r e k l a m a
Partnerzy portalu
Mieszkanie w bloku zamienili na gospodarstwo mleczne
27.04.2021
Po 12 latach pracy w delegacji jako operator maszyn ciężkich, w tym koparek i walców drogowych, Piotr Karolak postanowił powrócić na wieś. W tej decyzji w pełni poparła go żona Małgorzata.
Wrócili na wieś prowadzić mleczne gospodarstwo
Oboje wychowali się na wsi i od najmłodszych lat pomagali w rodzinnych gospodarstwach rolnych więc produkcja mleka, na jaką się zdecydowali, nie była im zupełnie obca. Nieoceniona była i nadal jest pomoc Krystyny Ulatowskiej – mamy pani Małgorzaty. Jednak małżonkowie nie mieli łatwego startu, gdyż oboje nie mogli skorzystać z premii dla młodego rolnika.
r e k l a m a
– Zarówno mój tata, jak i żony zmarli, gdy byliśmy dziećmi i już od tamtego momentu posiadaliśmy ziemię na własność, dlatego nie mogliśmy ubiegać się o premię dla młodego rolnika, która bardzo by nam się przydała na początku budowania stada mlecznego. Nie skorzystaliśmy też z PROW-u, gdyż brakowało nam punktów z tytułu braku wykształcenia rolniczego. Z kolei dopłaty bezpośrednie w całości poszły na zakup kwot mlecznych, bo to właśnie w czasie obowiązywania limitów najbardziej zwiększyliśmy produkcję białego surowca – wyjaśnił Piotr Karolak dodając, że pomimo tych przeciwności osiągnęli produkcję przekraczającą 500 tys. litrów mleka rocznie, co sprawia, że są drugimi pod względem wielkości dostawcami Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Głuchowie. Zaś średnia wydajność od krowy liczona z oceny to 10 800 kg mleka, co stawia hodowców z Borówka w czołówce powiatu łowickiego.
Bez ciągników z bajerami
Brak wsparcia funduszami unijnymi sprawił, że Karolakowie nie posiadają nowych, drogich ciągników z „bajerami”, tylko maszyny najbardziej potrzebne w mlecznym gospodarstwie, które pracują każdego dnia. Często kupowane jako używane ze środków własnych.
– Zamiast nowych ciągników, które często są szpanem przed sąsiadami, lepsze są urządzenia i maszyny, które powodują, że mamy mniej pracy fizycznej. Zatem w miarę możliwości postawiliśmy na wygodę, montując zgarniacze obornika i dojarkę przewodową, a także zakupując paszowóz oraz ładowarkę teleskopową – powiedział Piotr Karolak.
Dojarka przewodowa Westfalia na początku miała 5 aparatów udojowych, z czasem rolnicy dokupili kolejne 5. Przy 10 profesjonalnych aparatach udojowych posiadających także funkcję masażu, dój trwa naprawdę szybko, a jak przyznaje Małgorzata Karolak, trzeba być dobrym sprinterem, aby nadążyć przekładać aparaty udojowe, gdy jest ich aż tak dużo. Wszak długa uwięziówka to nie krótka hala udojowa.
– Świetnym zakupem okazał się paszowóz Alimamix Evolution o pojemności 10 m3, który pracuje u nas już 7 lat bez żadnej awarii, a pracuje intensywnie, gdyż codziennie sporządzamy dwa oddzielne TMR-y, jeden dla krów, a drugi dla jałówek – stwierdził Piotr Karolak.
- Paszowóz Alimamix Evolution posiada tylny, obustronny wysyp
- Krowy korzystają z obory uwięziowej
Oprócz kiszonki z kukurydzy, podstawową paszą w dawce TMR dla krów jest kiszonka z lucerny, z kolei w dawce dla jałówek dominuje sianokiszonka z trwałych użytków zielonych.
Jałownik wygodny dla wszystkich
Priorytetem dla hodowców była budowa jałownika, do którego można wjechać ładowarką oraz paszowozem, co udało się przed trzema laty. Od tej pory jałówki chodzą luzem pogrupowane wiekowo w obszernych kojcach ścielonych słomą.
– Jałownik dość tani, bo w formie wiaty i wybudowany we własnym zakresie, okazał się bardzo funkcjonalny. Jest wygodny zarówno dla jałówek, które uwolniliśmy z uwięzi, jak i dla nas, bo pracę fizyczną przy młodzieży hodowlanej ograniczyliśmy do minimum. Przy jałowniku powstały obszerne i wybetonowane okólniki, na które jałówki wychodzą, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Ponadto okólniki są niezastąpione, gdy w jałowniku usuwamy obornik i ścielimy za pomocą ładowarki. Wtedy wszystkie jałówki przeganiamy na okólniki i możemy pracować w spokojnych oraz bezpiecznych warunkach – powiedział Piotr Karolak dodając, że w gospodarstwie pracuje sam z żoną i teściową, gdyż zatrudnienie sumiennego pracownika przy krowach mlecznych, na którego można liczyć każdego dnia, jest wręcz niemożliwe.
- Małgorzata i Piotr Karolakowie mają dwoje dzieci: Adriana i Maję. Wspomagani przez mamę Krystynę Ulatowską, gospodarują na 21 ha własnych i 30 ha dzierżawy we wsi Borówek (pow. łowicki, gm. Bielawy). Uprawiają 30 ha kukurydzy (25 ha na kiszonkę i 5 ha na ziarno), 8 ha lucerny, 6 pszenżyta i 7 ha łąk. Utrzymują 125 sztuk bydła, w tym 60 krów. Mleko dostarczają do Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Głuchowie w ilości ponad 500 tys. l rocznie. Stado od samego początku, czyli od 10 lat, objęte jest oceną użytkowości mlecznej. Obecna średnia wydajność od krowy wynosi 10 800 kg mleka.
Uczyli się na montbeliardach
Co ciekawe, pierwszymi krowami Małgorzaty i Piotra Karolaków były montbeliardy, rasa mniej wymagająca od czystorasowych hf-ów pod względem żywieniowym oraz o wyższej zdrowotności, w związku z czym okazała się idealną na pierwszy etap będący właściwie nauką nowej profesji. Sami hodowcy uważają, że gdyby od razu zaczynali od hf-ów, to mogliby nie podołać tak wymagającemu bydłu nie mając doświadczenia w hodowli, co na starcie zraziłoby ich do produkcji mleka.
– Montbeliardy jak każda rasa maja swoje wady i zalety. Na pewno są bardziej długowieczne i zdrowsze od hf-ów, tzn. rzadziej zdarzają się im schorzenia metaboliczne, ponadto nigdy nie miały problemów z wysokim poziomem komórek somatycznych w mleku. Mają łatwe wycielenia, niestety bardzo często w następstwie wycieleń wypadają im macice. Zdarzało się to wręcz nagminnie. Dziś w zasadzie mamy głównie bydło rasy hf lub mieszańcze tej rasy. Hf-y dają więcej mleka, co nie oznacza, że montbeliardy nie są rasą wydajną, wręcz przeciwnie. Jeszcze dwa lata temu mieliśmy krowę, która osiągnęła najwyższą wydajność mleczną wśród krów rasy montbeliarde w woj. łódzkim z wynikiem 13 600 kg mleka w laktacji – podkreśliła Małgorzata Karolak.
Aktywni działacze AgroUnii
Studnia głębinowa oraz fotowoltaika to kolejne rozwiązania potrzebne w gospodarstwie naszych rozmówców, ale oni sami podkreślają, że zanim wykonają nowe inwestycje, dwa razy się zastanowią, gdyż pierwszym mocnym sygnałem ostrzegawczym była „Piątka dla zwierząt”.
– „Piątka dla zwierząt” dała nam dużo do myślenia. Tak naprawdę nie wiemy, czy będziemy mogli utrzymywać krowy na uwięzi. Za ile lat wejdą te zmiany i ile gospodarstw będzie musiało zakończyć w związku z tym produkcję – to wielka niewiadoma. Jednak te zmiany prędzej czy później wejdą, co pokazuje sytuacja z takich krajów, jak np. Dania. To jest nieuchronne, ale powinno odbyć się w cywilizowany sposób z wyznaczonymi długofalowymi terminami realizacji, tak aby każdy mógł przestawić się na system wolnostanowiskowy lub dociągnąć do emerytury – podkreślił Piotr Karolak dodając, że sam jest członkiem AgroUnii i mocno angażował się w protesty przeciwko „Piątce dla zwierząt”.
- Nowy wolnostanowiskowy jałownik znacznie skrócił czas, jaki hodowcy muszą poświęcić na obsługę młodzieży hodowlanej
– W ramach AgroUnii stworzyliśmy bardzo zgraną grupę kilkudziesięciu rolników, głównie mleczarzy z terenu kilku gmin leżących w trzech sąsiednich powiatach: łowickim, zgierskim i kutnowskim. Na tych kolegach zawsze można polegać, tak było też w przypadku protestów przeciwko „Piątce dla zwierząt”. Duże podziękowania należą się też naszym bliskim, którzy nas zastępują w gospodarstwach, gdy my działamy w obronie polskiego rolnika – zakończył Piotr Karolak.
Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski
Zdjęcia: Andrzej Rutkowski
Masz pytania?
Zadaj pytanie redakcjir e k l a m a
r e k l a m a
Najważniejsze tematy
r e k l a m a