Z artykułu dowiesz się
- Dynia w roli głównej
- Gospodarują od trzech pokoleń
- Punkt zwrotny: Święto Dyni
- Zagroda edukacyjna
- Dynia jest trudna w obróbce
- Ukierunkowali nas klienci
Z artykułu dowiesz się
Gdy docieram do Olszan, jest piątkowe popołudnie. Dokładnie o piętnastej pani Joanna otwiera sklepik. To, co zastaję we wnętrzu dosłownie przyprawia o zawrót głowy. Półki wprost uginają się od wypieków, potraw i przetworów z dyni. W ofercie jest kilka rodzajów chleba, ciasta, drożdżówki, słone przekąski, pasztety, chutneye, dżemy, olej z pestek, wszystko z dynią w roli głównej. 300 ml słoik dżemu kosztuje 20 zł. Na miejscu można też spróbować pysznej dyniowej zupy, pierogów i pizzy z mąki dyniowej. Trudno na rynku znaleźć tak szeroki asortyment dyniowych specjałów. Nic dziwnego, że w sklepiku jest kolejka klientów, którzy w poszukiwaniu zdrowych, smacznych i świeżych produktów prosto od rolnika przyjeżdżają tu z całego województwa.
Początki gospodarstwa sięgają 1945 roku, kiedy rodzina Staraków przyjechała do Olszan spod Lwowa. Pani Joanna z mężem są trzecim pokoleniem, które prowadzi i rozwija gospodarstwo. Obecnie na 40 ha uprawiana jest pszenica, buraki, rzepak, ostropest, słonecznik oraz ok. 8 odmian dyni, m.in. bambino, hokkaido, piżmowa, halloween.
- Siejemy dynię w maju – mówi pan Michał. - Nie stosujemy żadnej chemii. Chociaż czasem borykamy się z trudnościami, pielimy wyłącznie mechanicznie i ręcznie. Plony dyni, której zbiór przypada głównie na wrzesień i październik, to ok. 20 ton. Początkowo dynia była obierana i krojona - sprzedawaliśmy ja na Zachód, jednak rosnące koszty transportu i pracy zmusiły nas do zmian.
- Asia zawsze miała niesamowite wyczucie smaku i talent kulinarny. Przetwory i dania, które przyrządzała dla rodziny i znajomych znikały w mig – opowiada pan Michał. Punktem zwrotnym okazało się Święto Dyni w miejscowości Wierzbna, gdzie rolniczka po raz pierwszy wystawiła swoje dyniowe produkty.
– Zainteresowanie przerosło nasze oczekiwania – wspomina pani Joanna. Od 2019 r., kiedy państwo Starakowie zarejestrowali rolniczy handel detaliczny, zaczęli regularnie pojawiać się na bazarach ze zdrową żywnością, w Świdnicy, Jeleniej Górze, Dzierżoniowie, a nawet Zielonej Górze.
– Co raz więcej ludzi zaczęło do nas przyjeżdżać – mówi pani Asia. - Wyremontowaliśmy budynek gospodarczy i tak powstała mała kuchnia. Na ganku mąż zrobił półki, żeby było gdzie ustawiać przetwory. Ale największy boom na nasze produkty zaczął się, kiedy wybuchła pandemia. Chcieliśmy zamknąć sklepik, ale wtedy rozdzwoniły się telefony. W końcu przed bramą ustawiliśmy namiot, a uliczka bywała dosłownie zakorkowana. Państwo Starakowie oferują również produkty od innych lokalnych rolników - taką wymianę umożliwia rolniczy handel detaliczny.
Wraz z rosnącą liczbą zapytań o możliwość zjedzenia czegoś na miejscu, gospodarze zaczęli remontować dwa kolejne pomieszczenia – kiedyś znajdowały się tu chlewnia, garaże, spichlerz zbożowy - a kiedy to także okazało się za mało - kolejne trzy. Ostatnie zostało oddane wiosną tego roku. W osobnym budynku urządzono kuchnię gospodarczą i tłocznię oleju.
Dziś Dyniowy Zakątek urzeka pięknymi, starannie zaprojektowanymi przez pana Michała wnętrzami. Ściany z czerwonej cegły, drewniane półki i podłogi tworzą klimat niczym w starej spiżarni, a całości dopełnia duży piec chlebowy.
Od 2020 r., kiedy powstała zagroda edukacyjna, na warsztaty do państwa Staraków przyjeżdżają grupy zorganizowane. Można też tutaj zorganizować przyjęcie prywatne, na przykład urodziny czy jubileusz.
Wszystkie receptury są autorstwa pani Asi.
– Dynia jest bardzo trudna w obróbce – mówi rolniczka – trzeba wiedzieć z czym można ją połączyć i jaki efekt otrzymamy. Do pracy zaangażowana jest cała rodzina: mama i siostra pana Michała oraz Ola - najstarsza córka gospodarzy. Pani Asia przez cały tydzień przygotowuje do późna słoiki i potrawy, żeby na piątek wszystko w sklepiku było gotowe. Gospodarz też nie narzeka na brak zajęć, jego domeną jest uprawa oraz tłoczenie oleju.
Dyniowy biznes państwa Staraków cały czas się rozwija.
– To klienci nas ukierunkowali – mówi pan Michał. - Dzięki nim rozwinęliśmy skrzydła. Tej jesieni po raz pierwszy zbieramy słonecznik na olej, w przyszłym roku może zasiejemy czarnuszkę. Najwięcej satysfakcji mamy z tego, że ludziom nasze produkty smakują i że do nas wracają. Bardzo nas też cieszą nagrody, jakie otrzymaliśmy w konkursach gminnych oraz ogólnopolskich, na przykład I miejsce w konkursie Farmer Roku.
Katarzyna Sierszeńska
Najważniejsze tematy