Na początku lipca Polmais – jak wyjaśniają właściciele – uzyskał zgodę banku na restrukturyzację, bank zgodził się też na umorzenie części kredytu. Większość małych rolników ma być spłacona w całości, zaś tam, gdzie w ramach restrukturyzacji dług ma być zredukowany, firma liczy na to, że brakujące kwoty zostaną wypłacone z Funduszu Ochrony Rolnictwa. (Dla przypomnienia FOR został powołany z dniem 1 lipca i jak na razie w skali całego kraju w jego dyspozycji jest kwota 100 mln zł).

Firma zamierza pójść ścieżką przyspieszonego postępowania układowego, pod okiem nadzorcy sądowego.

Albo się poddajemy i idziemy w upadłość, gdzie bank jest zabezpieczonym wierzycielem i wtedy dla rolników nie wystarczy majątku do spłaty, albo walczymy i robimy restrukturyzację ze świadomością, że rolnicy będą musieli dłużej poczekać na pieniądze, ale mamy szansę, by odrobić straty i spłacić nasze długi. Wybraliśmy tę drogę – obiecują Karbowski i Duklas.

Brakuje zorganizowania rolników-wierzycieli

– Obecnie nie wiemy, co z tą sytuacją zrobić. Czy iść do prawnika i wydać kolejne pieniądze? Czy dać sobie spokój? – zastanawia się Marek Smoliński. Poszkodowani przez firmę rolnicy szukali pomocy także u prawnika.

Poszkodowani rolnicy z Mazowsza do dziś nie otrzymali zapłaty za dostarczoną do firmy skupowej kukurydzę. Od lewej: Jarosław Młotkowski, Łukasz Napiórkowski, Marek Smoliński, Jakub i Paweł Barcińscy.
Poszkodowani rolnicy z Mazowsza do dziś nie otrzymali zapłaty za dostarczoną do firmy skupowej kukurydzę. Od lewej: Jarosław Młotkowski, Łukasz Napiórkowski, Marek Smoliński, Jakub i Paweł Barcińscy.

– Za samo zgłoszenie sprawy do prokuratury każdy rolnik miał zapłacić 4 tys. zł, niezależnie od kwoty wierzytelności – dodaje rolnik z Kryska. Nawet biorąc pod uwagę sumy, jakie firma z Lubienia Kujawskiego zalega rolnikom, nie chcą ponosić dodatkowych kosztów.

– Ja już wiem, że wielu rolników z mojej okolicy nic w tej sprawie nie zrobi, bo boją się, że i tak nie uda im się odzyskać pieniędzy, a tylko wtopią kolejne. Moim zdaniem, zaniechają to tacy, którym firma zalega 20–50 tys. zł – przekonuje Młotkowski. Dla niego niezapłacone 290 tys. zł to zatrzymanie rozwoju gospodarstwa, a może się okazać, że w tym roku przy obecnych cenach trudno będzie pokryć wysokie nakłady na produkcję i zabraknie kasy na pokrycie zobowiązań. Ale dla niektórych może to oznaczać wręcz zagrożenie egzystencji gospodarstwa.

Jednak restrukturyzacja

Już po naszej rozmowie z rolnikami okazało się, że firma Polmais rozpoczęła proces restrukturyzacji i postępowanie ugodowe. W ramach postępowania o zatwierdzeniu układu, firma zamierza spotkać się w najbliższych dniach z wierzycielami i określić zasady spłaty zobowiązań. Właściciele firmy Polmais w rozmowie z naszą redakcją podkreślają, że w procesie restrukturyzacji zależy im na pokryciu zobowiązań u rolników i na odbudowie zaufania. Informują też, że bank zgodził się na restrukturyzację i rozłożenie spłaty na 5 lat. Przekonują też, że postępowanie układowe pozwoli na to, by rolnicy byli objęci wsparciem z Funduszu Ochrony Rolnictwa.

Może się jednak okazać – i to jest zła wiadomość dla wielu rolników – że mogą otrzymać tylko część pieniędzy, jak to w żargonie prawniczym brzmi „wierzytelność zredukowana”.

Co do wsparcia z FOR, rolnicy muszą bardzo skrupulatnie śledzić rozporządzenia wykonawcze, które definiują, kto może być uprawniony do wsparcia. W KOWR uzyskaliśmy informację, że aby rolnik mógł zostać objęty wsparciem FOR, będzie musiał dowieść, że dołożył wszelkich starań, by odzyskać swoje należności.

Dziwi tylko fakt, że skoro sprawa niezapłaconych faktur dotyczy tak wielu rolników, to nie zadbali wspólnie o to, by zaangażować prawnika, który by ich reprezentował. Nawet teraz w postępowaniu układowym i powiązaniu spłaty zobowiązań z FOR, konieczne jest pilnowanie każdego zapisu, by nie popełnić błędu i nie wykluczyć swojego gospodarstwa z powodu niewłaściwych zapisów, zgód, czy błędnych kroków. Tego rolnicy sami często nie są w stanie zabezpieczyć.

Porada prawnika: Trzeba działać szybko i konsekwentnie

Odbiorca kukurydzy został objęty restrukturyzacją, co można wyczytać z Krajowego Rejestru Zadłużonych na dzień 21 lipca. Zatem kierowanie pozwów i egzekucji przeciwko spółce jest obecnie niemożliwe. Z drugiej strony istnieje szansa, że rolnicy otrzymają przynajmniej część należności. Jak wynika z reportażu, spółka nabyła od producentów duże ilości kukurydzy, których zagospodarowanie wymaga zaplecza, kanałów dystrybucji, dobrej organizacji oraz środków na zapłatę.

Nie wiemy, na jak długie terminy płatności zgodzili się rolnicy, sprzedając kukurydzę, możemy jednak przypuszczać, że przyjmując kolejne transporty, spółka miała już wymagalne zobowiązania wobec producentów, którzy oddali swój towar wcześniej, z których się nie wywiązywała. Gdyby tak było, każdy kupujący narażałby się na odpowiedzialność karną za oszustwo (art. 286 Kodeksu karnego). Znając sytuację spółki i doświadczenia rolników można ocenić, że reakcja rolników na przedłużające się spłaty i kolejne niespełnione obietnice była spóźniona i mało stanowcza.

Rolnicy sprzedający wiele partii kukurydzy powinni pierwsze wezwania do zapłaty kierować do nabywcy już po kilku dniach od upływu terminu zapłaty. Również na tym etapie sprawy dobrze jest zasięgnąć porady adwokata w sprawie dalszych kroków, w tym możliwości skierowania sprawy do sądu i zabezpieczenia na istniejącym jeszcze majątku dłużnika.

Warto też szukać innych wierzycieli w Internecie, pytać o nich w izbie rolniczej czy w terenie i nawiązać z nimi kontakt w celu stworzenia grupy. Stworzenie grupy i wynajęcie prawnika pozwala obniżyć koszty.

Generalnie, nawet w przypadku niewielkich zaległości, trzeba dłużnika ponaglać wezwaniami do zapłaty, kontaktować się z nim i domagać zapłaty, bowiem bezczynność nie doprowadzi do odzyskania pieniędzy.

adw. Mikołaj Pomin
adw. Mikołaj Pomin

dm, kb
fot. Bujoczek, Mulak

autor Karol Bujoczek

Karol Bujoczek

<p>Redaktor Naczelny „top agrar Polska”, specjalista w zakresie rolnictwa, polityki rolnej i ekonomiki gospodarstw</p>

przeczytaj inne artykuły tego autora
autor Dominika Mulak

Dominika Mulak

<p>redaktor top agrar Polska i portalu topagrar.pl</p>

przeczytaj inne artykuły tego autora
r e k l a m a
r e k l a m a

Przeczytaj także

Zarządzanie

Nie otrzymałeś zapłaty za płody rolne? Zgłoś się po rekompensatę z Funduszu Ochrony Rolnictwa [WZÓR WNIOSKU]

W ostatnich latach rolnicy coraz częściej skarżą się na działających na rynku nieuczciwych handlowców, którzy mocno opóźniają zapłatę za kupione płody rolne albo nie płaca za nie wcale.  Teraz odzyskanie należnych płatności przez gospodarzy będzie możliwe za sprawą rekompensat z Funduszu Ochrony Rolnictwa. Pierwszy nabór wniosków o tę formę pomocy rozpoczyna się 1 sierpnia br. 

czytaj więcej
Aktualności branżowe

Po wycofaniu Rosji z umowy zbożowej Chiny zyskały nowego dostawce kukurydzy. Kto stał się nowym partnerem na chińskim rynku?

Rosja wycofała się z umowy zbożowej, która umożliwiała między innymi eksport zboża z Ukrainy do Chin. Doprowadziło to do pewnych zmian w pozycji liderów na chińskim rynku zbóż. Kto stał się głównym dostawcą kukurydzy?

czytaj więcej
Dopłaty, PROW i VAT

Dopłaty do mokrej kukurydzy dla firm skupowych – szczegóły i stawki pomocy

Premier właśnie podpisał rozporządzenie, które wprowadza sześć istotnych zmian w zasadach udzielania pomocy dla rolników, zarówno tych zajmujących się produkcją roślinną jak i zwierzęcą (dopłaty do nawozów, pszenicy i gryki, pożyczki dla producentów świń i objęcie dopłatą do utylizacją koni). W pakiecie także m.in. 240 mln zł dla firm skupujących kukurydzę. Zobacz zasady ubiegania się o pomoc! 

czytaj więcej

Najważniejsze tematy

r e k l a m a
Pytania i regulaminy
Kategorie
Produkty Agrarsklep
Przydatne linki
Social Media

Polskie Wydawnictwo Rolnicze Sp. z o.o., ul. Metalowa 5, 60-118 Poznań. Akta rejestrowe przechowywane w Sądzie Rejonowym Poznań - Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu, VIII Wydziale Gospodarczym, KRS 0000101146, NIP 7780164903, REGON 630175513, kapitał zakładowy: 1.000.000 PLN.

Wszystkie prezentowane w ramach niniejszego portalu treści są własnością Polskiego Wydawnictwa Rolniczego Sp. z o.o., są zastrzeżone i chronione prawem autorskim, kopiowanie i dalsze rozpowszechnianie treści jest zabronione. (art. 25 ust. 1 pkt 1b ustawy z 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych)