Z artykułu dowiesz się
- - Jakie maszyny Amazone produkuje w Lipsku?
- - Jak wygląda nowoczesna fabryka od środka?
- - Na co stawia niemiecki producent?
Z artykułu dowiesz się
Najpierw ciekawostka: skąd nazwa Amazone? Otóż, gdy w 1891 roku skonstruowana przez Heinricha Dreyera maszyna do czyszczenia zboża zdobyła złoty medal – czy dla rodzinnej manufaktury rozpoczynającej seryjną produkcję mogła być lepsza nazwa, niż nazwa maszyny, która przyniosła jej sławę? Maszynę tę zwano Amazone, więc zakład nazwano Amazone Werke, czyli po prostu Fabryka Amazonek.
W Lipsku odbywa się przygotowanie elementów, ich obróbka, spawanie oraz malowanie. Wizytę zaczynamy od przygotowalni, czyli pierwszej fazy produkcji. Uwagę zwraca olbrzymia wycinarka laserowa Trumpf Trumatic L3050, mogąca pracować z blachą o grubości nawet 30 mm. Laser ma tu moc 5kW.
Idąc dalej podziwiamy magazyn wysokiego składowania części, który ma… 9000 miejsc paletowych. Widzimy montaż końcowy zawieszanych kultywatorów ciąganych. Wcześniej mijamy skomputeryzowany magazynek z drobnicą – śrubkami, nakrętkami, podkładkami itp., których wydawanie i transportowanie na stanowisko montażowe jest w pełni zautomatyzowane.
Nie sposób zwiedzać fabryki nie zwracając uwagi na to, co i jak jest w niej produkowane. A widząc jak wytwarzane są poszczególne elementy składowe, trudno nie docenić ich wpływu na funkcjonowanie całości. I tak np. ramy nie są zbudowane z profilu zamkniętego, tylko z wielokrotnie wyginanej blachy wysokości 110 cm (wyginanej m.in. na wspomnianej wcześniej 500-tonowej prasie). Dzięki temu wszelkiego rodzaju drgania nie są przenoszone na spawy, tylko pracuje cała rama. Coś takiego nie ma prawa pęknąć.
Patentem Amazone są specjalne sworznie, dzięki którym belki opryskiwaczy nie mają luzów technicznych.
– Dzięki sworzniom w obu elementach belki i sprężynującej podkładce luz, jeżeli jakikolwiek by się pojawił, samoczynnie się eliminuje. Znam opryskiwacze, które mają opryskanych 50 a nawet 60 tysięcy hektarów i nie mają luzu technicznego. I nie ma też kalamitek, nie trzeba tego raz w miesiącu smarować – tłumaczy Andrzej Borowiec, reprezentant Amazone na Polskę, który wziął na siebie trud bycia naszym przewodnikiem i tłumaczem. – Konkurencja nam zarzuca, że to stanie, bo nie jest smarowane... Ja na to mówię: pokażcie jeden przykład, gdzie to się zapiekło – dodaje z dumą.
Na hali montażowej pan Andrzej zwraca uwagę na jeszcze jedno rozwiązanie charakterystyczne dla Amazone: specyficzne łożyskowanie i uszczelnienie w piastach łożysk z talerzy bron talerzowych. Tłumaczy, że takie rozwiązanie nie jest niczym nowym i od dawana można je spotkać w maszynach budowlanych, Nigdzie bowiem nie ma więcej piasku, niż na placu budowy. Sekret polega na niezwykle dokładnym zeszlifowaniu elementów – z jednej strony na osi przy sworzniu, a z drugiej strony w piaście. Bez kalamitek. Olej nie ma prawa się wylać ani też do środka nie mają szans dostać się żadne zanieczyszczenia, nawet drobne cząstki.
Najważniejsze tematy