Z artykułu dowiesz się
- Uniezależnić się energetycznie
- Ograniczyć koszty zakupu energii
- Nieprzewidywalny rynek i koszty pracy
- Lekka stagnacja i mniejszy popyt na maszyny
- Maszyny zdrożeją, to pewne
Z artykułu dowiesz się
Ceny energii wzrosły u nas miesiąc do miesiąca o ponad 100%. Płaciliśmy 300 tys. zł, ostatni rachunek opiewa na 660 tys. zł – mówi Paweł Nowak, właściciel firmy Agro-Masz. W fabryce nie ma możliwości zmniejszenia zużycia energii. To żywy organizm, a wyeliminowanie jednego procesu lub maszyny w linii technologicznej zachwieje całą produkcją i – jak mówi Nowak – firma musi przetrwać ten trudny okres i pokornie godzić się z galopującymi cenami energii elektrycznej.
Agro-Masz stopniowo uniezależnia się od wzrostów cen energii. Na dachach fabryki pracuje instalacja fotowoltaiczna o mocy 1,6 MW.
– Dzięki tej inwestycji sporo zaoszczędziliśmy zwłaszcza latem, ale zakład energetyczny nie chce podłączyć nas do sieci. W efekcie instalacja pracuje tylko na nasze potrzeby, a za nadwyżki nie otrzymujemy żadnej zapłaty – wylicza Nowak. Produkcja i zmiany pracy są tak ustawione, że największe zużycie energii przypada do godziny 14, gdy instalacja PV działa najefektywniej.
Paweł Nowak, Agro-Masz
– Umowa na zakup energii elektrycznej kończy się nam z końcem roku, więc szukamy rozwiązań, które ograniczą koszty jej zakupu. Od jakiegoś czasu pracujemy w systemie jednozmianowym, a oprócz tego będziemy szukali oszczędności przez optymalizację kosztów produkcji – wylicza Tomasz Żywiczka z firmy Krukowiak. Podwyżek cen prądu nie uniknęła też Unia i jak inni producenci, zmniejsza zużycie.
Tomasz Żywiczka, Krukowiak
Piotr Stanek, Unia
Tomasz Kotowicz, Pronar
Ostatnie dwa lata, szczególnie pandemia i wojna, to wyzwanie dla każdego producenta i z tej lekcji trzeba wyciągać wnioski.
– Każdy kolejny etap rozwoju firmy to uniezależnianie się od poddostawców, pandemia doskonale pokazała, że taka droga daje wiele korzyści – mówi Paweł Nowak. Dlatego w najnowszych halach fabryki zainstalowano linię do cynkowania metodą płatkową. Kolejna inwestycja to wtryskarki do produkcji plastikowych elementów. Firma ma zapas surowca do wtryskarek na kilka miesięcy, a wykonywanie detali we własnym zakresie pomoże uzyskać lepszą jakość.
– Biorąc pod uwagę wahania rynku związane z pandemią czy wojną, uważam, że sytuacja na rynku nie jest zła. Cieszę się, że polscy rolnicy mimo niepewnych czasów stawiają na polski sprzęt – zaznacza Tomasz Kotowicz. Pronar stawia na samowystarczalność. Dzięki 9 fabrykom w woj. podlaskim, w których zatrudniamy ponad 3000 osób, jest w stanie wyprodukować ponad 90% komponentów na własne potrzeby.
W większości przypadków zerwane pandemią łańcuchy dostaw zostały już naprawione. Producentów męczy nieprzewidywalność rynku i wzrost kosztów pracy.
– Jeszcze rok temu czekaliśmy na podzespoły, a dziś ci sami producenci czekają, aż my coś zamówimy – mówi Maciej Packiewicz, właściciel firmy Stanimpex. Choć dziś nie ma problemu z dostępnością materiałów do produkcji, wielkopolski producent opryskiwaczy wskazuje, że na razie nie napływają zamówienia na nowe maszyny. To pierwsza taka sytuacja od 10 lat.
Maciej Packiewicz, Stanimpex
– Jest coraz trudniej, ale staram się utrzymać zespół 25 pracowników firmy – dodaje Packiewicz, którego zdaniem w kolejnym roku z powodu niepewności popyt na maszyny będzie niższy. Przedsiębiorca ma jednak nadzieję, że wiosna będzie dobra i więcej rolników zwróci uwagę na polskie maszyny.
– Obecnie jest lekka stagnacja, ale dzięki temu, że mamy szeroką ofertę, nie narzekamy na brak zleceń. W niektórych grupach produktowych (uprawa) mamy zamówienia na pół roku do przodu, a mniejszym zainteresowaniem cieszą się maszyny do małych gospodarstw – informuje Piotr Stanek.
Paweł Nowak potwierdza, że w Polsce i całej UE widać spowolniony popyt na maszyny, ale dzięki temu rośnie dostępność maszyn i sprzedaż na rynkach eksportowych poza UE. Szansą na większy popyt jest też udrożnienie unijnych programów.
– Cały czas mamy niezrealizowany PROW 2014–2020, który mógłby zwiększyć sprzedaż maszyn – wskazuje Tomasz Żywiczka. Jego zdaniem, dopóki sprzedaż magazynowanych przez rolników plonów nie ruszy na większą skalę, nie można liczyć na ożywienie sprzedaży maszyn. Bieżący rok pokazuje, że przede wszystkim duże gospodarstwa kupują maszyny.
Oczywiście, nieustannie drożejące surowce i komponenty, wyższe koszty pracy oraz koszty zakupu energii elektrycznej sprawiają, że podwyżka cen jest nieunikniona. Jest to zmorą wszystkich polskich przedsiębiorstw.
– Rolnicy nie akceptują maszyn dużo droższych. Nasza firma w bieżącym roku zrobiła tylko jedną podwyżkę, wynoszącą 3–5%, co nawet nie pokryło tegorocznej inflacji, a do tego przez cały czas gwarantujemy cenę z dnia zamówienia. Nowe cenniki wprowadzamy od 2 listopada i podwyżki na nasze wyroby wyniosą maks. 5% – zaznacza Żywiczka.
– Ceny naszych maszyn w ostatnim roku wzrosły o ok. 20%, ale staraliśmy się to wyrównać, oferując bogatsze wyposażenie standardowe. Co roku staramy się ulepszyć nasz produkt – informuje Packiewicz.
Jan Beba
<p>redaktor „top agrar Polska”, specjalista w zakresie techniki rolniczej.</p>
Najważniejsze tematy