Z artykułu dowiesz się
- Jakie uprawy dominują w gospodarstwie?
- Uprawa w systemie ekologicznym.
- Poplony w walce z zachwaszczeniem.
- Produkcja ekologiczna. Co oferuje rynek?
- Jak Łukasz Pergoł odnajduje się w nowym WPR?
Z artykułu dowiesz się
Rodzinne gospodarstwo Pergoł, jak widnieje dumnie na tablicy przy wjeździe na posesję to łącznie 420 ha UR. To historia odwagi i konsekwencji, zwłaszcza seniora Ryszarda Pergoł, który po swoich rodzicach przejął 19 ha i w latach 90. mozolnie walczył o każdy hektar. Część udało się wydzierżawić po pegeerach i później wykupić od Agencji. Drugą część konsekwentnie dzierżawili i nabywali od osób prywatnych. Jak mówi senior – to zasługa całej rodziny.
– Każde z trójki dzieci musiało coś dostać, by mieli też coś ze swojej ojcowizny i taka była nasza wola, ważne, aby jeden drugiemu nie zazdrościł – podkreśla senior Pergoł. Wspólnie w rodzinie się wspierają, pracują i pomagają w szczycie prac polowych.
– Część pól pozostaje w dzierżawie także z KOWR, ale o wykupie na razie nie ma mowy, gdyż KOWR sprzedażą nie jest zainteresowany. Trudno jest też powiększyć areał, bo jak tylko pojawi się ziemia na przetargach, to rolnicy licytują nawet powyżej 4 t/ha. – Dla mnie to już jest niezrozumiałe i nie mam zamiaru brać udziału w tym wyścigu – kwituje Pergoł.
W gospodarstwie dominują gleby lekkie, klasy IVa i IVb, podatne na erozję, stanowią ok. 65% areału. Klasy IIIb jest raptem ok. 15%. W strukturze upraw przeważają zboża, rzepak ok. 15%, buraki cukrowe ok. 10–15%.
Na fali rozwoju upraw bobowatych w ubiegłym roku po raz pierwszy uprawiali groch, który pozytywnie zaskoczył i plonował ok. 2,6 t/ha, ale był nieco za rzadko zasiany w dawce 240 kg/ha. Zdaniem rolników siany na V i VI klasie wypadł bardzo dobrze, pomimo czerwcowych upałów, po których rośliny ewidentnie ucierpiały.
W gospodarstwie próbowali też uprawiać łubiny, ale jak twierdzą – z łubinami nie wyszło. Groch łatwo sprzedać, jeśli jest w ilościach całotirowych. Są nimi zainteresowani także odbiorcy w Niemczech czy w Holandii. Soja niekoniecznie wychodzi w tym regionie. Ubiegły rok był suchy, ale deszcze przychodziły w kluczowych dla roślin momentach. Dzięki temu osiągnęli rekordowe plony rzepaku ponad 4,5 t/ha.
W gospodarstwie już od ponad 7 lat 30% gruntów uprawiają w systemie ekologicznym. Zasada jest taka, że uprawy ekologiczne muszą być inne od uprawianych konwencjonalnie.
Na gruntach w ekologii Pergołowie uprawiają grykę, owies, łubin, soczewicę z rośliną podporową i żyto. Gospodarstwo od prawie 5 lat jest certyfikowane.
– Uprawy ekologiczne traktujemy poważnie, u nas nie ma siewu rozsiewaczem i zbioru talerzówką. Zależy nam na plonie i dobrej jakości, a żeby to osiągnąć, musimy o uprawy dbać – podkreśla Łukasz Pergoł.
W całym gospodarstwie rolnicy już teraz sieją bardzo dużo poplonów, które pomagają w ograniczeniu presji chwastów. Dodatkowo dostarczają zielonej masy i poprawiają strukturę. W większości sieją gorczycę, a ostatnio mieszankę grochu z facelią.
– Poplony siejemy siewnikiem, a jak jest mało czasu, rozsiewamy rozsiewaczem do nawozów, ale jeździmy w odległości co 8 m i udaje się równo zasiać na całej powierzchni – podkreśla junior.
W uprawie gryki wypraktykowali, że lepsza jest orka wiosenna i od razu za pługiem siew w wilgotną jeszcze glebę. W tym roku planują też zasiać groch z owsem, co jest dopuszczalne w systemie dopłat ekologicznych, jednocześnie owies (10–15% w mieszance) stanowi podporę dla grochu.
– Ta niewielka ilość owsa przy sprzedaży na paszę ekologiczną nie ma wielkiego znaczenia – podkreślają praktycy. W ekologii są w stanie zebrać ok. 3 t/ha owsa, gryki od 0,5 do 1,5 t/ha. Żyto z soczewicą plonuje na poziomie ok. 2,5–3 t/ha. Choć trudniej je sprzedać, to jednak mają odbiorców, którzy sobie z tym radzą.
W całej dyskusji o rozwoju produkcji ekologicznej najważniejszy jest rynek. Zdaniem Pergołów, w Polsce brakuje przetwórni ekologicznych, które byłyby w stanie regularnie odbierać surowce ekologiczne. Często handlowcy sprzedają ten surowiec np. do Niemiec, skąd do Polski trafiają gotowe produkty eko.
– Niestety zdarza się, że za ekologiczny surowiec handlarze oferują mniej niż za ziarno konwencjonalne. Wtedy nasz ekologiczny owies zjadają konie, niestety – ubolewa Łukasz.
Mimo że gospodarstwo bardzo mocno ekologią stoi, młody rolnik nie jest zachwycony presją na ekologię w nowym WPR i Zielonym Ładzie.
– Nie podoba mi się narzucanie limitów dla całego kraju. – podkreśla junior. – My możemy zdywersyfikować gospodarstwo uprawami ekologicznymi, bo daje nam to na najsłabszych glebach określone korzyści finansowe, ale czy tak ma być na Żuławach, czy na Opolszczyźnie? – pyta retorycznie.
Do przejścia na ekologię zmobilizowała ich także możliwość skorzystania z dofinansowania inwestycji.
W dobrze prowadzonym gospodarstwie, gdzie rolnicy badają glebę co dwa lata, wapnują co roku i sieją sporo poplonów, nie powinno być problemu ze spełnieniem warunkowości, ale wątpliwości budzi 80% powierzchni pod okrywą zimową i przede wszystkim denerwuje ogrom biurokracji za w sumie mniejsze pieniądze.
– Kilka lat temu te dopłaty coś znaczyły, bo za 100 tys. mogliśmy kupić 4 tiry nawozu, a dziś już tylko jedno auto, to naprawdę stały się grosze – podkreśla senior Pergoł. Rolnicy gospodarujący na większych areałach często traktują 118 euro/ha dopłaty jak jałmużnę.
Czy ekoschematy można łączyć ze sobą? Zasady dopłat 2023
– Kiedy rozmawiamy z kolegami, to słyszę, że gdybyśmy mogli wyjść z systemu, ale produkować bez ograniczeń, wynikających chociażby z przepisów dotyczących nawożenia czy stosowania środków ochrony roślin, pewnie wielu zrobiłoby to od razu. To nie jest tak, że te pestycydy, które dziś Komisja Europejska wycofuje z obrotu, absolutnie się nie nadają. W innych regionach świata są stosowane, a Europa kupuje stamtąd produkty rolne. To jest ewidentna decyzja polityczna – podkreśla Łukasz Pergoł. Ale kłopot w tym, że akurat w zakresie ochrony i nawożenia oraz przepisów związanych z ochroną środowiska rezygnacja z systemu WPR niewiele zmienia. Szkoda też by było w obecnej sytuacji zrezygnować z jakiegokolwiek wsparcia.
Ale z drugiej strony akurat w gospodarstwie Pergołów spełnienie nowych wymogów nie będzie uciążliwe. Jak podkreśla junior, sprzętowo są dobrze wyposażeni, mają maszyny do uprawy płużnej, ale też bezorkowej.
– Dopiero co kupiliśmy nowoczesny opryskiwacz ze zmiennym dawkowaniem, podobnie jak rozsiewacz do nawozów, realizujemy mapowanie pola, czyli jesteśmy przygotowani do wszystkich reguł rolnictwa precyzyjnego i zintegrowanego – argumentuje Łukasz.
Pergoł ma też nadzieję, że ekoschematy pomogą w polskim rolnictwie zlikwidować dzierżawy „na gębę”, bo ekoschematami mogą się zająć tylko faktyczni rolnicy.
Obawia się tylko tego, że jeśli wielu rolników wybierze te najbardziej ambitne, ale i najwyżej płatne ekoschematy, to zabraknie pieniędzy, bo koperty się rozjadą… I to jest dziś największa niewiadoma.
Karol Bujoczek
Karol Bujoczek
<p>Redaktor Naczelny „top agrar Polska”, specjalista w zakresie rolnictwa, polityki rolnej i ekonomiki gospodarstw</p>
Najważniejsze tematy