- Zyskowny jak ozimina: czy monokultura się opłaca?
- Ratować potencjał stanowiska i plonowania
- Uprawy jare na ratunek dla gleby
- Ciepłolubne uprawy – znak czasów i ocieplenia klimatu
- Potrzeby wodne roślin
- Ozime wygrywają plonowaniem z jarymi i przeważają w strukturze zasiewów
Susze w naszym kraju są powszechne. Wystarczy spojrzeć na tę wiosnę i opady pojawiające się zawsze w ostatnim momencie, jak ostatnia deska ratunku. Takich chwil było już parę w tym roku. Powoduje to, że uprawy jare od samego początku są skazane na gorsze warunki do rozwoju niż oziminy. W tym roku nie było jednak raczej problemu ze wschodami jarych. Gorzej było już później. Odczuły to zwłaszcza zboża jare w fazie krzewienia. Cały ten bagaż okoliczności trapiących uprawy jare sprawia, że w wielu gospodarstwach dominują gatunki ozime w zmianowaniu. A tak być nie powinno.
Zyskowny jak ozimina: czy monokultura się opłaca?
Gatunki jare to nieodzowny element płodozmianów. Tak przynajmniej mówią złote zasady zmianowania, które jasno określają kolejność gatunków. Dominacja ozimin wynika dziś m.in. z faktu, że rynek potrzebuje pszenicy jakościowej czy rzepaku na olej. Niejedno gospodarstwo bazuje tylko na tych gatunkach, co nijak się ma to zasad planowania płodozmianu:
- po roślinie zbożowej przypada niezbożowa,
- po roślinie ozimej powinna przypadać roślina jara.
Monokultury zbożowe to u nas powszechna praktyka, a zachęcają nas do tego także sami hodowcy, polecając daną odmianę np. pszenicy, bo jest odporna na choroby podstawy źdźbła, więc znosi uprawę po sobie. Coraz częściej słoma po zbożach zostaje na polach, a jest ona źródłem patogenu. Tak więc odporność polecanych odmian szybko zostaje sprawdzona w praktyce. Wysiewanie upraw ozimych po sobie generuje spiętrzenie prac w okresie żniwnym i w czasie nowych zasiewów. Cierpi na tym pole, bo często dla oszczędności czasu stosuje się uprawę uproszczoną bez orki. Ma ona swoje wady, ale nie można jej zarzucić, że źle wpływa na stan fitosanitarny gleby. W związku z tym bez niej mamy więcej problemów ze szkodnikami czy grzybami, pochodzącymi z resztek pożniwnych. A chwasty? Jeśli mamy w płodozmianie 2 oziminy, to nader często przypada na pole ta sama odchwaszczająca substancja czynna. O odporność chwastów w takich warunkach bardzo łatwo, zwłaszcza jeśli np. jesień będzie sucha i herbicydy nie zadziałają na 100%.
Ratować potencjał stanowiska i plonowania
Częste wysiewanie roślin ozimych po sobie skutkuje spadkiem potencjału plonowania rośliny następczej. Pół biedy, jeśli w płodozmianie jest rzepak – po nim zboża mają 100-proc. potencjał plonowania. Inaczej, jeśli zboża ozime przypadają po sobie, np. pszenica po pszenicy przez 2–3 lata. Wysiana w 3. roku ma już potencjał niższy o 15–20%. Monokultura zbóż oznacza też dziś problemy z chwastami jednoliściennymi, przede wszystkim miotłą czy wyczyńcem na lepszych glebach. Pojawiają się także coraz częściej stokłosy.
Receptą na to są uprawy jare. Po oziminach jest więcej czasu na zabiegi mechaniczne zwalczające chwasty. W walce z chwastami jednoliściennymi bardzo dobrze sprawdzi się np.
nikosulfuron, stosowany w kukurydzy. Aby wykorzystać jego potencjał, trzeba ją zatem uwzględnić w płodozmianie. A co z fuzariozami po kukurydzy? Presja jest większa, więc nie siejmy po niej pszenicy, tylko np. owies czy soję.
Uprawy jare na ratunek dla gleby
Uprawy jare odciążają stanowisko zdominowane przez oziminy. Zboże jare, np. pszenica, może przekonać do siebie lepszą jakością ziarna od formy ozimej. Bobowate mają zdolność do gromadzenia azotu atmosferycznego. Są niepozorne, ale mogą pozostawić roślinie następczej 100 kg/ha N, co ma dziś niebagatelne znaczenie. Wygrywają także tym, że mają jako nieliczne rośliny uprawne dodatni wpływ na bilans materii organicznej w glebie, w przeciwieństwie do zbóż czy okopowych.
Żeby jednak część gatunków jarych miała szansę pokazać potencjał,
trzeba je wysiać odpowiednio wcześnie. Dotyczy to zbóż i bobowatych. W ich przypadku wiosną nie obowiązuje kalendarzowy termin siewu. Jeśli tylko można wjechać w pole,
to powinno się je siać (
owies wręcz w błoto, jak mówi powiedzenie). Wyjątek może stanowić jęczmień jary, który nie za dobrze czuje się w zimnej glebie wczesną wiosną.
Ciepłolubne uprawy – znak czasów i ocieplenia klimatu
Niektóre uprawy jare, jak kukurydza czy soja, zagościły na naszych polach w związku z ociepleniem klimatu. Teraz dołączył do nich także słonecznik, który również dobrze czuje się podczas wyższych temperatur i okresowych niedoborów wody. Te gatunki muszą być jednak wysiane później – na przełomie kwietnia i maja. Najpierw kukurydza, potem soja i słonecznik. Nie da się przeskoczyć faktu, że gleba do kiełkowania nasion w ich przypadku musi mieć temperaturę przynajmniej 10°C (niektóre odmiany typu flint kukurydzy mogą kiełkować w glebie o temperaturze 6°C).
Rośliny potrzebują też różnych ilości wody. Gatunki takie jak kukurydza czy ziemniaki lepiej niż oziminy potrafią gospodarować wodą. Na każdy kilogram suchej masy potrzebują mniej wody (tab. 1.). Kukurydza jednak ze względu na wytwarzaną masę zieloną potrzebuje tej wody sporo. W sezonie powinno spaść około 500 mm deszczu. Sporo, ale rzepak ozimy potrzebuje jeszcze więcej, 600–700 mm, ale część z nich może pochodzić z opadów jesienno-zimowych.
Bez wody żadna uprawa się nie uda, ale historia pokazuje, że oziminy nawet w latach suchszych zawsze lepiej plonowały od jarych.
jdfot. Bujoczek, DaleszyńskiOzime wygrywają plonowaniem z jarymi
Jak przebieg pogody w zmieniającym się klimacie wpływa na plonowanie roślin, najlepiej pokazuje zestawienie plonów pszenicy i jęczmienia form jarych i ozimych z lat suchych i optymalnych pod względem opadów. Znacznie bardziej w latach suchych cierpią zboża jare.
Tabela 2. przedstawia plon odmian wzorcowych w doświadczeniach PDO w latach 2017–2021. Warunki pogodowe w tym okresie były zróżnicowane, w związku z tym również poziom uzyskiwanych plonów był różny. Korzystny był rok 2017, wysokie plony (zwłaszcza zbóż ozimych) były również w latach 2020–2021. Z powodu suszy najniższe plony uzyskano w latach 2018–2019.
W tabeli 3. przedstawiono różnice w plonowaniu ozimych i jarych form jęczmienia i pszenicy. We wszystkich latach badań formy ozime plonowały lepiej niż jare. Średnio w latach 2017–2021 jęczmień ozimy plonował lepiej niż jary, o ponad 19 dt z ha na przeciętnym poziomie agrotechniki oraz 24,5 dt z ha na poziomie wysokim. Przewaga ozimej formy pszenicy nad jarą była nieco wyższa i na przeciętnym poziomie agrotechniki wynosiła 22,9 dt z ha, natomiast na poziomie wysokim – 24,5 dt z ha. Podobne zależności można zaobserwować w produkcji. Według danych GUS w latach 2018–2019 zboża plonowały wyraźnie niżej niż w pozostałych latach badań. Również przewaga form jarych nad ozimymi miała miejsce we wszystkich latach badań. Jęczmień ozimy plonował średnio o 10 dt z ha powyżej formy jarej, a pszenica ozima – o 12,5 dt z ha.
Ozime przeważają w strukturze zasiewów
W ostatnich latach rolnicy bardziej preferują uprawę zbóż ozimych niż jarych. Zakres i dynamikę zmian w strukturze zasiewów zbóż w ostatnich latach obrazuje rys. 1. Dane obejmują rok 2017 i 2020. Jest to stosunkowo krótki okres, jednak zmiany są duże. W omawianym czasie areał uprawy zbóż jarych zmniejszył się o ok. 1 mln ha, przy czym spadek dotyczył wszystkich gatunków z wyjątkiem owsa. W tym samym czasie powierzchnia uprawy zbóż ozimych zwiększyła się o 0,5 mln ha, głównie pszenicy i pszenżyta. O około 0,5 mln ha zwiększył się również areał uprawy kukurydzy na ziarno. Zmiany te tylko częściowo wynikają z suszy, która miała miejsce w latach 2018–2019.
Co prawda susza w większym stopniu wpłynęła na spadek plonowania zbóż jarych niż ozimych, jednak wyższy plon form ozimych niż jarych miał miejsce we wszystkich latach badań, niezależnie od tego, czy był to rok suchy, czy mokry. Na zmiany w strukturze zasiewów zbóż wpływ mogą mieć również zmiany klimatyczne. Jesienny okres wegetacji na ogół jest dłuższy, co umożliwia późniejsze siewy, zwłaszcza pszenicy ozimej.
Andrzej Najewski, COBORU