r e k l a m a
Partnerzy portalu
Strona główna>Artykuły>Uprawa>Aktualności branżowe>Likwidacja szkód nie jest zagrożona – mimo koronawirusa
Likwidacja szkód nie jest zagrożona – mimo koronawirusa
22.04.2020autor: Karol Bujoczek
Wiosenne przymrozki uszkodziły przede wszystkim rzepak, skutkiem są popękane pędy oraz przemarznięte pąki i kwiaty. Uprawy wymagają szacowania i likwidacji szkód. Likwidacja na polu odbywa się przy szczególnych rygorach wynikających z koronawirusa informuje Michael Loesche, dyrektor oddziału VH Polska. Ma też pomysł, jak rozwiązać problem ubezpieczenia suszy.
Koronawirus i pogoda to największe zmartwienie rolników, ale też firm ubezpieczeniowych. O likwidacji szkód w czasach koronawirusa rozmawiamy z Michaelem Loesche, dyrektorem oddziału VH Polska.
- Późne przymrozki są szczególnie niebezpieczne dla roślin, zwłaszcza po łagodnej zimie. To jest też efekt zmian klimatycznych, gdzie mamy coraz częściej do czynienia z późnymi przymrozkami, które wyrządzają poważne szkody w uprawach jak w ostatnich tygodniach – mówi Michael Loesche. W tym roku szczególny problem mieli rolnicy ze stratami powstałymi przed 15 kwietnia, których nie można było zakwalifikować jako strat na skutek przymrozków, gdyż przepisy kwalifikują je jako zimowe, a te szacuje się według strat obsady, a nie uszkodzenia roślin. Zdaniem Michaela Loesche problem ten musi być rozwiązany na drodze legislacyjnej, gdyż obecne przepisy nie obejmują takich sytuacji, z którymi w przyszłości możemy mieć do czynienia coraz częściej.
Pomimo koronawirusa i wielu ograniczeń w kontaktach osób szkody są likwidowane na bieżąco.
- Nasi rzeczoznawcy muszą dostosować się do rygorów, nie wjeżdżają na gospodarstwo, spotykają się dopiero na polu, po wcześniejszym umówieniu terminu, przy zachowaniu odległości podczas lustracji – podkreśla Loesche. Rzeczoznawcy muszą jeździć sami w samochodzie, przy oględzinach wstępnych będzie to jeden rzeczoznawca, choć z reguły obowiązuje zasada czterech oczu – czyli dwóch rzeczoznawców przy podejmowaniu decyzji. Szacujący mają być wyposażeni w środki zabezpieczające.

Likwidacja szkód nie jest zagrożona, ale musimy sprawdzić czy nasi pracownicy nie należą do grupy ryzyka i uwzględnić to w organizacji pracy – podkreśla Loesche. Gdyby okazało się, że strat do szacowania będzie zdecydowanie więcej niż obecnie, byłoby to poważnym problemem.
Susza na polach to największe zmartwienie rolników. Czy firmy ubezpieczeniowe będą miały ofertę ubezpieczenia od skutków suszy?
- Najważniejsze jest to, by z ministerstwem z firmami ubezpieczeniowymi oraz rolnikami uzgodnić, jaki system wybrać do ubezpieczenia suszy. W tym roku nie mamy takiej oferty, ale przygotowujemy ją na 2021 rok. Mamy już takie doświadczenia z innych krajów i wiemy jak potężne jest to wyzwanie, zwłaszcza w trzecim z kolei roku z suszą w całej Europie – mówi Loesche. W Europie już teraz szacuje się, że zbiory będą na bardzo średnim poziomie.
Zdaniem Michaela Loesche, w ubezpieczeniu strat suszowych potrzebny jest system, który przede wszystkim zapewni płynność finansową w gospodarstwie.
- Nie będziemy pewnie mogli zagwarantować odszkodowania strat do ostatniej złotówki, ale musimy pomóc w utrzymaniu płynności finansowej – argumentuje i dodaje – ubezpieczenie suszy odniesie sukces, jeśli rolnik zrozumie i zaakceptuje ten system.
Obecne ubezpieczenie indeksowe na podstawie wskaźników ogólnych nie jest dobrym rozwiązaniem.
- Potrzebujemy systemu opartego na kombinacji szacowania straty na polu ze zdjęciami satelitarnymi – wyjaśnia Loesche. Obecnie trwa zagorzała dyskusja także wśród ubezpieczycieli i taki system oraz jego zasady trzeba dopiero wypracować.
- Obowiązkowe ubezpieczenia próbowano wprowadzić w różnych krajach ale okazało się, że szczególnie te większe gospodarstwa były przeciwne. Każdy rolnik ma swoje własne postrzeganie ryzyka i każdy buduje dla siebie własną matrycę zabezpieczającą dochody. Ubezpieczenia są tylko elementem tego zabezpieczenia przekonuje ekspert. Jest przekonany, że to firmy ubezpieczeniowe muszą znaleźć rozwiązanie, które rolnik zaakceptuje i wtedy sam zdecyduje czy chce mieć ubezpieczenie, czy nie – podsumowuje Loesche i podkreśla, że choć w ostatnich latach wzrasta zainteresowanie wykupem ubezpieczeń na poziomie podstawowym, by spełnić obowiązek ubezpieczenia, to rolnik powinien mieć różne klocki, które wybierze dla siebie i zdecyduje na najbardziej optymalny wariant dla swojego gospodarstwa.
bk
- Późne przymrozki są szczególnie niebezpieczne dla roślin, zwłaszcza po łagodnej zimie. To jest też efekt zmian klimatycznych, gdzie mamy coraz częściej do czynienia z późnymi przymrozkami, które wyrządzają poważne szkody w uprawach jak w ostatnich tygodniach – mówi Michael Loesche. W tym roku szczególny problem mieli rolnicy ze stratami powstałymi przed 15 kwietnia, których nie można było zakwalifikować jako strat na skutek przymrozków, gdyż przepisy kwalifikują je jako zimowe, a te szacuje się według strat obsady, a nie uszkodzenia roślin. Zdaniem Michaela Loesche problem ten musi być rozwiązany na drodze legislacyjnej, gdyż obecne przepisy nie obejmują takich sytuacji, z którymi w przyszłości możemy mieć do czynienia coraz częściej.
Likwidacja szkód w rygorach bioasekuracji
Pomimo koronawirusa i wielu ograniczeń w kontaktach osób szkody są likwidowane na bieżąco.
r e k l a m a

Likwidacja szkód nie jest zagrożona, ale musimy sprawdzić czy nasi pracownicy nie należą do grupy ryzyka i uwzględnić to w organizacji pracy – podkreśla Loesche. Gdyby okazało się, że strat do szacowania będzie zdecydowanie więcej niż obecnie, byłoby to poważnym problemem.
Na polach susza – problem numer jeden
Susza na polach to największe zmartwienie rolników. Czy firmy ubezpieczeniowe będą miały ofertę ubezpieczenia od skutków suszy?
- Najważniejsze jest to, by z ministerstwem z firmami ubezpieczeniowymi oraz rolnikami uzgodnić, jaki system wybrać do ubezpieczenia suszy. W tym roku nie mamy takiej oferty, ale przygotowujemy ją na 2021 rok. Mamy już takie doświadczenia z innych krajów i wiemy jak potężne jest to wyzwanie, zwłaszcza w trzecim z kolei roku z suszą w całej Europie – mówi Loesche. W Europie już teraz szacuje się, że zbiory będą na bardzo średnim poziomie.
Zdaniem Michaela Loesche, w ubezpieczeniu strat suszowych potrzebny jest system, który przede wszystkim zapewni płynność finansową w gospodarstwie.
- Nie będziemy pewnie mogli zagwarantować odszkodowania strat do ostatniej złotówki, ale musimy pomóc w utrzymaniu płynności finansowej – argumentuje i dodaje – ubezpieczenie suszy odniesie sukces, jeśli rolnik zrozumie i zaakceptuje ten system.
Obecne ubezpieczenie indeksowe na podstawie wskaźników ogólnych nie jest dobrym rozwiązaniem.
- Potrzebujemy systemu opartego na kombinacji szacowania straty na polu ze zdjęciami satelitarnymi – wyjaśnia Loesche. Obecnie trwa zagorzała dyskusja także wśród ubezpieczycieli i taki system oraz jego zasady trzeba dopiero wypracować.
Ubezpieczenia obowiązkowe czy dobrowolne?
- Obowiązkowe ubezpieczenia próbowano wprowadzić w różnych krajach ale okazało się, że szczególnie te większe gospodarstwa były przeciwne. Każdy rolnik ma swoje własne postrzeganie ryzyka i każdy buduje dla siebie własną matrycę zabezpieczającą dochody. Ubezpieczenia są tylko elementem tego zabezpieczenia przekonuje ekspert. Jest przekonany, że to firmy ubezpieczeniowe muszą znaleźć rozwiązanie, które rolnik zaakceptuje i wtedy sam zdecyduje czy chce mieć ubezpieczenie, czy nie – podsumowuje Loesche i podkreśla, że choć w ostatnich latach wzrasta zainteresowanie wykupem ubezpieczeń na poziomie podstawowym, by spełnić obowiązek ubezpieczenia, to rolnik powinien mieć różne klocki, które wybierze dla siebie i zdecyduje na najbardziej optymalny wariant dla swojego gospodarstwa.
bk

Karol Bujoczek
<p>Redaktor Naczelny „top agrar Polska”, specjalista w zakresie rolnictwa, polityki rolnej i ekonomiki gospodarstw</p>
Masz pytania?
Zadaj pytanie redakcjir e k l a m a
r e k l a m a
Najważniejsze tematy
r e k l a m a