r e k l a m a
Partnerzy portalu
Musimy zapewnić ciągłość dostaw żywności
31.03.2020autor: Anna Kurek
Ponad trzy tygodnie temu pierwsze przypadki koronawirusa pojawiły się w Polsce. Pytamy prezesa zarządu Krajowego Związku Pracodawców-Producentów Trzody Chlewnej Aleksandra Dargiewicza o to, jak epidemia wpłynęła i będzie wpływała na rynek oraz sytuację w branży.
Top agrar Polska: Koronawirus wprowadził ogromne zawirowania i niepewność we wszystkich gałęziach gospodarki. Jak na tle innych wygląda dziś branża mięsna?
Aleksander Dargiewicz: Gospodarka cierpi na pandemii koronawirusa. Bardzo dużo drobnych biznesów jest dziś zagrożonych. Co prawda Rząd przewiduje tarczę antykryzysową, jednakże mimo to choroba mocno wpłynie na to, że po epidemii gospodarka będzie w dużo gorszej kondycji niż jest obecnie. W związku z tym jeżeli udałoby się utrzymać ten tzw. zielony korytarz dla żywności i utrzymać produkcję na obecnym poziomie przez okres całej epidemii, to wówczas właśnie produkcja żywności mogłaby się stać kołem zamachowym dla gospodarki, od którego można będzie zaczynać odbudowę innych sektorów.
TAP: Jak na epidemię zareagował rynek wieprzowiny?
A.D.: Kluczowe jest to, aby zapewnić ciągłość dostaw, tylko wtedy konsumpcja tego mięsa pozostanie na tym samym poziomie. Dlatego tak szalenie ważne jest dziś stworzenie tzw. zielonego korytarza dla żywności, w tym również dla wieprzowiny. Jeżeli nie uda nam się tego zrobić będziemy obserwować dalsze pogłębianie się rozwarstwienia cenowego. Ceny w sieciach handlowych będą rosły, natomiast stawki w skupach będą malały.
TAP: Jak ta sytuacja wygląda na dzień dzisiejszy?
A.D.: Obecnie obniżki zostały zatrzymane, a ceny tuczników przestały spadać i na dziś wynoszą ok. 8 zł/kg wbc. Jesteśmy w przededniu świąt Wielkanocnych i odczuwalny jest dosyć duży popyt na wieprzowinę ze strony sieci handlowych.
TAP: Czyli czeka nas stabilizacja?
A.D.: Musimy jednak wziąć pod uwagę, że sezon grillowy, który rok rocznie napędzał ceny wieprzowiny zarówno w kraju jak i za granicą jest tym razem mocno opóźniony ze względu na epidemię. Jego wpływ nie zaznaczy się tak mocno jak bywało to w latach wcześniejszych.
TAP: Co jeszcze będzie decydowało o cenach żywca w najbliższych miesiącach?
A.D.: Kolejnym czynnikiem, który cały czas ma ogromny wpływ na sytuację rynkową są Chiny. Kraj Środka zwiększa swoje zamówienia. Jest tylko jeden problem. Czy te kraje, które eksportują na tamtejszy rynek wieprzowinę poradzą sobie logistycznie żeby tym zamówieniom sprostać. Jeżeli sprostają i będą coraz więcej wieprzowiny wysyłać do Chin będzie to sprzyjało wzrostowi cen w Europie.
TAP: A zatem dobra passa będzie trwała?
A.D.: Wydaje mi się, że ceny raczej będą rosły niż spadały. Mieliśmy w ostatnich tygodniach dosyć znaczne spadki. W ostatnim tygodniu ceny tuczników zatrzymały się i należy oczekiwać nieznacznych wzrostów już przed świętami. Później w sezonie letnim ceny powinny się utrzymywać na wysokim poziomie. Jeżeli logistycznie sobie poradzimy z tym wszystkim może się okazać, że w najbliższych miesiącach osiągniemy rekordowo wysokie ceny.
TAP: Epidemia koronowirusa odsunęła ASF na drugi plan?
A.D.: Nie nie, nasz pierwszy i główny rywal wciąż jest w grze. Trzeba mieć na uwadze, że ASF właściwie w każdej chwili może się pojawić w Niemczech. Nie wiadomo jaka wtedy będzie reakcja Chin. Galopujące ceny wieprzowiny stały się tam głównym czynnikiem napędzającym inflację. W związku z tym może zdarzyć się tak, że Rząd chiński będzie chciał zarówno wyhamować wzrost inflacji jak i uspokoić nastroje społeczne i będzie kontynuował import wieprzowiny z Niemiec, nawet jeżeli na ich terenie ASF pojawi się u dzików.
TAP: W prognozach tych rekordowo wysokich cen wspomina Pan o logistyce, która może stanąć na przeszkodzie. Co konkretnie ma Pan na myśli?
A.D.: Widzimy co się dzieje we Włoszech. Kraje zamykają granice. Oczywiście nie jest to zamknięcie jeżeli chodzi o przepływ towarów, a w szczególności żywności, tym nie mniej jest duże zawirowanie na rynku jeżeli chodzi o transporty. Być może nasilenie się epidemii koronawirusa w takich krajach jak Niemcy czy w Hiszpanii, które dużo eksportują, może na tyle pogorszyć sytuację, że dostawy będą realizowane w ograniczonym zakresie. Mogą to być względy odesłania części pracowników ferm, zakładów przetwórczych na kwarantannę. W związku z tym mogą pojawić się niedobory personelu zarówno po stronie producentów żywca jak i przetwórstwa. To samo dotyczy transportu i kierowców, którzy również są narażeni na zakażenie koronawirusem i będą musieli poddać się kwarantannie. Dlatego zachodzi obawa o problemy logistyczne, z którymi możemy sobie nie poradzić i wówczas mimo sprzyjających trendów na rynku światowym w UE oraz w Polsce ceny nie będą się rysowały tak jak byśmy chcieli.
TAP: Co powinniśmy zrobić już dziś, aby jednak mimo wszystko utrzymać ciągłość produkcji i nie zaburzyć łańcucha dostaw?
A.D.: Branża nie czeka aż wyjdą wytyczne i dyrektywy odnośnie do tej sytuacji. Napisaliśmy do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz do Głównego Inspektora Sanitarnego jakie naszym zdaniem rozwiązania należy wprowadzić, aby zminimalizować skutki epidemii koronawirusa i podjęliśmy działania, które już dziś można zastosować bez zmiany przepisów.
TAP: Czyli?
A.D.: Np. wprowadzenie zmianowości w produkcji, czyli personel, który pracuje w chlewni został podzielony na dwie, nie komunikujące się ze sobą zmiany. Chodzi o to, że gdyby w przypadku zakażenia lub nawet podejrzenia koronawirusa u jednej osoby cała zmiana jest na 2 tygodnie poddana kwarantannie. Wówczas druga zmiana może przez ten czas ją zastąpić i wykonywać prace przy zwierzętach. Dwa tygodnie to jest ten czas, który można kontynuować opiekę nad zwierzętami i produkcję nawet przy okrojonej załodze.
TAP: A co jeżeli cała załoga zostanie jednak poddana kwarantannie? Hodowcy drżą o to kto wtedy zaopiekuje się zwierzętami?
A.D.: Wystąpiliśmy do Głównego Inspektora Sanitarnego o to żeby zmienić przepisy, które teraz obowiązują, aby osoby które są na kwarantannie, a ich testy w kierunku koronawirusa wyjdą ujemnie, mogły opuścić kwarantannę w jedno miejsce, do pracy przy zwierzętach. Bez kontaktu z nikim mogłyby pracować i po skończonej pracy również bez kontaktu z nikim wrócić do domu. Zarówno przyjazd, jak i powrót oczywiście musiałby by być zorganizowany w taki sposób, aby nie komunikować się z innymi osobami. Izolujemy zatem pracowników zarówno w kwarantannie, jak i poza nią.
TAP: Czy jest już odpowiedź Głównego Inspektora Sanitarnego w tej sprawie?
A.D.: Do tej pory nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Zarówno Inspektor Sanitarny, Minister Rolnictwa, jak i cały Rząd zajmują się obecnie ratowaniem ludzi, przez co zwierzęta schodzą na dalszy plan, i jest to zrozumiałe. Jednakże zaproponowane przez nas rozwiązanie jest dosyć proste w praktyce i można by je zastosować zapewniając bezpieczeństwo ludziom oraz zwierzętom. Mamy nadzieję, że doczekamy się modyfikacji istniejących przepisów i konkretnych wytycznych w tym zakresie.
TAP: KZP-PTCh rekomenduje podwyższone zasady bioasekuracji w chlewniach, aby umożliwić producentom uproszczenia w obrocie żywcem.
A.D.: Podwyższone zasady bioasekuracji, które jako związek rekomendujemy są przygotowaniem do sezonu pomorowego. Pamiętajmy, że nadchodzą miesiące, od maja do września, kiedy co roku notujemy największy wysyp ASF. Chcielibyśmy, aby zaczęło to funkcjonować już teraz, ale na przeszkodzie stanął koronawirus. Wszystkie fermy, które chciałyby dziś wejść do tego programu i bez pobierania krwi przemieszczać świnie ze stref ASF muszą zostać skontrolowane i zatwierdzone przez Inspekcję Weterynaryjną. A to się wiąże z fizycznymi kontaktami, wyjazdami służbowymi i w obliczu epidemii może zostać odwleczone w czasie. Podobnie sytuacja wygląda w kwestii polowania na dziki. Jeżeli przez kilka miesięcy nie będziemy polować to prawdopodobieństwo wystąpienia ognisk u świń znacznie wzrośnie.
Dziękuję za rozmowę!
Aleksander Dargiewicz: Gospodarka cierpi na pandemii koronawirusa. Bardzo dużo drobnych biznesów jest dziś zagrożonych. Co prawda Rząd przewiduje tarczę antykryzysową, jednakże mimo to choroba mocno wpłynie na to, że po epidemii gospodarka będzie w dużo gorszej kondycji niż jest obecnie. W związku z tym jeżeli udałoby się utrzymać ten tzw. zielony korytarz dla żywności i utrzymać produkcję na obecnym poziomie przez okres całej epidemii, to wówczas właśnie produkcja żywności mogłaby się stać kołem zamachowym dla gospodarki, od którego można będzie zaczynać odbudowę innych sektorów.
TAP: Jak na epidemię zareagował rynek wieprzowiny?
A.D.: Kluczowe jest to, aby zapewnić ciągłość dostaw, tylko wtedy konsumpcja tego mięsa pozostanie na tym samym poziomie. Dlatego tak szalenie ważne jest dziś stworzenie tzw. zielonego korytarza dla żywności, w tym również dla wieprzowiny. Jeżeli nie uda nam się tego zrobić będziemy obserwować dalsze pogłębianie się rozwarstwienia cenowego. Ceny w sieciach handlowych będą rosły, natomiast stawki w skupach będą malały.
r e k l a m a
A.D.: Obecnie obniżki zostały zatrzymane, a ceny tuczników przestały spadać i na dziś wynoszą ok. 8 zł/kg wbc. Jesteśmy w przededniu świąt Wielkanocnych i odczuwalny jest dosyć duży popyt na wieprzowinę ze strony sieci handlowych.
TAP: Czyli czeka nas stabilizacja?
A.D.: Musimy jednak wziąć pod uwagę, że sezon grillowy, który rok rocznie napędzał ceny wieprzowiny zarówno w kraju jak i za granicą jest tym razem mocno opóźniony ze względu na epidemię. Jego wpływ nie zaznaczy się tak mocno jak bywało to w latach wcześniejszych.
TAP: Co jeszcze będzie decydowało o cenach żywca w najbliższych miesiącach?
A.D.: Kolejnym czynnikiem, który cały czas ma ogromny wpływ na sytuację rynkową są Chiny. Kraj Środka zwiększa swoje zamówienia. Jest tylko jeden problem. Czy te kraje, które eksportują na tamtejszy rynek wieprzowinę poradzą sobie logistycznie żeby tym zamówieniom sprostać. Jeżeli sprostają i będą coraz więcej wieprzowiny wysyłać do Chin będzie to sprzyjało wzrostowi cen w Europie.
TAP: A zatem dobra passa będzie trwała?
A.D.: Wydaje mi się, że ceny raczej będą rosły niż spadały. Mieliśmy w ostatnich tygodniach dosyć znaczne spadki. W ostatnim tygodniu ceny tuczników zatrzymały się i należy oczekiwać nieznacznych wzrostów już przed świętami. Później w sezonie letnim ceny powinny się utrzymywać na wysokim poziomie. Jeżeli logistycznie sobie poradzimy z tym wszystkim może się okazać, że w najbliższych miesiącach osiągniemy rekordowo wysokie ceny.
TAP: Epidemia koronowirusa odsunęła ASF na drugi plan?
A.D.: Nie nie, nasz pierwszy i główny rywal wciąż jest w grze. Trzeba mieć na uwadze, że ASF właściwie w każdej chwili może się pojawić w Niemczech. Nie wiadomo jaka wtedy będzie reakcja Chin. Galopujące ceny wieprzowiny stały się tam głównym czynnikiem napędzającym inflację. W związku z tym może zdarzyć się tak, że Rząd chiński będzie chciał zarówno wyhamować wzrost inflacji jak i uspokoić nastroje społeczne i będzie kontynuował import wieprzowiny z Niemiec, nawet jeżeli na ich terenie ASF pojawi się u dzików.
TAP: W prognozach tych rekordowo wysokich cen wspomina Pan o logistyce, która może stanąć na przeszkodzie. Co konkretnie ma Pan na myśli?
A.D.: Widzimy co się dzieje we Włoszech. Kraje zamykają granice. Oczywiście nie jest to zamknięcie jeżeli chodzi o przepływ towarów, a w szczególności żywności, tym nie mniej jest duże zawirowanie na rynku jeżeli chodzi o transporty. Być może nasilenie się epidemii koronawirusa w takich krajach jak Niemcy czy w Hiszpanii, które dużo eksportują, może na tyle pogorszyć sytuację, że dostawy będą realizowane w ograniczonym zakresie. Mogą to być względy odesłania części pracowników ferm, zakładów przetwórczych na kwarantannę. W związku z tym mogą pojawić się niedobory personelu zarówno po stronie producentów żywca jak i przetwórstwa. To samo dotyczy transportu i kierowców, którzy również są narażeni na zakażenie koronawirusem i będą musieli poddać się kwarantannie. Dlatego zachodzi obawa o problemy logistyczne, z którymi możemy sobie nie poradzić i wówczas mimo sprzyjających trendów na rynku światowym w UE oraz w Polsce ceny nie będą się rysowały tak jak byśmy chcieli.
TAP: Co powinniśmy zrobić już dziś, aby jednak mimo wszystko utrzymać ciągłość produkcji i nie zaburzyć łańcucha dostaw?
A.D.: Branża nie czeka aż wyjdą wytyczne i dyrektywy odnośnie do tej sytuacji. Napisaliśmy do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz do Głównego Inspektora Sanitarnego jakie naszym zdaniem rozwiązania należy wprowadzić, aby zminimalizować skutki epidemii koronawirusa i podjęliśmy działania, które już dziś można zastosować bez zmiany przepisów.
TAP: Czyli?
A.D.: Np. wprowadzenie zmianowości w produkcji, czyli personel, który pracuje w chlewni został podzielony na dwie, nie komunikujące się ze sobą zmiany. Chodzi o to, że gdyby w przypadku zakażenia lub nawet podejrzenia koronawirusa u jednej osoby cała zmiana jest na 2 tygodnie poddana kwarantannie. Wówczas druga zmiana może przez ten czas ją zastąpić i wykonywać prace przy zwierzętach. Dwa tygodnie to jest ten czas, który można kontynuować opiekę nad zwierzętami i produkcję nawet przy okrojonej załodze.
TAP: A co jeżeli cała załoga zostanie jednak poddana kwarantannie? Hodowcy drżą o to kto wtedy zaopiekuje się zwierzętami?
A.D.: Wystąpiliśmy do Głównego Inspektora Sanitarnego o to żeby zmienić przepisy, które teraz obowiązują, aby osoby które są na kwarantannie, a ich testy w kierunku koronawirusa wyjdą ujemnie, mogły opuścić kwarantannę w jedno miejsce, do pracy przy zwierzętach. Bez kontaktu z nikim mogłyby pracować i po skończonej pracy również bez kontaktu z nikim wrócić do domu. Zarówno przyjazd, jak i powrót oczywiście musiałby by być zorganizowany w taki sposób, aby nie komunikować się z innymi osobami. Izolujemy zatem pracowników zarówno w kwarantannie, jak i poza nią.
TAP: Czy jest już odpowiedź Głównego Inspektora Sanitarnego w tej sprawie?
A.D.: Do tej pory nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Zarówno Inspektor Sanitarny, Minister Rolnictwa, jak i cały Rząd zajmują się obecnie ratowaniem ludzi, przez co zwierzęta schodzą na dalszy plan, i jest to zrozumiałe. Jednakże zaproponowane przez nas rozwiązanie jest dosyć proste w praktyce i można by je zastosować zapewniając bezpieczeństwo ludziom oraz zwierzętom. Mamy nadzieję, że doczekamy się modyfikacji istniejących przepisów i konkretnych wytycznych w tym zakresie.
TAP: KZP-PTCh rekomenduje podwyższone zasady bioasekuracji w chlewniach, aby umożliwić producentom uproszczenia w obrocie żywcem.
A.D.: Podwyższone zasady bioasekuracji, które jako związek rekomendujemy są przygotowaniem do sezonu pomorowego. Pamiętajmy, że nadchodzą miesiące, od maja do września, kiedy co roku notujemy największy wysyp ASF. Chcielibyśmy, aby zaczęło to funkcjonować już teraz, ale na przeszkodzie stanął koronawirus. Wszystkie fermy, które chciałyby dziś wejść do tego programu i bez pobierania krwi przemieszczać świnie ze stref ASF muszą zostać skontrolowane i zatwierdzone przez Inspekcję Weterynaryjną. A to się wiąże z fizycznymi kontaktami, wyjazdami służbowymi i w obliczu epidemii może zostać odwleczone w czasie. Podobnie sytuacja wygląda w kwestii polowania na dziki. Jeżeli przez kilka miesięcy nie będziemy polować to prawdopodobieństwo wystąpienia ognisk u świń znacznie wzrośnie.
Dziękuję za rozmowę!
Anna Kurek
<p>redaktor „top agrar Polska”, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli trzody chlewnej.</p>
Masz pytania?
Zadaj pytanie redakcjir e k l a m a
r e k l a m a
Najważniejsze tematy
r e k l a m a