- o tym ile zboża wyeksportowała Ukraina?
- jak na te ilości reagowały giełdy i o ile staniała pszenica od sezonowego szczytu?
- jak wyglądał okrągły stół?
- co przy nim ustalono?
- a co z tego może wyniknąć?
- jakie mogą być faktyczne korzyści?
- a co będzie być może tylko pozornym działaniem?
- jak na to wszystko reaguje rynek krajowy?
- jakie są ceny zbóż w skupach?
Bieżącą sytuację, która doprowadziła do tak wielkiego kryzysu krajowego rolnictwa można rozpatrywać w wielu płaszczyznach, z których bezwzględnie najważniejszy jest silny międzynarodowy handel zbożami w naszym regionie i jego wpływ na światowe giełdy. Ostatecznym tego efektem są taniejące zboża na zapchanym gwałtownymi potrzebami sprzedaży, krajowym rynku.
Dynamiczny eksport powoduje spadki
Okazuje się, że dla wielu duża aktywność handlowa Ukrainy, pomimo wojny może być sporym zaskoczeniem. Od początku sezonu do 24 marca br. Ukraina wyeksportowała już 36,5 mln zbóż i strączkowych, w tym 12,5 mln t pszenicy i 21,5 mln t kukurydzy. Dużym beneficjentem tego eksportu stała się UE, która w tym okresie zakupiła z Ukrainy 4,3 mln t pszenicy i 10,2 mln t kukurydzy. Ukraina dostarczyła do UE także prawie 64 tys. t mąki pszennej.
Giełdy na informacje o kolejnych milionach ton zbóż eksportowanych z Ukrainy zaczęły reagować spadkami. Pszenica, która na koniec sierpnia 2022 r. kosztowała na paryskiej giełdzie 332 €/t, a jeszcze w październiku osiągając sezonowe szczyty (10.10.2022 r.) wyceniana była na 364 €/t, od tego czasu zaczęła praktycznie bezustannie spadać poniżej 250 euro. Warto jednak zauważyć, że od najwyższych notowań bieżącego sezonu, zbiegającego się z początkiem żniw kukurydzianych pszenica na Matifie staniała o 100 euro.
Nie rozmów przy stoliku, a działań oczekujemy!
Odpowiedzią na ten dramatyczny spadek cen ma być dopłata do sprzedanych w tym roku zbóż, na które już KE zaakceptowała. Jest też deklaracja uruchomienia rezerwy kryzysowej z budżetu KE.
W opracowany wcześniej systemie dopłat rolnicy zobligowani są do sprzedaży zbóż do końca maja, co w normalnym sezonie odbyło by się bez problemu, ale teraz coraz więcej firm skupujących, przesuwa terminy realizacji kontraktów na późniejsze miesiące. Więc nawet i tych skromnych dopłat rolnicy mogli nie otrzymać, natomiast organizacjom rolniczym jako remedium na wszystkie bolączki proponuje się okrągły stół. Stół okazał się jednak prostokątny, ale artykułowany wcześniej kształt stołu ważny jest tylko dla odbioru publicznego, bo sugeruje, że wszystkie osoby zasiadające przy takim stole są ważne na równi, ale może sugerować, że na równi także winne obecnego zamieszania.
Warto to przemyśleć, czy nie jest to wyraźny sygnał, że rząd znalazł się już w takim położeniu, że niewiele może zrobić i dyskusjami przy okrągłym już tylko z nazwy blacie i nazwiskami uczestników spotkania chce przykryć, brak faktycznych działań? A może upuścić nieco pary z gwizdków rolniczych organizacji protestujących?
Przecież to jest jak szerokie rozłożenie ramion i przyznanie do porażki. Bo rzeczywiście 3-4 mln t pszenicy na gwizdek z tego kraju taksówką nie wyjedzie. Statki w parę dni nie przypłyną, bo mają swoje wielomiesięczne harmonogramy spedycyjne. Wszak muszą stale zarabiać i zwracać zainwestowany w ich budowę kapitał armatora. Co więcej nikt na świecie na tę „taksówkę z polskim zbożem” nie czeka. – My tej taksówki nie zamawialiśmy – zdają się też mówić eksporterzy, którzy mówią, że tak ze 300 tys. ton może wcisną jeszcze do końca sezonu. A dalej, dalej to już nowy sezon 2023/24 i nowe zbiory!
Co rozwiążą nowe propozycje?
Na początku „okrągłego zbożowego stołu” Minister Kowalczyk przeprosił rolników za swoje wcześniejsze słowa o perspektywach wzrostu cen zbóż i doprecyzował, że miał na myśli przyhamowanie panicznej wyprzedaży zboża w okresie żniwnym, a niektórzy ważność tych słów przeciągnęli na październik i kolejne miesiące.
Przedmiotem rozmów były sposoby zagospodarowania środków z dodatkowej puli rezerwy kryzysowej KE, ożywienie eksportu, spowolnienie i ograniczenie importu oraz preferencje kredytowe dla podmiotów posiadających zapasy zbóż.
Wszystkie poczynione ustalenia możemy prześledzić w innych publikacjach na naszej stronie, warto jednak podkreślić te, które mogą być zdobyczami naszego rolnictwa na dłużej. Do tych bezsprzecznie należy zaplanowana na koniec maja nowa ustawa o biopaliwach i wszystkie inne zapisy, które ze zwiększeniem udziału domieszki biopaliwowej są związane. To może być sygnał do większego udrożnienia rynku, zarówno rzepaku, jak i kukurydzy.
Większość z korzyści jakich możemy upatrywać będzie raczej na przyszłość, jednak obietnica przedłużenia okresu sprzedaży zboża powyżej 31 maja br. by uzyskać dopłatę, jest już wyraźnym sygnałem do uspokojenia rynku. Podobnie uzdrowieńczo na rynek może zadziałać system dopłat do transportu eksportowanego zboża, bo krajowi przetwórcy zwłaszcza ci z północnej części kraju, już teraz zaczęli się martwić, że do nich rolnik nie sprzeda, bo jadąc do portów uzyska dopłatę. Tyle, że jest jeden słaby punkt w takim chytrym planie, ktoś w tym porcie pszenicę, kukurydzę i rzepak musi chcieć kupić, a tym może być kiepsko.
Podobnie kiepsko widzę eksport polskiego zboża z przeznaczeniem na pomoc humanitarną. Bo ONZ jeśli miałaby wesprzeć któryś kraj, to wybierze zakup kolejnego 18. już statku z Ukrainy, objętej przecież ogromnym kryzysem wojennym, zamiast kupić ten towar z Polski, gdzie rząd nie umiał sobie poradzić. Z Ukrainy w ramach pomocy humanitarnej dotychczas wyjechało już bowiem 17 statków, które zabrały pół miliona ton pszenicy. Przekonanie ONZ do naszej racji będzie wielkim sprawdzianem dla naszej dyplomacji.
Omawiane także kredyty preferencyjne są potrzebne i szczególną rolę zaczną spełniać zarówno u ubożejących przez taniejące zboża rolników, jak i w firmach skupowych, którym ten sezon budżety mocno nadszarpnął stratami. Mają jednak to do siebie, że trzeba je spłacać. Byle więc tarcza nie stała się mieczem obosiecznym.
Jest jeszcze jedna wartość dodana. Ograniczenie importu poprzez dokładniejsze kontrole jakościowe na granicy. No można? Można, tylko dlaczego dopiero teraz? Trochę jednak zbiera się na wspominki, bo na początku wojny rząd zbierał cięgi za zbyt powolną odprawę celną zbóż na granicy z Ukrainą, więc historia kołem się toczy.
Rynek odbił się od dna?
Rynek na to jeszcze nie zdołał zareagować, reaguje natomiast na groźby Rosji o wprowadzeniu minimalnej ceny eksportowej na 275 USD/t. Po dramatycznych spadkach notowań wreszcie nad kursami pszenicy na Matifie zaświeciło marcowe słońce i giełda w ciągu tygodnia odreagowała z 245 €/t do 261,75 notowanego na koniec dnia w czwartek (30.03.2023 r.).
I chociaż krajowy rynek reaguje zwykle ospale i niewiele firm zdecydowało się na podwyżki, to jednak średnie ceny skupu pszenicy i kukurydzy poszły do góry. Ceny pszenicy konsumpcyjnej w swych ekstremach pozostały w ubiegłotygodniowych ramach, jest skupowana nadal po 830–1100 zł/t, ale dzięki większej liczbie skupów płacących wyższe ceny z tego zakresu średnia wzrosła o 25 zł/t, do 980 zł/t.
Pszenica paszowa nadal jest skupowana po 720–1040 zł/t, ale najczęściej teraz jest po 900–1000 zł/t. Na średniej zysk jest niewielki ale i tutaj wzrost cen wynosi 8 zł/t.
Pszenżyto się natomiast kompletnie nie ruszyło, skupu za nie nadal płacą 700–960 zł/t.
Niestety walkę z mniejszym zapotrzebowaniem rynkowym wciąż przegrywają żyto i jęczmień, które lekko nadal tanieją. To pierwsze średnią cenę zredukowało jeszcze o 5 zł/t i jest skupowane po 600–800 zł/t, a jęczmień na paszę skupuje się po 700–900 zł/t. Pomimo, że świnie notują rekordowe ceny skupu, to ich ulubiony jęczmień średnio potaniał znów o 8 złotych tygodniowo.
Podobnie jak pszenica paszowa, średnio o 8 zł/tydzień w górę poszła kukurydza, a krajowe skupy proponują 850–990 zł/t.
Przestał już tanieć owies, który w dalszym ciągu z przeznaczeniem na paszę jest skupowany po 700–800 zł/t, a na płatki jest po 900 zł/t.
Najbardziej aktualny komentarz rynkowy naszego eksperta znajdziesz tutaj!Ceny zbóż w skupach prześledzisz tutaj!Juliusz Urban, Fot. firmowe