Aplikacja suszowa – jak wysłać wniosek i nie zwariować? [FELIETON]
W zasadzie tytułowe pytanie „Jak wysłać wniosek suszowy i nie zwariować” pozostaje tym z kategorii pytań retorycznych. Bo o ile pierwsza część pytania jest w teorii bardzo dobrze wszystkim znana, o tyle druga część w dużej mierze zależy od kaprysu samej aplikacji i poziomu stalowych nerwów rolnika.
Jak wysłać wniosek suszowy? Niby żadna filozofia. Tak samo jak w zeszłym roku oraz dwa lata temu. Aplikacja suszowa towarzyszy nam bowiem już od pewnego czasu. Jednak, już od samego początku wzbudzała wiele kontrowersji, głównie z uwagi na to że, zmusiła rolników do założenia Profilu Zaufanego. Część producentów rolnych ze starszej generacji mocno oponowała przeciwko takiej formie zgłaszania suszy na własnych polach. Nic dziwnego, aplikacja dostarczyła kolejnych loginów i haseł do zapamiętania, a obietnica łatwego „przejścia” przez wniosek okazała się mrzonką.
W teorii mamy możliwość „zaczytania” do aplikacji suszowej naszych działek z aplikacji eWniosekPlus oraz danych z IRZ. W praktyce jednak na tym zdaniu plusy działania aplikacji się kończą i tym samym możemy płynnie przejść do próby odpowiedzi na drugą część tytułowego pytania – jak nie zwariować wysyłając wniosek o szacowanie strat suszowych?
Odpowiedz brzmi – nie wiem. Wiem, za to, że technik na próbę przejścia gehenny związanej z aplikacją suszową jest kilka. Niektórzy rolnicy (oraz doradcy) już od pierwszych dni funkcjonowania aplikacji, z uporem maniaka odświeżają witrynę internetową i próbują w ten sposób oszukać system. Być może w myśl zasady: „Zrób dziś co masz zrobić jutro”, starają się mieć „z głowy” to co nieuniknione. Czy tym samym zapewnili sobie mniejszy stres i mniej siwych włosów na głowie? Wątpię. Jedno jest jednak pewne. Mają to już za sobą. Szczęściarze!
Druga grupa rolników to tacy, którzy czekają do ostatniej chwili z nadzieją, że błędy w aplikacji (które nomen omen nie zostały naprawione przez ostatnie trzy lata) zostaną naprawione właśnie w ostatnim tygodniu kampanii wysyłania wniosków. Niektórzy mogą się w takim działaniu doszukiwać naiwności. W mojej opinii jest to natomiast pokaz niepoprawnego romantyzmu i ogromnego mandatu zaufania do obojętnego i okrutnego systemu informatycznego.
Mimo różnego podejścia do tematu, jest jedna rzecz, która łączy tych wszystkich producentów – ich emocje związane z corocznym wysyłaniem wniosku o oszacowanie strat w uprawach rolnych są definitywnie negatywne. Trzymanie kciuków za działanie aplikacji i tęskne spojrzenia w kierunku „mielącego” temat kółeczka wydają się nie mieć końca.
Felieton napisany w ramach cyklu "Księgowa Rolnika sedna sprawy dotyka"
Agata Stachowiak
Najważniejsze tematy