Jak zadbać o jakość i wielkość zbiorów owoców na etapie kwitnienia?
Bez wątpienia maj jest miesiącem niezwykle pięknym – to właśnie teraz kwitnie większość roślin, również sadowniczych. Piękno kwiatów i jednocześnie obawa przed przymrozkami powodują, że zazwyczaj nie myślimy o procesach zachodzących w czasie kwitnienia i zaraz później – a przecież w znacznej mierze decydują one nie tylko o wielkości, lecz także o jakości plonów.
W tym roku w sadach jabłoniowych po zimie nie odnotowaliśmy uszkodzeń mrozowych. Z jednej strony to cieszy, bo dobrze wróży plonowaniu, a z drugiej strony doczekaliśmy się czasów, kiedy to urodzaj oznacza dużo pracy przy coraz bardziej wątpliwym zarobku. Warto się więc pochylić nad tematem cięcia kosztów. Oszczędzać
trzeba mądrze, a więc tam, gdzie można, i wtedy, gdy oszczędności nie spowodują w efekcie końcowym zmniejszenia dochodów. Jeśli cięcie kosztów odbije się spadkiem plonu handlowego, to może się okazać, że wzrosną koszty jednostkowe (liczone na 1kg owoców), a opłacalność produkcji jeszcze bardziej spadnie. Wówczas oszczędność jest tylko pozorna, a może nawet i katastrofalna w skutkach. Pamiętajmy, że wszystkie zabiegi podnoszą koszty, ale czynnikiem najsilniej wpływającym na jednostkowy koszt produkcji jest wydajność plonu handlowego. Ten fakt powoduje, że czasem warto „coś dołożyć”, aby w efekcie końcowym zostało nam trochę więcej pieniędzy.
Oszczędzamy?
Zabiegi w sadzie możemy podzielić na dwie grupy:
- jedne to takie, które budują wielkość i/lub jakość plonu;
- a drugie to takie, które zapobiegają jego stratom.
Do pierwszej grupy należą np. zabiegi pielęgnacyjne, odżywianie (ewentualnie też biostymulacja), a do drugiej głównie zabiegi ochrony.
Szukając oszczędności, musimy się zastanowić nad konsekwencjami zrezygnowania z któregokolwiek zabiegu, uwzględniając też, że niektóre konsekwencje objawią się dopiero w następnym roku lub nawet jeszcze później. Jeśli sad jest po sezonie przeznaczony do karczunku, to nie musimy się już martwić osłabieniem jego potencjału na następne lata. Ale nie powinniśmy dopuszczać do sytuacji, kiedy kwatera jest „rozwojowa” i produkujemy owoce deserowe, a na skutek naszych oszczędności drzewa zostaną tak osłabione, że wpadną w przemienność owocowania, ewentualnie stracimy na plonie handlowym – takie pseudooszczędności fatalnie się odbijają na finansach gospodarstwa.
Dobrze wiedzieć wcześniej
Łatwiej jest podjąć decyzję, gdy wiemy kiedy, gdzie i komu będziemy sprzedawać swoje owoce. Jeśli daną kwaterę od razu przeznaczymy na produkcję jabłek sokowych, możemy zrezygnować z zabiegów poprawiających jakość jabłek. Gorzej, gdy produkujemy jabłka w naszym wyobrażeniu deserowe, a które później trzeba będzie wysypać na przemysł – trudno będzie to spiąć finansowo. Jeśli natomiast zdecydujemy się na mocne oszczędności (sugerując się niskimi cenami jabłek), nie dziwmy się, że nasze owoce nadają się później tylko na surowiec do zakładów przetwórczych. Oczywiście, jeśli trafi się rok nieurodzajny, to również jabłka niskiej jakości uda się dobrze sprzedać, ale doświadczenie wskazuje, że w takich sezonach i tak najlepiej zarabiają ci, którzy o swoje sady dobrze dbają.
Uważam jednak, że bez względu na to, czy produkujemy jabłka deserowe, czy też sokowe, okres okołokwitnieniowy to nie jest czas na jakieś większe oszczędności. To teraz właśnie zachodzą podstawowe procesy decydujące o wielkości i jakości owoców. Od prawidłowego zapylenia i zapłodnienia będzie zależała np. liczba nasion w jabłkach, co naturalnie wpływa nie tylko na regulację utrzymania zawiązków, ale też i późniejszą jakość owoców. Na jakość jabłek będą też wpływały intensywne podziały komórkowe, które w zawiązkach trwają (według obecnej wiedzy) nie dłużej jak 2–3 tygodnie od kwitnienia. Teraz też nasze sady narażone są na podstawowe w naszym klimacie zagrożenie – przymrozki. Tu nie ma żartów, zaniedbań z tego okresu nie da się już później nadgonić
Tuż przed kwitnieniem
Faza różowego pąka to ostatni moment, kiedy jeszcze możemy bezpiecznie podać pełną dawkę boru, od którego będzie zależało kilka czynników wpływających na produkcję, ale teraz jego podstawowym zadaniem będzie poprawa procesów związanych z kwitnieniem. Dokarmianie borem powinno się przeprowadzać z zasady wiosną każdego roku, nawet jeśli stosowano takie dokarmianie jesienią. Jeśli obawiamy się przymrozków, warto też pomyśleć o uzupełniającym dokarmianiu cynkiem.
Tuż przed kwitnieniem powinniśmy też dokarmiać fosforem i wapniem. To połączenie może dla wielu sadowników być dziwne, bo przecież uczono nas, że tych dwóch składników nie mieszamy, ale można to zrobić albo w oddzielnych zabiegach, albo wykorzystując gotowe połączenia, a są takie na rynku i w dodatku świetnie działają również w niskiej temperaturze (pisałem o nich m.in. w zeszłym roku o tej porze).
Dokarmianie fosforem jest szczególnie wskazane, gdy jest zimno i drzewa mają problem z jego pobieraniem. Związki fosforu są nośnikami energii, która w okresie kwitnienia i podziałów komórkowych jest szczególnie potrzebna. To zwiększone zapotrzebowanie na energię wynika również z faktu, że drzewa w tym czasie niezwykle dużo jej marnują. Chodzi o to, że drzewa początkowo utrzymują znacznie więcej kwiatów i zawiązków niż jest to potrzebne nawet do bardzo obfitego owocowania. Większość tych kwiatów i zawiązków spadnie (będzie to związane również z chwilowym niedoborem energii). W ten sposób drzewa przeprowadzają naturalną selekcję – pozostać ma tylko materiał zdrowy i silny.
Jeśli chodzi o wapń – w tym czasie nie musi go być specjalnie dużo, ale ważne jest, aby szybko dotarł do komórek. Dokarmianie tym składnikiem przed kwitnieniem nie ma jeszcze bezpośredniego przełożenia na późniejszą jakość owoców, ale ze względu na to, że pełni również rolę przekaźnika informacji, pozwala roślinie szybko reagować na zmieniające się warunki bytowania i uruchomić naturalne mechanizmy obronne np. w przypadku ochłodzenia. Dokarmianie wapniem możemy więc włączyć do pakietu metod ograniczających skutki przymrozków.
Przed samym kwitnieniem warto też poprawić kondycję liści okalających kwiatostany, w tym momencie świetnie się spisują mieszanki aminokwasów z magnezem i mikroelementami. Jeśli jest zimno i obawiamy się przymrozków, lepiej sięgnąć po preparaty algowe, zwłaszcza te na bazie Ecklonia maxima. Wskazuję właśnie te algi jako najlepsze do zastosowania w tym czasie ze względu na wysoki stosunek auksyn do cytokinin, który pomaga przy okazji wypromować kwiat centralny (królewski). Ma to takie znaczenie, że to właśnie z niego można uzyskać najdorodniejsze owoce.
Ponadto przed kwitnieniem obowiązkowo powinniśmy dokarmiać drzewa tym składnikiem, którego niedobory stwierdzono w poprzednim sezonie.
Azot doglebowo
Nawozy azotowe należało tak wysiać, aby azot był w zasięgu korzeni na początku kwitnienia. Jeśli ktoś nie zastosował posypowo w odpowiednim czasie pierwszej dawki azotu (lub uważa, że istnieje potrzeba jego uzupełnienia) może tuż przed kwitnieniem wykorzystać saletrę wapniową, ale w takim przypadku istnieje potrzeba włączenia nawadniania, aby azot zdążył szybko się przemieścić.
Innym sposobem, również wymagającym instalacji nawadniającej, jest uzupełnienie azotu poprzez fertygację. Zazwyczaj w tym okresie wykorzystuje się nawozy NPK o zrównoważonym stosunku składników albo z przewagą azotu i fosforu. Jeśli konieczne jest też szybkie uzupełnienie magnezu, można wykorzystać saletrę magnezową.
Należy pamiętać, że do fertygacji używamy nawozów w pełni rozpuszczalnych w wodzie, specjalnie przeznaczonych do tej formy aplikacji. Użycie zwykłej, granulowanej saletry wapniowej (przeznaczonej do stosowania posypowego) będzie powodowało osad, który zapcha nam filtry lub kroplowniki.
Kwitnienie
Zasadą być powinno, że jeśli nie ma takiej konieczności, to w czasie kwitnienia nie wykonujemy zabiegów. Odstępstwem od tego najczęściej jest sytuacja wystąpienia przymrozków, kiedy to nie mamy wyjścia – musimy bronić plonów. W tym czasie dobrze się spisują preparaty algowe (i tu znów polecam E. maxima) oraz dedykowane przeciw przymrozkom produkty zawierające poliaminy. Oddzielnym tematem jest wykorzystanie do ograniczania skutków przymrozków giberelin i proheksadionu wapnia – ale to już nie jest temat związany z odżywianiem.
Natomiast związane z odżywianiem jest wykorzystanie specyfików stosowanych po ustąpieniu przymrozków. W swoich zaleceniach zwracam uwagę, że najpierw powinniśmy zająć się „zdjęciem stresu”, a więc wykorzystać substancje działające antystresowo, a dopiero później przystąpić do regeneracji za pomocą łatwo przyswajalnych związków odżywczych. Możemy wówczas wykorzystać preparaty aminokwasowe (szczególnie te, które zawierają dużo prostych aminokwasów). Ze względu na wszechstronne działanie i (może właśnie dzięki temu) wyższą skuteczność polecam preparaty algowe, choć w tym momencie ich pochodzenie ma mniejsze znaczenie – mogą to być więc np. algi Ascophyllum nodosum czy Laminaria spp. (lub ich mieszanki), które w tym momencie mogą już działać równie dobrze jak E. maxima. Choć jeśli przymrozki mają się powtórzyć, to nadal jestem zwolennikiem pozostania przy tym ostatnim wyborze.
Opadanie płatków
Gdy kończy się kwitnienie, znów przystępujemy do intensywnego dokarmiania. W okresie opadania płatków ponownie sięgamy po odżywki zawierające fosfor i wapń. Rolą fosforu jest w tym czasie zabezpieczenie procesów energetycznych związanych z intensywnymi podziałami komórkowymi w zawiązkach, natomiast wapń będzie nadal pełnił rolę przekaźnika informacji, ale będzie też już wpływał na późniejszą jakość owoców. Zwracam tu ponownie uwagę, że jeśli jest zimno warto znów sięgnąć po te odżywki fosforowe (czy fosforowo-wapniowe), które dobrze się spisują również przy niskich temperaturach.
Standardem jest wykorzystywanie w tym czasie również kompleksowych nawozów dolistnych o zrównoważonym stosunku NPK. W przeciętnych warunkach jest to dobre i stosunkowo tanie rozwiązanie, ale trzeba zwracać uwagę na warunki pogodowe i gdy jest bardzo ciepło, zbiegi wykonywać np. wieczorem.
Pamiętajmy, że ze względu na kończące się kwitnienie i związaną z tym obecność owadów zapylających zabiegi wykonujemy po oblocie pszczół. Choć stosowane odżywki nie są dla nich trujące, to jednak mogą nanieść na pszczoły obcy zapach – co w konsekwencji zakończy się ich śmiercią, bo z powodu tego zapachu zostaną przy wejściu do ula rozpoznane jako „obce” i uśmiercone przez pszczoły-strażniczki.
Po kwitnieniu
Od końca kwitnienia zaczynamy też intensywne dokarmianie azotem. Wybór nawozu i jego dawkę, a także częstotliwość stosowania uzależniamy od wymagań danej odmiany, kondycji drzew, wielkości spodziewanego plonu i… jego przeznaczenia. Jeśli jest to tzw. sad sokowy, to możemy sporo zaoszczędzić, stosując tańsze nawozy. Jeśli jednak produkujemy jabłka deserowe, to powinniśmy pamiętać przede wszystkim o bezpieczeństwie, aby przy okazji dokarmiania nie spowodować np. ordzawień, na które młode zawiązki są bardzo podatne. Ponieważ jest to okres również intensywnego rozwoju pędów, powinniśmy też pamiętać o dokarmianiu magnezem i mikroelementami wpływającymi na przebieg fotosyntezy. Kiedyś jeden z sadowników zadał mi pytanie sprawdzające:
– Jak pan myśli, w jakim czasie należy tak dokarmiać, że opryskiwacz powinien nie wysychać?. – Odpowiedziałem, że od końca kwitnienia do opadu czerwcowego. Ów sadownik przytaknął i dodał: –Tego się powinniśmy trzymać.
To były trochę inne czasy i dziś spojrzymy na to trochę inaczej, ale przekaz wskazywał właściwy kierunek.
Posypowo
Po kwitnieniu możemy już wstępnie oszacować tegoroczny potencjał plonowania. Oczywiście, od określenia potencjału do zbiorów może się jeszcze wiele wydarzyć, ale ten wstępny szacunek jest nam bardzo potrzebny, choćby po to aby określić kolejne dawki azotu, a także potrzebę i intensywność dokarmiania oraz ewentualnej biostymulacji. W tym czasie wykorzystujemy najczęściej saletrę wapniową w dawkach po 100–120 kg/ha każdorazowo. Ilość takich dawek uzależniamy od kondycji drzew i spodziewanego plonowania. Jeśli chcemy też przy okazji uzupełnić potas, dobrym rozwiązaniem może być saletra potasowo-wapniowa, którą możemy też stosować i w dalszej części sezonu. Zdarza się, że wykorzystywana też czasem jest saletra amonowa, ale jej zastosowanie powinno być jak najwcześniej zakończone, aby nie wydłużać okresu wzrostu pędów.
Fertygacja
W pierwszym okresie po kwitnieniu, kiedy jeszcze trwają podziały komórkowe, do fertygacji najczęściej wykorzystuje się rozpuszczalną saletrę wapniową na przemian z mieszankami NPK o zrównoważonym składzie. Ze względu na gwałtowny wzrost zapotrzebowania na wodę i składniki pokarmowe ten sposób podawania nawozów jest bardzo efektywny. Zapewnienie odpowiedniej wilgotności gleby jest też warunkiem właściwego wykorzystania składników znajdujących się w glebie, a w przypadku produkcji jabłek deserowych zwracamy uwagę, że to właśnie teraz jest okres, kiedy wapń pobrany z gleby zaopatruje zawiązki owoców. Jeśli więc chcemy bardzo efektywnie odżywić zawiązki wapniem, to możemy to uczynić właśnie teraz poprzez fertygację. Dostępne są nawozy wapniowe przeznaczone do fertygacji, zawierające specjalne aktywatory wspomagające pobieranie tego składnika przez rośliny. Można też wspomagać pobieranie i transport wapnia w roślinach poprzez wykorzystanie preparatów tworzących tzw. pompę wapniowo-auksynową. Jeśli przyswajalnego wapnia jest w glebie wystarczająco dużo, a jego pobieranie nie jest ograniczone przez suszę lub nadmiar wody – świetnie spełnią swoją funkcję.
Od dobrej kondycji drzew w maju zależy też utworzenie pąków kwiatowych na rok następny, bo w tym czasie dochodzi do inicjacji pąków. Co prawda proces samego różnicowania zacznie się później (w przypadku jabłoni na przełomie czerwca i lipca), ale do tego czasu drzewom nie powinno niczego brakować, tak aby ich rozwój przebiegał bez zakłóceń i aby jedne procesy nie odbywały się kosztem innych.
Dobrze rozpędzona na starcie machina produkcyjna później łatwiej sobie sama poradzi, nawet bez specjalnego wspomagania. A więc jeśli chcemy mocniej oszczędzać, to proponuję „zaciskanie pasa” zacząć trochę później – po opadzie czerwcowym.
Mgr inż. Zbigniew Marek
Najważniejsze tematy