- Jakie są zalety żywienie świń na mokro
- Jak żywienie na mokro loch wpływa na ich zdrowie
- Czy taki sposób żywienia sprawdza się także u prosiąt?
Jolanta i Leszek Galembowie z Kiełczewa Smużnego Czwartego koło Koła, którzy gospodarują wspólnie z synem Gilbertem oraz jego żoną Adą, zdecydowali się na instalację systemu żywienia loch na mokro w wybudowanej 3 lata temu chlewni. Wcześniej zajmowali się głównie tuczem zakupionych prosiąt w budynkach także przystosowanych do karmienia świń na mokro. Dawne pomieszczenia dla loch oraz inne budynki gospodarcze stopniowo zmodernizowali na tuczarnie na rusztach i prowadzili chów trzody chlewnej w cyklu otwartym. System karmienia na mokro sprawdził się w tuczarni. Zwierzęta dobrze przyrastają, są zdrowe i uzyskują wysoką mięsność, koszty żywienia są niższe w porównaniu z paszami suchymi. Ponadto taki system bardzo ułatwia pracę na fermie, umożliwia sprawną kontrolę zwierząt, w chlewni panuje mniejsze zapylenie i rzadziej stwierdza się choroby układu oddechowego.
– Chcieliśmy, by zwierzęta od razu były przyzwyczajane do żywienia płynnego. Gdyby prosięta w okresie odsadzenia otrzymywały pasze suche, później gorzej przystosowywałyby się do zupełnie innego rodzaju karmy. Stąd decyzja o zainstalowaniu takiego modelu karmienia w budynku dla macior – tłumaczy Gilbert Galemba.
Mokrej paszy locha zje więcej
– Nowy obiekt jest wynikiem przede wszystkim zaangażowania Gilberta. Zaprojektował i zaplanował inwestycję w ramach szkolnego konkursu „Jak zreformować gospodarstwo mojego ojca?”, który z resztą wygrał, zdobywając tym samym indeks na uczelnię wyższą. Wybrał Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego. W projekcie było, co prawda, 400 loch stada podstawowego, ale przy realizacji powstała nowoczesna chlewnia na 630 loch z odchowalnią prosiąt – opowiada dumny z syna Leszek Galemba.
Chlewnia o wymiarach 147 m × 30 m w całości bazuje na podłożu rusztowym. W systemie karmienia na mokro lochy dostają pasze zgodnie z ustalonymi krzywymi żywienia, tak więc dawka jest dostosowana do każdej sztuki, jej kondycji, stanu fizjologicznego czy liczby odchowywanych prosiąt. W porodówkach przy każdym korycie jest zawór pozwalający na indywidualne karmienie loch. Doradztwo żywieniowe i pomoc w systemie karmienia świń na mokro zapewnia firma De Heus. Dawki są ustalane komputerowo, można wprowadzić stopniowe zwiększanie paszy w ciągu kilku dni po porodzie i ustalić czas, w którym locha powinna pobrać pełną porcję paszy.
– Maciory, zwłaszcza karmiące, powinny pić dużo wody, dlatego pasza mokra jest dla nich lepsza od suchej. Po porodzie rzadziej występują zaparcia, gorączka i zespół MMA, czyli bezmleczność. Serwatka stosowana jako komponent w takim modelu żywienia wpływa na obniżanie pH w układzie pokarmowym, działając jak naturalny zakwaszacz. Dzięki temu zwierzęta czują się lepiej – opowiada Gilbert Galemba.
Jako produkt uboczny przemysłu spożywczego wykorzystywana jest tylko serwatka o znanych parametrach, gdyż gospodarze chcą utrzymać stabilny skład paszy. Inne komponenty mogłyby wprowadzić zbyt duże wahania w żywieniu. Z tego powodu też koszt karmienia na mokro nie jest aż tak bardzo obniżony, jak można to osiągnąć, wykorzystując więcej produktów odpadowych. W tuczu natomiast wykorzystywana jest jeszcze kiszona kukurydza, czyli CCM.
- Maciory prośne pobierają paszę płynną w indywidualnych stanowiskach żywieniowych, a dzięki podnoszonym kojcom koszowym mogą być utrzymywane w grupach po 14 sztuk
Mikroklimat w chlewni
W porodówkach prosięta są dogrzewane w pierwszych dniach za pomocą promienników oraz mat wodnych. W odchowalni zastosowano natomiast ogrzewanie wodne zamontowane pod sufitem. W każdej komorze sterowanie mikroklimatem odbywa się indywidualnie za pomocą sterowników. W porodówkach powietrze z zewnątrz trafia najpierw do kanału pod korytarzem, a następnie przez kratkę wentylacyjną znajdującą się pod każdym korytem jest dostarczane każdej maciorze na nos.
Na odchowalni zastosowano do wentylacji perforowany sufit. Najpierw powietrze dostaje się na poddasze, a następnie na zasadzie podciśnienia przechodzi do wnętrza pomieszczenia. Na zewnątrz jest wyciąganie za pomocą kominów wentylacyjnych z wentylatorami jednofazowymi – po 2 w każdej komorze porodowej, po 1 na odchowalni, 4 w sektorze krycia i 6 w sektorze loch prośnych. W chlewni zamontowano system monitoringu, jednak porody nie są nadzorowane.
– Mioty nie są aż tak bardzo liczne, a prosięta rodzą się wystarczająco duże i żywotne, aby były w stanie sobie poradzić. Produkcja odbywa się w rytmie tygodniowym w oparciu o grupy po 28 loch. W każdej z pięciu komór porodowych tyle jest właśnie kojców porodowych. Przenoszenie prosiąt pomiędzy miotami praktykujemy kilka dni po porodzie w celu wyrównania miotów – opowiadają gospodarze.
Pełna bioasekuracja
Prosięta przy maciorach także otrzymują w korytkach prestarter w formie płynnej zadawany ręcznie. Odsadzane są w 28. dniu życia. Od jednej lochy rocznie gospodarze uzyskują około 30 prosiąt. Na odchowalni przebywają one 8 tygodni i osiągają ponad 30 kg masy ciała. Jest tam 8 komór po 12 kojców. Każda komora pomieści do 350 prosiąt, czyli do jednej komory odchowalni trafiają prosięta od grupy 28 loch. Także tutaj zastosowano system żywienia płynnego. Od 3. tygodnia po odsadzeniu pasze z zakupu zamieniane są na te przygotowywane z koncentratów i własnego zboża.
Oprócz sektora porodowego w chlewni znajdują się sektor inseminacji loch oraz sektor loch prośnych. Dodatkowo wydzielono mniejsze pomieszczenia dla knurów i odchowalnię loszek remontowych. W sektorze loch luźnych znajduje się 176 kojców indywidualnych. Po potwierdzeniu prośności aparatem ultrasonograficznym lochy trafiają do sektora dla loch prośnych. Zamontowano tu kojce koszowe, które można podnieść, dzięki czemu tworzy się więcej przestrzeni potrzebnej w utrzymaniu grupowym loch. W przypadku loch prośnych także wydzielono stanowiska żywieniowe i każda maciora otrzymuje określoną dawkę paszy płynnej. Są utrzymywane w grupach po 14 sztuk i dobrane pod względem wiekowym i wagowym, co ułatwia żywienie.
Wanny pod rusztami na gnojowicę o głębokości 90 cm wystarczą na dwa rzuty w komorze. Rury PCV o średnicy 25 cm prowadzone są do wnętrza budynku, a następnie gnojowica odprowadzana jest do zbiornika zewnętrznego o pojemności 700 m3. Chlewnia ogrodzona jest podwójnym płotem – na zewnątrz betonowym, a następnie siatką. Silosy paszowe znajdują się poza nią, więc samochody z paszą nie podjeżdżają do budynku. Zwierzęta są natomiast przewożone własnym transportem – również do zakładu ubojowego.
- Prosięta w miotach rodzą się w miarę wyrównane, a od jednej lochy gospodarze uzyskują rocznie średnio 30 sztuk
Wejście do budynku odbywa się jednymi drzwiami przez tzw. śluzę sanitarną, która wyposażona jest w prysznic, oraz część brudną, gdzie gospodarze oraz zatrudniony zootechnik pozostawiają odzież i obuwie, a po drugiej stronie czeka na nich odzież wykorzystywana do pracy na fermie.
– Sprzęt wnoszony do chlewni poddawany jest bądź to odkażaniu środkami dezynfekcyjnymi, bądź działaniu promieni lampy UV – wyjaśnia młody rolnik.
Koszt chlewni z wyposażeniem to prawie 7 mln zł. Sama kuchnia paszowa kosztowała około 500 tys. zł, jednak zdaniem gospodarzy to trafiona inwestycja, bo przy dobrej koniunkturze zwróciła im się w ciągu roku. Głównie sprawiły to tańsze komponenty oraz mniejsze wykorzystanie paszy na kilogram przyrostu.
– Uważam, że gdyby w kraju powstało 200 chlewni dla macior, czyli po jednej w powiecie, ale takich dla 1200–1300 loch, bylibyśmy w stanie produkować warchlaki na potrzeby krajowego tuczu i odbudować pogłowie świń w kraju. Taka liczba obiektów nie jest przecież wielką uciążliwością dla środowiska, tym bardziej że z pewnością byłyby one nowoczesne – uważa Gilbert Galemba.