- Stracili rolnicy i firmy skupujące
- Import pszenicy i kukurydzy do UE i eksport z Ukrainy
- Zapasy pogłębiają kryzys
- Dopłata na zboże przyszła za późno
- Branża rolna straciła ok. 10 mld zł
- Wprowadzeni w błąd rolnicy
- Państwowy system kontrolny zawiódł
- Ważne jest udrożnienie eksportu
- Ruszą budowy silosów?
- Wreszcie kontrola tranzytu
- Konflikt z Unią nie rozwiąże problemu
Bieżącą sytuację, która doprowadziła do tak wielkiego kryzysu krajowego rolnictwa można rozpatrywać w wielu płaszczyznach, z których bezwzględnie najważniejszy jest silny międzynarodowy handel zbożami w naszym regionie i jego wpływ na światowe giełdy. Ostatecznym efektem są taniejące zboża i spory chaos na zapchanym krajowym rynku.
Stracili rolnicy i firmy skupujące
W zgoła inny scenariusz wpisywały się zachęty płynące z rządowych kręgów, by zboże przetrzymać, bo może drożeć. Wyraźnie zabrakło tu i doświadczenia, i wyobraźni. Przecież jak mocno drożeje, to tanieć też może.
Zwłaszcza że do dramatycznych wręcz eksplozji cen zbóż na światowych rynkach przyczynił się wybuch wojny. W zbrojnym konflikcie zwarły się dwa kraje wiodące w eksporcie zbóż, a dotychczasowe tradycyjne szlaki eksportowe stanęły pod sporym znakiem zapytania. W miarę upływu czasu rynki przekonywały się, że oczywiście wpływa to wszystko na zbożowe bilanse, ale jednak dzięki stworzonemu korytarzowi zbożowemu i alternatywnym szlakom transportowym przez kraje ościenne, handel ukraińskimi zbożami toczy się dalej.
Przez pierwsze 9 miesięcy bieżącego sezonu Ukraina wyeksportowała już 37,6 mln zbóż, oleistych i strączkowych, w tym 12,9 mln t pszenicy i 22,2 mln t kukurydzy. Dużym beneficjentem tego eksportu stała się UE, która w tym okresie kupiła z Ukrainy 4,3 mln t pszenicy i 10,7 mln t kukurydzy, dostarczyła także 66,5 tys. ton mąki pszennej. Giełdy na informacje o kolejnych milionach ton zbóż eksportowanych z Ukrainy zaczęły reagować spadkami. Pszenica, która na koniec sierpnia 2022 r. kosztowała na paryskiej giełdzie 332 €/t i jeszcze w październiku (10.10.2022 r.), wyceniana była na 364 €/t, od tego czasu zaczęła bezustannie spadać i 14.04.2023 r. jest wyceniana na 250,50 €/t. Od szczytu notowań bieżącego sezonu pszenica na Matifie staniała o ponad 114 €. Tracić zaczęli zarówno rolnicy, jak i skupujące zboża firmy handlowe.
Zapasy pogłębiają kryzys
Do tych strat poza giełdami dołożył się także rosnący napór zbóż z Ukrainy. Import kukurydzy dochodzi do 1,3 mln ton i to w roku zbiorów kukurydzy na ziarno, ocenianych przez GUS na 8,3 mln t. Niestety, import pszenicy, choć zdecydowanie mniejszy, wynosi 796 tys. ton. A wszystko to przy dość słabym eksporcie zbóż na rynki pozaunijne. Przez 9 miesięcy tego sezonu nasz eksport pszenicy do krajów trzecich wynosi 1,96 mln t, a kukurydzy wyekspediowaliśmy jedynie 231 tys. ton.
Zdecydowanie większy import przy słabnącym eksporcie, w połączeniu ze spadkami na światowych giełdach, spowodowały fakt, że od początku żniw do końca marca br. ceny pszenicy drastycznie spadły. Na początku sierpnia ubiegłego roku średnia cena pszenicy konsumpcyjnej, wg cotygodniowej sondy cenowej, publikowanej na naszej stronie internetowej wynosiła 1500 zł/t, na początku stycznia br. pszenica kosztowała średnio 1325 zł, a pod koniec marca staniała do średnio do 955 zł/t.
Średnia cena nie oddaje jednak do końca całkowitego obrazu sytuacji, bowiem na wschodzie pszenica konsumpcyjna była jeszcze pod koniec marca skupowana nawet po 830 zł/t, a pszenica paszowa po 720 zł/t. I to przez firmę państwową, dopiero druga dekada kwietnia przyniosła tam niewielkie podwyżki, odpowiednio do 900 i 780 zł/t. W kraju pszenica kosztowała średnio 984 zł/t, a za paszówkę skupy płaciły średnio 905 zł/t, podobnie do pszenicy paszowej wyceniana była także kukurydza.
Dopłata na zboże przyszła za późno
Odpowiedzią na ten dramatyczny spadek cen ma być dopłata do sprzedanych w tym roku zbóż, którą już KE zaakceptowała. Jest też deklaracja uruchomienia rezerwy kryzysowej z budżetu KE. W opracowany wcześniej systemie dopłat rolnicy zobligowani są do sprzedaży zbóż do końca maja, co w normalnym sezonie odbyłoby się bez problemu, ale teraz coraz więcej firm skupujących przesuwa terminy realizacji kontraktów na późniejsze miesiące. Jednak obietnica przedłużenia okresu sprzedaży zboża powyżej 31 maja br., by uzyskać dopłatę, jest już wyraźnym sygnałem do uspokojenia rynku.
Branża rolna straciła ok. 10 mld zł
Jako rolnicy nie żyjemy w próżni, tylko w gospodarce globalnej i cały problem polega na tym, że produkujemy w innej technologii, a Ukraina w innej. Ważne jest ujednolicenie, rolników interesuje to, żebyśmy się ścigali na takich samych warunkach. Dzisiaj Ukrainie wolno wszystko, takie liberalne rolnictwo, a my obarczeni jesteśmy różnego rodzaju programami, Zielonym Ładem, dyrektywą azotanową, wszelkiego rodzaju ustawami, które sprowadzają się do tego, że nasza produkcja jest o wiele kosztowniejsza.
Sądzimy, że na spadku cen, który nie miał żadnych przesłanek, cała branża zbożowa straciła ok. 8 mld zł, na nawozach poprzez ręczne sterowanie straciliśmy ok. miliarda złotych i na paliwach co najmniej 0,5 mld złotych. Do tego najbardziej spektakularne straty ponieśli kupujący mokrą kukurydzę i przechowujący ją w rękawach i tym ludziom też trzeba będzie pomóc. Razem, jak to się zepnie, to jest wcale nieprzesadzona suma ok. 10 mld złotych – powiedział Wiesław Gryn ze stowarzyszenia "Oszukana wieś".
Wiesław Gryn, wiceprezes Zamojskiego Towarzystwa Zbożowego | Sytuacja na rynku mocno nabrzmiała, a przecież można było działać zdecydowanie wcześniej. Przecież od dawna informowaliśmy szeroko, że zboża tanieją, a ukraińska kukurydza i pszenica do nas wjeżdżają. I wjeżdżać będą tak długo, jak niskie ceny u nas nie staną się niższe niż te, jakich sprzedający ukraińskie zboże nie uznają za mniej atrakcyjne, niż mogą otrzymać gdzie indziej. Podtrzymanie przez KE zwolnienia z ceł importowych powoduje, że taka sytuacja będzie już naszą zwyczajną rzeczywistością. Jednak działania dotyczące uzdrowienia szoku obecnego sezonu mogły być podejmowane zdecydowanie wcześniej.
– Zwalanie winy na Unię Europejską jest smutnym manewrem, który pokazuje, że nadal rząd nic nie rozumie – skomentowała na Twitterze Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowej.
Rzeczywiście 3–4 mln t pszenicy na gwizdek z tego kraju taksówką nie wyjedzie. Statki w parę dni nie przypłyną, bo mają wielomiesięczne harmonogramy spedycyjne. Wszak muszą stale zarabiać i zwracać zainwestowany w ich budowę kapitał armatora. Co więcej, polskie porty już dziś robią bokami, w trakcie świątecznego tygodnia załadowano prawie 200 tys. ton pszenicy, a wcześniej już zaplanowany eksport dynamicznie zmierza do kolejnych rekordów. Eksporterzy mówią, że dodatkowo może 300 tys. t wcisną jeszcze do końca sezonu.
Wprowadzeni w błąd rolnicy
Wypowiedź ministra Kowalczyka, który apelował w sierpniu do rolników, żeby wstrzymywali się ze sprzedażą zboża, ponieważ jego ceny będą rosły, była nieodpowiedzialna i nietrafiona. Pomimo licznych międzynarodowych działań, wspierających eksport ukraińskiego zboża, które miało być sprzedane poza Unię Europejską, nie udało się tego zboża w całości wytransferować. Niestety, jego część pozostała w naszym kraju. Jak się obawialiśmy i zwracaliśmy na to uwagę zdecydowanie wcześniej, mamy niewydolną infrastrukturę, za małą przepustowość portów i zbyt słabe wsparcie, jeżeli chodzi o otwieranie nowych rynków. Teraz zboże w Polsce jest za tanie i nie jest to tylko pokłosie zbyt dużej ilości zboża ukraińskiego, ale także polskiego, bo my również mamy nadwyżki, tylko tego, że ceny zboża spadły na całym globalnym rynku.
Problem taniejącego zboża jest tym bardziej istotny, że magazyny zbożowe w kraju są zapełnione. Stąd protesty i duże zniecierpliwienie rolników, bo już za kilka miesięcy będziemy mieli kolejne zbiory. Rozumiem rolników i od dawna już mówię, że Polska powinna być krajem tranzytowym. W uzgodnieniu z UE należało wypracować taki mechanizm, aby Polska mogła pokazać się jako skuteczny kraj, nieszkodzący naszym producentom, a pomagający Ukrainie – mówi Monika Piątkowska, prezes IZ-P.
Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowej | Państwowy system kontrolny zawiódł
Nie zawsze przecież całą nadwyżkę trzeba wywieźć, żeby rynek uregulować, czasem wystarczy tylko niewielka część, by wprowadzić zaniepokojenie u krajowych przetwórców, którzy, chcąc sobie zapewnić regularność zaopatrzenia, zdecydowanie mocniej muszą zaangażować się w zakupy z większym wyprzedzeniem czasowym. Jak to ma jednak zadziałać, gdy odbywa się polowanie na czarownice i napiętnowanie przetwórców, do których trafiły nieprzebadane zboża techniczne, zapominając o tym, że są to firmy poszkodowane w procederze, w którym zawiódł państwowy system kontrolny?
Trudno jest oczekiwać błyskawicznych zmian sytuacji na rynku zbóż, warto jednak podkreślić te, które mogą być zdobyczami naszego rolnictwa na dłużej. Do tych bezsprzecznie należy zaplanowana na koniec maja br. nowa ustawa o biopaliwach i zapisy, które są związane ze zwiększeniem udziału domieszki biopaliwowej. To może być wyraźny sygnał do udrożnienia rynku rzepaku, jak i kukurydzy.
Większość z korzyści, jakich możemy upatrywać, będzie skutkować raczej w przyszłości. Taką jest obietnica przedłużenia okresu sprzedaży zboża powyżej 31 maja br., by uzyskać dopłatę, bo na razie jest to jedynie obietnica możliwości wydłużenia pierwotnego terminu. Ozdrowieńczo na rynek może zadziałać system dopłat do transportu eksportowanego zboża, bo krajowi przetwórcy, zwłaszcza ci z północnej części kraju, już teraz zaczęli się martwić, że im rolnik nie sprzeda, bo jadąc do portów uzyska dopłatę, trzeba jednak szybko dopracować konkrety.
Kiepsko będzie z wyeksportowaniem polskiego zboża z przeznaczeniem na pomoc humanitarną. Jeśli ONZ miałaby wesprzeć któryś kraj, wybierze zakup kolejnego statku z pomocą humanitarną zboża z Ukrainy, dotkniętej tragedią wojenną. Będzie to więc ważny sprawdzian dla naszej dyplomacji.
Ważne jest udrożnienie eksportu
Przede wszystkim trzeba wywieźć zboże poza kraj, dlatego tak ważne jest znaczenie firm eksportowych oraz infrastruktury portowej do szybszego i większego eksportu zboża. W tej chwili przerób portów jest niewystarczający. Wynosi ok. 5–6 mln ton, a musimy wyeksportować 10–11 mln ton własnego zboża. Przetarg na wydzierżawienie jednego z terminali się przeciąga, a firmy skarżą się, że brakuje decyzyjności. To niestety utrudnia eksport.
Jako związek walczymy od wielu lat, by powstała infrastruktura eksportowa. Bez tego nie będziemy w stanie wyeksportować zboża, a polscy rolnicy przez brak infrastruktury do eksportu zboża tracą średnio 20 zł na każdej tonie zboża. Łącznie w skali kraju ich straty wynoszą 1 mld zł rocznie. Bariera związana z infrastrukturą, bariera cenowa i konkurencja ze strony Rosji, powodują, że sytuacja na rynku zbóż jest trudna. Jestem pełen obaw, czy damy radę do żniw opróżnić magazyny – powiedział Stanisław Kacperczyk, prezes Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych.
Stanisław Kacperczyk, prezes Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych | Ruszą budowy silosów?
W porozumieniu okrągłego stołu znajdziemy wiele obietnic, które nie mają szans na szybką realizację, jak choćby poprawa infrastruktury, którą jeden z handlowców ochrzcił mianem "silosik+". Bowiem z zagadnień infrastrukturalnych, realne wydają się jedynie dopłaty do budowy silosów i magazynów zbożowych (bo te przecież w unijnych programach się zmieszczą) oraz ich budowa bez pozwolenia, co w połączeniu z kredytem preferencyjnym może być ciekawym rozwiązaniem. Tyle że firmy budujące magazyny szybko wolnych terminów nie znajdą, a usługa ekspresowa kosztować będzie więcej. I tak skojarzenie do rosnącej inflacji spowodowanej osławionym "500+" nabierze nowego wymiaru, w postaci błyskawicznie drożejących silosów.
Wymiernym rezultatem może być również ogłoszony przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych projekt skupu interwencyjnego i możliwość wycofania z bieżącego rynku pewnych ilości pszenicy konsumpcyjnej. Pewnych, bo w zasadzie zupełnie nieznanych, wszak wszystkie zakupy na rezerwy strategiczne objęte są ścisłą tajemnicą państwową.
Wreszcie kontrola tranzytu
Niezadowoleni z efektów porozumienia rolnicy demonstrują od Hrubieszowa aż po Szczecin. Ze strony rządowej padła więc deklaracja dotycząca ograniczenia importu poprzez dokładniejsze kontrole jakościowe na granicy. W efekcie pierwszych rozmów nowego polskiego ministra rolnictwa z jego ukraińskim odpowiednikiem, 7.04.2023 r. Mykoła Solski zaproponował, aby Ukraina do 30 czerwca br. wstrzymała się z eksportem do Polski pszenicy, rzepaku, kukurydzy i słonecznika, przejeżdżać miał tylko tranzyt.
Rząd, ratując resztki poparcia ugina się pod presją i bez uzgodnienia z KE 15.04.2023 r. wprowadza całkowite embargo na artykuły żywnościowe z Ukrainy oraz ogłasza kolejny projekt dopłat do skupu zbóż. Zakaz importu dotyczy zbóż, cukru, mięsa, mleka oraz pozostałych produktów. – Od dziś będzie obowiązywał zakaz importu. Będą również dopłaty do pszenicy. Przyjmijmy, że teraz w niektórych miejscach w Polsce jest ok. 1000 zł za tonę - wtedy dopłata będzie wynosiła 400 zł. Rolnik będzie miał zagwarantowane 1400 zł za tonę – poinformował minister rolnictwa Robert Telus.
Nie było na to akceptacji ani KE, ani Ukrainy, protestowały także organizacje producenckie i rolnicze, które nie godzą się na otwarty konflikt z Unią. Rolnicy dobrze wiedzą, ile na naszej przynależności do UE zyskują. Dlatego na kolejnym spotkaniu ze stroną ukraińską 18.04.2023 r. uzgodniono, że tranzyt będzie się jednak odbywał, ale pod ścisłym nadzorem. Transporty ukraińskiego zboża przez Polskę będą objęte systemem monitorowania SENT, którym obecnie monitorowany jest m.in. transport paliw. Transporty ukraińskiego zboża przez Polskę będą też plombowane elektronicznymi plombami z GPS.
Konflikt z Unią nie rozwiąże problemu
Takim konkretnym sukcesem jest ustalenie, że za ok. dwa miesiące ma pojawić się ustawa o biopaliwach, która zagwarantuje stosowanie B10 i B20 jako paliwa flotowego i E10, czyli domieszkę 10% etanolu do benzyn. Co może częściowo zmniejszyć ilość surowców rolniczych na rynku, ale to się zacznie dopiero od czerwca. Według informacji z ministerstwa rolnictwa w Polsce pozostało ok. 700 tys. t rzepaku z Ukrainy. Według szacunków przetwórców 500–700 tys. t rzepaku można by z rynku zdjąć, czyli taka ilość, która przyszła byłaby przerobiona, ale warunkiem jest już dziś rozpoczęcie rozmów z rafineriami i czekamy na ustawę. W sprawie napływu zboża dopiero teraz rząd zaczął naprawdę działać, jednak to ukraiński minister rolnictwa zaproponował wstrzymanie eksportu zbóż do Polski, a tranzyt chciał utrzymać.
Nasz rząd zablokował wszystko bez uzgodnienia z KE. Dla nas dziwne jest, że polski rząd walczy z Unią zamiast znaleźć w krajach Unii sprzymierzeńców, to wbrew UE wprowadza zakaz wwozu płodów rolnych i innych artykułów – mówi Mariusz Olejnik.
Mariusz Olejnik, prezes Zarządu Polskiej Federacji Rolnej | Serial dotyczący importu zbóż z Ukrainy trwać będzie o dłużej, bo KE zaczyna się uginać w sprawie zakazu ich importu, a rząd może się już chyba spokojnie zająć sprawami wewnętrznymi, dotyczącymi udrożnienia krajowego rynku i bezpośrednich dopłat dla rolników. Zbierane są wnioski o wcześniej ustalone dopłaty do sprzedaży zbóż i zaczyna się regulować zasady obiecanego projektu nowych dopłat do ceny 1400 zł/t. Nam pozostaje mieć nadzieję na realizację choćby części długofalowych zapisów marcowego porozumienia.
ju
fot. EnvatoElements