- jakie są notowania rzepaku na Matifie?
- czy ceny rzepaku już osiągnęły dno?
- ile może kosztować rzepak w żniwa?
- jakie są na notowania pszenicy na Matifie?
- ile pszenica jeszcze może stanieć?
- dlaczego nie powinno się dopłatami korygować decyzji rynkowych?
- czy to już koniec z umacnianiem się złotego?
Rzepak, czy to już było dno?
Szkiełko i oko – komentarz naszego eksperta:Kursy rzepaku, po kolejnej sekwencji obniżek na razie tylko na chwilę spadły poniżej 400 €/t. Tym samym rzepak ze zbiorów 2022 r, przybił sobie piątkę ze swoim starszym bratem z sezonu 2020/21, bo to właśnie na początku listopada 2020 r. kursy rzepaku pierwszy raz o dawna zaczęły przeskakiwać nieprzekraczalną granicę 400 €/t. Czym się to potem skończyło? Dobrze wiemy, bo nawet dwukrotną podwyżką kursów, przecież 9 stycznia 2022 r. rzepak na Matifie wystrzelił do 828 €/t. No ale teraz zejdźmy na ziemię, bo każda rakieta kiedyś spada i obecnie tylko musimy zastanowić się jak głęboko się wbije rąbiąc o rynkową glebę.
|
Wydaje się, że przy tak dobrym mniemaniu ekspertów o światowej produkcji oleistych w sezonie 2023/24, rzepak nie ma zbyt wielu szans na utrzymanie się powyżej poziomu 400 €/t, co więcej, gdybyśmy doszukiwali się analogii w sezonie 2020/21, to i 375 euro może nam się przydarzyć. Wiem, że to nie brzmi zbyt dobrze, ale uwierzcie mi, zastanawiam się obecnie tylko nad tym, czy te 375 €/t, to będzie już koniec. Najważniejszymi składnikami w całym rzepakowym pasztecie są obecnie ruszające już dosłownie za chwilę żniwa w Rumunii, i pierwszy rzepak, na który tym razem w UE nikt zdaje się nie czekać.
Potem już pójdzie szybko, ruszą kolejne kraje i tam też rolnicy przyzwyczajeni do tego, że po prostu koszą i jadą sprzedać, spotkają się ze spokojnie reagującymi przetwórcami, którzy będą chcieli limitować większe jednorazowe zakupy. Wydaje się, że tegorocznego rzepaku nikt w olejarniach nie przywita kwiatami, a zwłaszcza jakimiś bonusami, więc ewentualnym mechanizmom chcącym podwyższać cenę będzie brakować siły. Jak jeszcze do tego doszłoby słabsze, niż przecież dość wyśrubowane w bieżącym sezonie zaolejenie, to mamy więcej sił ściągających ceny jeszcze poniżej obecnego dna, niż je dźwigających powyżej tafli.
Pszenica wciąż jeszcze może spaść
Szkiełko i oko – komentarz naszego eksperta:
Pszenica, tanieje i też podobnie jak rzepak zbliża się do magicznej granicy, tyle, że dla pszenicy znaczyłoby to 200€/t. Niestety nie jest to niemożliwe za chwilę żniwa, a UE zbierając pszenicy więcej niż w obecnym sezonie, więcej tez będzie musiała wyeksportować. O tym wiedzą też importerzy, a to już prosta droga do nacisków na obniżki. Przecież globalny rynek działa dokładnie tak jak rynek krajowy, tylko na większą skalę. No podobnie, może tylko poza dopłatami.
No właśnie o dopłatach, bo jeśli o podobieństwach mowa to Egipcjanie i Arabowie nie gęsi i swój rozum mają... Oni też czytają nie tylko Księgi, ale też newsy z Europy i obserwują bacznie, po ile taniej polski rolnik może sprzedać, dzięki sztucznej interwencji dopłat do sprzedaży zbóż. To tak jak z węglem, jeśli padło publicznie, że mamy kupić ogromne ilości, to sprzedający węgiel podnieśli ceny i spokojnie czekali kiedy do nich przyjdziemy. Jeszcze głośniej krzyczmy o dopłatach i o tym ile musimy szybko sprzedać, to wszystkich dopłat zabraknie, by taką nieudolną politykę handlową przykryć!
Możemy oczywiście utyskiwać na wszystkie przeciwności losu, ale jedno jest faktem niezaprzeczalnym. Każdy miał prawo i możliwość sprzedać pszenicę i inne zboża w żniwa i zaraz po nich. Z kukurydzą już nie było to tak oczywiste, bo akurat jej opóźniające się zbiory, zwłaszcza na Południowym-Wschodzie Polski trafiły na okres spadków cen. jednak teraz oczekując dopłat chcemy zasypać nimi wszystkie problemy tego sezonu. To jest po prostu nierealne. Nie przykryjemy złych decyzji sprzedażowych (tu lustro przecież powie prawdę), nie przykryjemy trudnej do zrozumienia polityki cenowej krajowych producentów nawozów, a także szeroko omawianego ruchu, sztucznie regulującego ceny paliw na przełomie roku.
Musimy sobie uświadamiać jedno, każda sztuczna ingerencja w rynek skutkuje konsekwencjami, może lekko odwleczonymi w czasie, ale zawsze. Teraz może być tak, jak z nieumiejętną nauką jazdy na rowerze. Rodzic trzyma za kija biegnąc za rowerem napędzanym przez dziecko. W końcu widzi, że po pierwsze sił mu już brakuje, a po drugie dziecko zaczyna łapać o co w tym wszystkim chodzi. Puszcza trzonek i co? Dziecko z rowerem bum! Obiecane dopłaty się skończą i trzeba będzie wrócić do NORMALNEGO HANDLU i co wtedy? Żniwa, tylko dla kogo?
Z mocniejszym złotym to by było na tyle
Szkiełko i oko – komentarz naszego eksperta:
Nasza krajowa waluta w tygodniu się tak umacniała, że mogliśmy być z siły naszego pieniądza dumni. 4,48 zł/€ i 4,12 zł/USD to było naprawdę coś. Mogliśmy już liczyć ile zaoszczędzimy na importowanych paliwach, na gazie, a nawet na wakacjach, ale szybko nasze marzenia się rozwiały i z umocnieniem to by było na tyle. Tak złotego osłabiają kolejne rządowe obietnice wydatków z naszej wspólnej narodowej kasy.
Złotemu nie pomogły nawet optymistyczne wyliczenia GUS o kwartalnym PKB w I kwartale 2023 r., który wzrósł aż o 3,9%, wobec pesymistycznych oczekiwań ekspertów wynoszących zaledwie 0,7%. To oznacza, że polskiej gospodarce udało się w tym roku uniknąć już większych problemów, bowiem dla porównania w IV kwartale 2022 r. PKB spadł o 2,4%.
Komentarz z poprzedniego tygodnia przeczytasz tutaj!
Juliusz Urban