Ceny zbóż: nie wszędzie martwy sezon
Rynek zbożowy jak nie reagował podażą w pierwszej połowie sezonu, tak i po starcie nowego roku nie bardzo jest skłonny do większego ruchu. Tylko niektóre skupy mówią, że zaczynają się pojawiać ciągniki z dostawami od rolników.
Od wielu skupujących słyszymy o tym, że ani wcześniejsze zdecydowanie wyższe ceny, ani obecne już trwające przecież ponad miesiąc obniżki nie uruchomiły u wciąż posiadających duże zapasy zbóż zgromadzonych w swych magazynach żadnej refleksji i handel wciąż jest niemal zerowy.
– Od wielu lat prowadzę swoją zeszytową dokumentację i zwykle układało się to bardzo podobnie, a w tym roku na skupie nie pojawiła się jeszcze połowa z okolicznych rolników – mówi doświadczony skupujący. – Nie tylko u nas wszystkie w okolicy skupy stoją. Ja nie narzekam, bo blokada jest nie tylko na skupie, ale także w handlu, gdzie ani kilograma towaru wcisnąć się nie da – zaraz dodaje.
– Szacujemy, że w magazynach firm handlowych i gospodarstw pozostaje jeszcze ok. 70% zbóż zebranych w czasie ubiegłorocznych żniw. Ciekawe co ci ludzie, co mają pełne magazyny myślą. Przecież za chwilę czeka nas tradycyjny wiosenny szczyt podażowy. Przecież ceny wtedy nie będą rosły – przekonuje przedstawiciel firmy eksportującej zboża.
Nie wszyscy jednak narzekają na brak dostaw, w punktach skupu obsługujących mniejszego rolnika zaczyna się pojawiać coraz więcej dostaw.
– Dzwonią z pytaniem o cenę, narzekają, ale przywożą. Jak wchodzę już na skup rzędu kilkudziesięciu ton na dzień, to już nie marudzę. Tylko martwię się co z tym zbożem zrobię, bo ze sprzedażą jest niesamowicie ciężko – mówi prowadzący nieduży lokalny skup. – Może być tak, że ci co dziś narzekają na ceny, ale zrezygnowani sprzedają, za parę tygodni poczują się wygranymi – dodaje.
Rzeczywiście chcąc dziś spiąć jakąś transakcję trzeba się mocno napracować. – Nie jest tak, że niczego nie można sprzedać. Trzeba się trochę nadzwonić, czasem najeździć i jakich handel się zrobi, ale o większych ilościach na razie możemy zapomnieć – mówi doświadczony handlowiec.
Notowania pszenicy na Matifie w pierwszym pełnym tygodniu nowego roku mocno się skorygowały w czwartek (12.01.2023 r.) na zamknięciu giełdy pszenica w kontraktach na marzec kosztuje 291,25 €/t, a więc prawie 10 euro taniej niż przed tygodniem.
W ślad za giełdowymi obniżkami spadają także ceny pszenicy zarówno w portach, jak i krajowym obrocie. Eksporterzy za pszenicę 12,5% płacą już poniżej 1400 zł/t, proponując 1380 zł/t. Pszenica z zawartością 13,5% białka kosztuje 1430 zł/t a „czternastka” zjechała poniżej 1500 zł/t i jest na eksport kupowana po 1480 zł/t.
Niestety kolejne spadki dotyczą skupów wewnątrz kraju, tutaj pszenica konsumpcyjna potaniała o 35 zł w ciągu tygodnia, a elewatory płacą 1200–1400 zł/t. Pszenica paszowa nieco mniej obniżyła ceny, ale oferowane 1100–1350 zł/t dalekie jest od marzeń rolników, którzy licznie swoje zboże zatrzymali w magazynach.
– Z ofert brokerów w Niemczech poznikały wszystkie pozycje z pszenicą paszową i kukurydzą, nie ma już nawet tych, które jeszcze niedawno wydawały się mało atrakcyjne – mówi eksporter pracujący na ścianie zachodniej.
Pszenżyto, które wydawało się wcześniej dość odporne na obniżki, niestety też potaniało, a spadek średniej ceny sięga 16 zł/t. W skupach pszenżyto jest skupowane 1050–1225 zł/t. Najdrożej jest na zachodzie i północy kraju, oraz w firmach paszowych. W portach pszenżyto jest już tylko po 1180 zł/t
Żyto niestety dalej dołuje i coraz częściej widzimy ceny z pogranicza 900 i 1000 zł/t. Chociaż jeszcze na razie rozkład cen jest szerszy 900–1100 zł/t, to te wyższe ceny dotyczą wyłącznie żyta konsumpcyjnego. Ten asortyment jakościowy w portach kosztuje 1060 zł/t, a żyto paszowe na eksport jest po 1040 zł/t.
Najsilniej obniżkom opiera się obecnie jęczmień, ale i ten z powodu mniejszego popytu potaniał. Średnio w ciemno można obstawiać 1100 zł/t jęczmienia paszowego, ale zobaczymy w cennikach 990 zł/t, jak i 1230 zł/t. Sprzedając gruby jęczmień do produkcji kaszy można za niego otrzymać 1300 zł/t.
Kukurydza, która mocno dostała po kościach już w poprzednich tygodniach, w tym potaniała już tylko nieznacznie. Ale 1000–1220 zł/t, co to za ceny, aż łza się w oku kręci jak przypomnimy sobie co z krajowym rynkiem zrobił ogromny import. Porty za kukurydzę płacą 1250 zł/t, więc cały krajowy rynek zbożowy poleciał także do dołu, choć trzeba oddać sprawiedliwość, że tak stało się nie tylko za sprawą ukraińskiego zboża. Pospadały także mocno giełdy, a duże ilości zgromadzone w magazynach gospodarstw są tylko katalizatorem do jeszcze większych zakusów na obniżki, bo przetwórcy w takiej sytuacji czują się pewni swego.
– Nie wiem co musiało by się wydarzyć, żeby ceny wzrosły. Może, gdyby teraz nadeszły mrozy i wymroziło duże powierzchnie, ale wówczas przecież to właśnie rolnicy straciliby najwięcej. Ostatnio pogoda wiele razy płatała psikusa, gdyby w kwietniu pojawiła się susza, to może w maju, czerwcu ceny by wzrosły. Ale czekanie na takie zdarzenia w obecnej sytuacji jest porównywalne z szaleństwem hazardzisty – przekonuje mnie znajomy handlowiec.
Ciekawe obserwacja dotyczą także owsa, paszowy troszkę potaniał, ale i tak możemy znaleźć wciąż oferty po 1100–1150 zł/t. Te ceny są przecież często wyższe od żyta, jęczmienia i pszenżyta w niektórych skupach. Konsumpcyjnego owsa ostatnio się trochę na rynku pojawiło, dlatego młyny obniżyły cenę do 1200–1240 zł/t.
Aktualny komentarz naszego eksperta przeczytasz tutaj!
Juliusz Urban Fot. Urban
dr Juliusz Urban
ekspert ds. rynku zbóż top agrar Polska, doktor agronomii UP i absolwent MBA UE we Wrocławiu, wiele lat zarządzał skupem u dużego dystrybutora, był prezesem firmy przetwórstwa rzepaku, miał także własną firmę brokerską.
Najważniejsze tematy