Eksporterzy szybko reagują, krajowy rynek zbóż na giełdowe ruchy spogląda przez palce
Światowy rynek zbóż przyzwyczaił już nas, że reaguje nadmiernie na różne doniesienia, nie do końca związane z handlem samymi zbożami. Inaczej jest w handlu rzeczywistym, tu by realizować politykę skupową firmy lub produkować paszę, czy mąkę zboże trzeba kupić.
Handlując zbożami na rzeczywistym rynku nie wystarczy bawić się tylko i wyłącznie liczbami w komputerowym okienku. Przy ograniczonej do maksimum podaży, fizyczny rynek daleki jest od szybkiego reagowania na każde giełdowe doniesienia. I choć dane płynące z giełd są dostrzegane, to jednak każdy z kupujących zboża w krajowym obrocie ma swój rozum. A rozum podpowiada, że pojawiające się szanse zakupu trzeba wykorzystywać, a nie na siłę powstrzymywać dopiero co budzący się handel.
W okresie ostatnich miesięcy nawet bardzo doświadczeni handlowcy przekonali się, że zbyt szybkie reakcje na giełdowe wahania cen, mogą im bardziej szkodzić niż pomagać w biznesie. No cóż, co rok nowe doświadczenie, ale przeglądnijmy się giełdom i krajowemu rynkowi nieco bardziej szczegółowo.
W pierwszych dniach tego tygodnia mieliśmy do czynienia z obniżkami kursów pszenicy na Matifie, które swoje apogeum osiągnęły we wtorek (18.10.22 r.), kiedy to notowania spadły o 11,5 euro i powrotem do cen wynoszących 334,75 €/t, takich jakie były przed miesiącem. W czwartek (20.10.22 r.) obniżki wyhamowały i pszenica na zamknięciu wyceniana jest na 338,75 euro, jest to aż o 18 euro taniej niż przed tygodniem.
W efekcie giełdowych spadków ceny obniżyli eksporterzy, oferując za pszenicę o zawartości 12,5% białka 1610–1620 zł/t, aktualnie żeby uzyskać 1700 zł/t trzeba dostarczyć pszenicę o zawartości białka powyżej 14%, liczbie opadania 275 sek. i gęstości min. 77 kg/hl.
Przygasł, miejmy nadzieję na chwilę, także rynek eksportowy na ścianie zachodniej Polski. – Nie wiem, jak to będzie z cenami, bo w efekcie tak dużych giełdowych spadków Niemcy wczoraj całkowicie wstrzymali się z zakupami – mówi operujący tam handlowiec.
Krajowy rynek nie reaguje już tak nerwowo i choć na średniej cenie skupu widać dosłownie kilka złotych do dołu, to większość skupów nadal za pszenicę konsumpcyjną płaci 1450–1550 zł/t. – Nie ma wystarczającej podaży, to nie ma co denerwować obniżkami, bo na giełdach pewnie zaraz ceny wrócą i znów będziemy co dzień zmieniać i się ośmieszać – mówi doświadczony kupujący.
Choć trzeba przyznać, że znajdziemy w kraju kupujących także drożej, proponujących za pszenicę konsumpcyjną nawet 1560–1600 zł/t, tu prym wiodą młynarze, którzy nawet w tym tygodniu swoje ceny podnieśli.
Pszenica paszowa ceny utrzymuje na stabilnym poziomie, nawet z lekką tendencją do góry. Krajowi skupujący za paszówkę oferują 1350–1550 zł/t, najtaniej jest w krajowej spółce skupowej i w wytwórni pasz na Śląsku. Inni paszowcy jednak proponują powyżej 1500 zł/t.
Z żytem niestety nie jest już tak dobrze. Zatrzymało wzrosty cen i już od pary tygodni drożeć nie chce. Kupujący na eksport za żyto paszowe proponują 1200–1210 zł/t, a rynek krajowy oferuje 1100–1200 zł/t, te niższe ceny są zwykle proponowane dla żyta paszowego, choć na zachodzie Polski, niedaleko granicy z Niemcami i za żyto paszowe możemy otrzymać powyżej 1200 zł/t.
Jęczmień znów zaczyna delikatnie drożeć, choć podwyżki są bardzo regionalne. Cenom jęczmienia nie pomaga pojawiający się kolejny zastój w trzodzie chlewnej. Jęczmień na paszę skupowany jest po 1150–1300 zł/t, a kaszarnicy oferując nawet 1400 zł/t mają problemy z zakupami.
Pszenżyto drożeje, bowiem i tutaj oferty skupowe są z każdym tygodniem korzystniejsze. Co prawda ostatnio eksporterzy w portach obniżyli ceny do 1380–1410 zł/t, ale w krajowym skupie już 1200–1350 zł/t staje się faktem. Proponujący niższe ceny mogą tylko obejść się smakiem, bo taniej pszenżyta nikt sprzedać nie chce.
Kukurydza sucha stoi jak murowana, bo w portach jest po 1490–1500 zł/t, a w kraju wciąż wyceniana jest po 1300–1450 zł/t, ale trzeba dodać, że wielu zainteresowanych zakupem ziarna do wysuszenia, kukurydzą suchą teraz zajmować się nie chce. Drożeje za to kukurydza mokra, niemal wszyscy skupujący proponują już 850–900 zł/t. Jednak coraz częściej widzimy w cennikach 950 zł/t, a słyszymy też o ofertach zbliżonych do 1000 zł/t kukurydzy o 30-proc. wilgotności.
Takie podwyżki powodowane są obawami, że kukurydzy jest w tym roku mniej. – Rzeczywiście w niektórych regionach troski są uzasadnione. Nawet w tak dobrych dla kukurydzy miejscach jak Kujawy mamy do czynienia z wyraźnym spadkiem plonów. – Kukurydzy nie ma i nie będzie. U nas rolnicy zbierają 6–7 t kukurydzy na mokro – mówi kupujący w ubiegłych latach spore ilości kukurydzy do suszenia kierownik elewatora koło Inowrocławia. A zbiory tam zaawansowane są już w połowie.
Nie wszystkie rejony w kraju mogą się takim zaawansowaniem poszczycić, w większości lokalizacji kukurydziane żniwa dopiero się rozkręcają. W ostatnich dniach zbiór kukurydzy utrudniały deszcze.
– U nas co dzień popaduje i żniwa nie mogą się dobrze zacząć – mówi skupujący z Lubelszczyzny. Podobnie jest na Podlasiu, gdzie do skupów trafiają dopiero pierwsze transporty, ale i tu zaczyna się rywalizacja o towar, którego może brakować. – Cenę lekko podnieśliśmy, ale nie wiem czy w ogóle ktoś do nas przyjedzie. Wszyscy wokół mają wyższe ceny, mówi magazynier firmy mającej w cenniku 800 zł/t kukurydzy o wilgotności 30%.
Owies dawno już przestał być traktowany przez rynek zbożowy po macoszemu. Owsa paszowego wciąż poszukują handlowcy oferując 1100–1250 zł/t, a przetwórcy płacą 1300 zł/t. W Internecie pojawiają się oferty na owies na cele opałowe. Jak informują fachowcy od ogrzewania, spalając zboże piece należy nieco przerobić, ale jak tona zboża, jako wsad do kotła będzie kosztować 1000–1400 zł/t, to i tak będzie obecnie jednym z najbardziej atrakcyjnych ekonomicznie surowców opałowych.
Eeehhh. Takich czasów dożyliśmy, w kraju o którym C. K. Norwid pisał … Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba. Tęskno mi, Panie….
Juliusz Urban fot. firmowe
dr Juliusz Urban
ekspert ds. rynku zbóż top agrar Polska, doktor agronomii UP i absolwent MBA UE we Wrocławiu, wiele lat zarządzał skupem u dużego dystrybutora, był prezesem firmy przetwórstwa rzepaku, miał także własną firmę brokerską.
Najważniejsze tematy