- jakie są notowania rzepaku i pszenicy ma Matifie?
- co powoduje, że kursy rzepaku się odbiły?
- czy sprzedawać rzepak?
- jakie są słabe strony okrągłego stołu ?
- dlaczego notowania pszenicy na Matifie się odbiły?
- co może zdarzyć się dalej?
- jaki wpływ na rynek może mieć polskie porozumienie?
- co wpływa na uspokojenie kursu złotego?
Rzepak odbił się na chwilę?
Szkiełko i oko – komentarz naszego eksperta:Ku sporemu zaskoczeniu rzepak w tym tygodniu przez chwilę doskoczył nawet do 480 €/t! Jednak wczoraj szybko się schłodził i mamy 30-eurowy, też ładny tygodniowy zysk. Przyczyniły się do tego wzrosty cen ropy naftowej i innych alternatywnych do oleju rzepakowego komponentów biopaliwowych, a także informacje o kolejnych dużych redukcjach zbiorów soi w Argentynie. Rynki, które początkowo gorączkowo na te doniesienia zareagowały, dość chłodno zaczęły się jednak podliczać i stwierdziły, że większych szans na podwyżki raczej nie ma przynajmniej do czasu, aż USDA potwierdzi rożne doniesienia o argentyńskich zbiorach i nie skompensuje ich np. ilościami płynącymi z USA.
|
W naszej strefie handlu na bilans samego rzepaku i postrzeganie tak istotnego jego źródła, jakim jest Ukraina, zwłaszcza na start kolejnego sezonu wpływać mogą nastroje w krajach ościennych, głównie w Polsce i Rumunii, gdzie narasta niechęć do surowców z Ukrainy. Włoski strajk powodowany przez kontrole jakości na granicach może doprowadzić do sporych utrudnień w dostawach i samo to może spowodować drgnięcie cen na nowe zbiory, a przetwórcy będą chcieć wracać do wyższych baz w stosunku do Matifu. Jednak i oni pomni dużych spadków notowań w tym sezonie, do zakupów na dłuższy okres nie sądzę by się skusili, dlatego właściciele rzepaku, którzy nie podejdą do handlu w okresie odbicia, mogą się potem srogo zawieźć. Wszakże już dziś najwięksi przetwórcy kupują na maj i na czerwiec
Pszenica – protesty u nas i wojna w handlu?
Szkiełko i oko – komentarz naszego eksperta:
Mimo wielu obaw, na szczęście z okrągłego stołu nie udało się zrobić przedwyborczego festiwalu obietnic, bo zwyczajnie uczestnicy spotkania do tego nie dopuścili.
Jednak kształtu się nie czepiajmy, bo o ile prostokątny czy kwadratowy wielu osobom mógłby się kojarzyć z większą liczbą narożników, a może kantów, to z kolei gdyby był choćby owalny moglibyśmy myśleć, że ktoś z organizatorów spotkania chce sobie z jego uczestników zrobić…, przychodzi mi na myśl atrybut wigilijnego stołu.
Znajdziemy tak jednak wiele obietnic, które nie mają szans na szybką realizację, jak choćby poprawę infrastruktury, którą szybko jeden ze znajomych handlowców ochrzcił mianem „Silosik +”. Bo rzeczywiście z całej masy zagadnień logistycznych i portowych, realnie znajdują się jedynie dopłaty do budowy silosów zbożowych (bo te przecież w unijnych programach się zmieszczą) oraz budowa silosów i magazynów zbożowych bez pozwolenia na budowę, co w połączeniu z kredytem preferencyjnym może być ciekawym rozwiązaniem. Tyle, że firmy budujące takie magazyny zbyt wielu wolnych terminów szybko nie znajdą, a usługa ekspresowa kosztować musi więcej. I tak skojarzenie do rosnącej inflacji spowodowanej osławionym „500+” nabierze nowego wymiaru, w postaci błyskawicznie drożejących silosów. Zapewne firmy już zacierają ręce.
Ograniczenia w imporcie, które mają spowodować dłuższe i bardziej dokładne kontrole na granicy? Brawo! Tylko jak to długo wytrzyma, czy dobre sąsiedztwo, które w swych ekstremach przeradza się teraz w niechęć, musi być niesione na naszych polskich barkach? Czy będąc w UE musimy na sobie skupiać cięgi, które będą płynąć z pogrążonej wojną Ukrainy? A gdzie nasza dyplomacja, gdzie nasz Komisarz? To już Unia nie może niczego dobrego postanowić, żeby chronić nas, a więc i unijny rynek? No właśnie, najpierw na Unię jedziemy, a potem potrzebujemy wsparcia. Nie da się kopać po kostkach, przy każdej okazji i być szanowanym i lubianym w gronie. Po owocach poznacie, nie po słowach...
Rynki międzynarodowe, a więc i giełdy na to wszystko patrzą, analizują i zastanawiają się jak w takiej sytuacji zachowa się międzynarodowy handel. Mam obawy, że pomimo przyhamowania granic, w świat pójdzie informacja, że Polska na gwałtu rety chce sprzedać/wywieźć swoją pszenicę i to może jeszcze podołować giełdami. Tak było z węglem, gdy rząd głośno mówił, że chce kupić miliony ton, wtedy eksporterzy węgla ceny podnieśli i zaczęli sprzedawać nam szajs. Teraz pojawi się okazja dla światowych importerów zbóż na tańsze zakupy. Biznes nie lubi jak się głośno krzyczy, sprzedam, bo muszę!
A przecież ostatnie podwyżki na giełdach zawdzięczamy wręcz odwrotnym informacjom. Wystarczyło, że Putin zagroził, że wycofuje swoją pszenicę z handlu, bo taniej niż 275 dolarów jej nie sprzeda i notowania podskoczyły. W handlu międzynarodowym szykuje się wojna na całego, bo już największe koncerny zapowiedziały, że rosyjskiej pszenicy od 1 lipca kupować nie będą. Na to Rosja w odpowiedzi zagroziła nacjonalizacją ich zbudowanych tam zakładów i terminali portowych. To wszystko doprowadziło do większego niepokoju na zbożowym rynku i pszenica podskoczyła.
Giełda jednak nie stoi w miejscu i szybko koryguje większe wzrosty, nasze działania muszą być szybkie i sprawne, a na to się niestety nie zanosi. Mam obawy, że czekają nas jeszcze większe emocje, chociaż już obietnica dopłat do eksportu wprowadziła lekkie zamieszanie w głowach przetwórców i tylko dodatkową moją wątpliwość budzi fakt, dlaczego tylko bierzemy pod uwagę porty, przecież i drogą kołową i kolejową możemy sporo wywieźć. To mogłoby tylko wesprzeć działania handlowców w odciążeniu nawisu tegorocznego krajowego bilansu zbożowego. Bez wycofania sporej partii zbóż z rynku zapomnijmy raczej o poprawie sytuacji z cenami zbóż. Z całej tej awantury jest jedno pocieszenie, dopłaty do transportu do portów spowodują, że ceny w kraju zaczną się wyrównywać, bo rolnicy z bardziej odległych od portów terenów dostaną większą rekompensatę.
Złoty uspokojony przez mniejszą inflację
Szkiełko i oko – komentarz naszego eksperta:
Ostatnie dni dla polskiego złotego były dość spokojne. Rynki walutowe oczekiwały na dzisiejsze wstępne podsumowanie marcowej inflacji, które miał ogłosić GUS.
Eksperci oczekiwali rozpoczęcie procesu hamowania wzrostów cen i tak się stało. GUS w pierwszych szacunkach inflację w marcu oszacował na 16,2%, w odniesieniu do 18,4% w lutym. Według naszych statystyków w miesiąc ceny wrosły „zaledwie” o 1,1 %.
W najbliższych dniach spokojne wody giełdowych kursów może nieco wzburzyć fakt, że wcześniej analitycy oczekiwali marcowej inflacji na poziomie 15,9%. Zobaczymy, czy ta w gruncie rzeczy niewielka różnica coś na rynkach walutowych zmieni, jak na razie dziś złoty od rana zaczyna się umacniać do 4,67 zł/euro.
Komentarz z poprzedniego tygodnia znajdziesz tutaj!
Juliusz Urban